Z reguły wydawca daje mozliwosci pracy; lokal wyposażenie, tytuł, no moze na poczatek trochę promocji. W wielkich dziennikach wszystko to jest na wielką skalę odpowiednio do zaangażowanych pieniędzy. Nie mniej, tak w wlelkich, jak i w małych szybko nadchodzi “dzień prawdy”, kiedy redakcja musi utrzymac się sama, a wydawca chciałby, aby przynosiła jeszcze dochód. I tu jest “pies pogrzebany”. Z czego dać dochód. Taka “GW” ma oddawna powiązania z politykami zarzadzającymi gospodarką i przemysłem, stąd u nich nigdy nie brakuje reklamy, tej duzej, a w ślad za nią i tej małej, która jest wynikiem popularności gazety. Nawet jednak “GW” musi chwytać się wszelkich dostępnych na rynku prasowym okazji typu: matura, język angielski, podatki, podróże i ksiązki. Jak utrzymuje się większość prasy zawodowej, która ma bardzo ograniczone możliwosci dostępu do reklamy. Ano, z reguły są to pisma “dworskie” utrzymywane przez poszczególnych ministrów z budzetu, które jak przysłowiowa kobieta lekkich obyczajów, potrafi chwalić swego szefa, aż do dnia jego upadku, aby na drugi dzień potem zmienić front o 180 stopni, i krytykować to, co wczoraj chwaliła. Krótko mówiąc tradycja PRL jest tu jak żywa skamielina. Taka prasa nie może nic sensownego dać swoim czytelnikom, stąd jej nakłąd jest z reguły symboliczny, a pismo jest zawsze deficytowe. Nie mniej ten deficyt jest lekka ręką pokrywany z budżetu, bo każdy minister chce mieć własny “organ”, gdzie jak każe tak napiszą. Tu też powoli rośnie niezależna konkurencja, która być może wykończy te stalinowskie niedobitki. Narazie widać ją w bogatszych brańżach jak np. ropa naftowa z “Rurociągami”, czy górnictwo z “Kopalinami”, które dają sobie radę na rynku będąc mediami całkowicie prywatnymi. Każdej gazecie potzrebny jest dostęp do rynku reklam. Im bardziej gazeta jest zaangażowana w zmiany w danej branzy tym łatwiej jej jest znaleć sponsorów, reklamy, prenumeratorów i czytelników.
Pozdrawiam
Wydawca i pieniądze
Z reguły wydawca daje mozliwosci pracy; lokal wyposażenie, tytuł, no moze na poczatek trochę promocji. W wielkich dziennikach wszystko to jest na wielką skalę odpowiednio do zaangażowanych pieniędzy. Nie mniej, tak w wlelkich, jak i w małych szybko nadchodzi “dzień prawdy”, kiedy redakcja musi utrzymac się sama, a wydawca chciałby, aby przynosiła jeszcze dochód. I tu jest “pies pogrzebany”. Z czego dać dochód. Taka “GW” ma oddawna powiązania z politykami zarzadzającymi gospodarką i przemysłem, stąd u nich nigdy nie brakuje reklamy, tej duzej, a w ślad za nią i tej małej, która jest wynikiem popularności gazety. Nawet jednak “GW” musi chwytać się wszelkich dostępnych na rynku prasowym okazji typu: matura, język angielski, podatki, podróże i ksiązki. Jak utrzymuje się większość prasy zawodowej, która ma bardzo ograniczone możliwosci dostępu do reklamy. Ano, z reguły są to pisma “dworskie” utrzymywane przez poszczególnych ministrów z budzetu, które jak przysłowiowa kobieta lekkich obyczajów, potrafi chwalić swego szefa, aż do dnia jego upadku, aby na drugi dzień potem zmienić front o 180 stopni, i krytykować to, co wczoraj chwaliła. Krótko mówiąc tradycja PRL jest tu jak żywa skamielina. Taka prasa nie może nic sensownego dać swoim czytelnikom, stąd jej nakłąd jest z reguły symboliczny, a pismo jest zawsze deficytowe. Nie mniej ten deficyt jest lekka ręką pokrywany z budżetu, bo każdy minister chce mieć własny “organ”, gdzie jak każe tak napiszą. Tu też powoli rośnie niezależna konkurencja, która być może wykończy te stalinowskie niedobitki. Narazie widać ją w bogatszych brańżach jak np. ropa naftowa z “Rurociągami”, czy górnictwo z “Kopalinami”, które dają sobie radę na rynku będąc mediami całkowicie prywatnymi. Każdej gazecie potzrebny jest dostęp do rynku reklam. Im bardziej gazeta jest zaangażowana w zmiany w danej branzy tym łatwiej jej jest znaleć sponsorów, reklamy, prenumeratorów i czytelników.
Podróżny -- 09.05.2008 - 19:01Pozdrawiam