Merlocie...

Merlocie...

... rozumiem zauroczenie Joan, choć go nie podzielałem. Nie rozumiem za to uwagi Jerzego, bo co ma piernik do wiatraka? Obie panie co prawda miały zdecydowane poglądy polityczne i dawały temu wyraz. Domyślam się też, że Jane była be, bo popierała komuchów, z którymi walczyli nasi dzielni chłopcy (piszę to z pozycji amerykańskich, bo w tamtych czasach dla nas ci dzielni chłopcy byli agresorami z wrogiego mocarstwa, przynajmniej oficjalnie państwowo).

Rzecz w tym, że Joan śpiewała i to się mogło podobać lub nie a Jane nie śpiewała, tylko robiła zupełnie inne rzeczy (Vadim, Barbarella, Wietnam). Ja wtedy wolałem Donovana i Dylana i zaraz wdepnąłem w białego bluesa (Mayall, Fleetwood Mac itp), więc Joan nie mogła mnie już zauroczyć, bo byłem zaszczepiony czymś innym. Ale za to Dylan był nią zauroczony ładnych parę lat…

Pozdrawiam senymentalnie i folkowo, z hippiesowskim akcencikiem.
:)


Joan By: merlot (4 komentarzy) 8 lipiec, 2008 - 21:50