Jest nawet gorzej,

Jest nawet gorzej,

bo tym, co obecnie blokuje lustrację w środowiskach akademickich, podobnie jak w hierarchii kościelnej i w każdym innych środowisku o strukturze hierarchicznej, są nie tyle sami byli (?) agenci i donosiciele, ale ci wszyscy ich protegowani, którzy sami nie musieli mieć żadnych romansów z bezpieką, ale swoje kariery zawdzięczają wyżej postawionym TW.

Od której strony można ten zakalec ugryźć tak, żeby nie zostawić w nim zębów?

Publiczne piętnowanie haniebnych przypadków współpracy z bezpieką i/lub sowiecką agenturą (wczoraj i dziś) to jedno.

Co jeszcze możemy zrobić, poza czekaniem aż skompromitowane kadry wymrą?

W dyskusjach i sporach o lustracji zwykle umyka jeszcze jedno: ludzi gotowych się zeszmacić dla kariery i innych korzyści nie brakowało nie tylko za PRL-u.

Nie brakuje ich także dziś, w roku 2008. Jak zawsze w dziejach, zresztą.

Dlatego spierając się o lustrację spieramy się tak naprawdę także o sposoby na eliminację wpływu zdrajców i agentury na naszą teraźniejszość i przyszłość naszych dzieci i wnuków.

Lustracja, wbrew temu co media często w tle sugerują, wcale nie jest problemem wyłącznie historycznym i dotykającym nas tylko za pomocą teczek i uwikłań dawnych agentów.

Pozdrawiam.


Akademio, Akademio, rusz wreszcie głową! By: jerzyprzystawa (2 komentarzy) 19 wrzesień, 2008 - 22:26