sprawie małych cudów.W tą niedzielę(21.09.08) w mojej rodzinie odbywał się chrzest małego
chłopczyka (dorodny 1,5 roczniak).Tak się poskładało,że w tym czasie znowu bawię z roboczą wizytą w Hrabstwie Kent, znaczy się na chrzcie być nie mogłam.
Ale, że niedziela to poszłam do najbliższego kościoła a jedyny najbliższy to Anglikański bardzo stary i bardzo ładny.
No i co się okazało? Mimo, że tu tłumów nie ma to właśnie też odbywał się chrzest
,też chłopczyka i też w podobnym wieku.
Darł się (chłopczyk) wniebogłosy równo przez całą ceremonie przy chrzcielnicy (mój anioł stróż wie,że czasem nie kojarzę w lot?).
Ale nie to rozrzewniło mnie najbardziej.
Na mszę-chrzest polskiego dziecięcia miała pójść reprezentacja naszej rodziny w liczbie sztuk 3 młodego pokolenia.Męska część tej reprezentacji ma problem z punktualnością i mobilizacją szczególnie w dni wolne, szczególnie gdy trzeba dotrzeć
na rodzinną imprezę,szczególnie tego typu i w takim miejscu.
Więc stałam tak sobie,podziwiając dzielną Panią Pastor (udało Jej się nie rywalizować
jeśli chodzi o decybele z nowym członkiem zgromadzenia)gdy zdałam sobie sprawę,że polski chrzest odbywa się za niedługo a ja nie przypomniałam wzmiankowanej męskiej części młodego pokolenia,że autobus do Izabelina jeździ raz na godzinę – westchnęłam tylko do swojego Anioła,było to raczej westchnienie pełne rezygnacji.
Wieczorem w rozmowie telefonicznej spytałam: dużo się spóźniłeś na mszę?
Usłyszałam odpowiedź: a, bym się spóźnił ale matka chrzestna zapomniała czegoś
i wrócili w ostatniej chwili więc się zabrałem z nimi.
Mam nadzieję, że oba maluchy będą zdrowo rosły!
ps.z cudów przyrodniczych to na co dzień spotykam Red Robina (taki mały ptak
bardzo lubiany tu w Anglii)
Pozdrawiam radośnie śląc dużo słonka,którego tu ostatnio sporo, szczególnie w
weekendy.
oki,to moje 3 grosze
sprawie małych cudów.W tą niedzielę(21.09.08) w mojej rodzinie odbywał się chrzest małego
Bianka -- 23.09.2008 - 22:45chłopczyka (dorodny 1,5 roczniak).Tak się poskładało,że w tym czasie znowu bawię z roboczą wizytą w Hrabstwie Kent, znaczy się na chrzcie być nie mogłam.
Ale, że niedziela to poszłam do najbliższego kościoła a jedyny najbliższy to Anglikański bardzo stary i bardzo ładny.
No i co się okazało? Mimo, że tu tłumów nie ma to właśnie też odbywał się chrzest
,też chłopczyka i też w podobnym wieku.
Darł się (chłopczyk) wniebogłosy równo przez całą ceremonie przy chrzcielnicy (mój anioł stróż wie,że czasem nie kojarzę w lot?).
Ale nie to rozrzewniło mnie najbardziej.
Na mszę-chrzest polskiego dziecięcia miała pójść reprezentacja naszej rodziny w liczbie sztuk 3 młodego pokolenia.Męska część tej reprezentacji ma problem z punktualnością i mobilizacją szczególnie w dni wolne, szczególnie gdy trzeba dotrzeć
na rodzinną imprezę,szczególnie tego typu i w takim miejscu.
Więc stałam tak sobie,podziwiając dzielną Panią Pastor (udało Jej się nie rywalizować
jeśli chodzi o decybele z nowym członkiem zgromadzenia)gdy zdałam sobie sprawę,że polski chrzest odbywa się za niedługo a ja nie przypomniałam wzmiankowanej męskiej części młodego pokolenia,że autobus do Izabelina jeździ raz na godzinę – westchnęłam tylko do swojego Anioła,było to raczej westchnienie pełne rezygnacji.
Wieczorem w rozmowie telefonicznej spytałam: dużo się spóźniłeś na mszę?
Usłyszałam odpowiedź: a, bym się spóźnił ale matka chrzestna zapomniała czegoś
i wrócili w ostatniej chwili więc się zabrałem z nimi.
Mam nadzieję, że oba maluchy będą zdrowo rosły!
ps.z cudów przyrodniczych to na co dzień spotykam Red Robina (taki mały ptak
bardzo lubiany tu w Anglii)
Pozdrawiam radośnie śląc dużo słonka,którego tu ostatnio sporo, szczególnie w
weekendy.