Nie dziw się RAZowi – to marny pisarzyna sajensfikszyn, więc mu się fiksuje!
W tym czasie my, we Wrocławiu, czekaliśmy na każdą wiadomość, plotkę, pogłoskę. A potem, po Podpisaniu, ogromna radość!
Po jakimś czasie, na koncercie Marka Bilińskiego w galerii ZPAP w pałacu Hatzfeldów, zobaczyłem u kogoś w klapie znaczek Solidarności – to był szok. Następnego dnia u mnie w pracy, czyli w Pracowniach Konserwacji Zabytków, wielu kolegów nosiło już znaczki wzorowane na moim, który sam namalowałem na wzór tego zobaczonego.
Na wycieczce członków Solidarności do Gdańska w gabinecie Lecha Wałesy zobaczyłem mały plakacik “Remont – nie przeszkadzać!” Lecha wtedy nie było w kraju, bo oficjalnie był w Japonii. Po powrocie rąbneliśmy taki sam plakat formatu 2,5 na 2,5 metra i wywiesiliśmy na ścianie PKZ. Przez wiele dni tramwaje przejeżdżające obok zwalniały jazdę, by pasażerowie mogli sobie pokontemplować...
Dzięki ci za te wspominki, które ożywiają własne wspomnienia! Tamte dni utrwaliły w nas obraz Wałęsy, który trudno zniszczyć jakimś RAZom. Sami borykaliśmy się później z bufonadą prezydenta-elektryka, z jego nieobyciem czy jego otoczeniem. Ale to i tak nigdy nie osłabiało emocji tych dni sierpniowych i wrześniowych, i miesięcy następnych, aż po stan wojenny.
Leszku!
Nie dziw się RAZowi – to marny pisarzyna sajensfikszyn, więc mu się fiksuje!
W tym czasie my, we Wrocławiu, czekaliśmy na każdą wiadomość, plotkę, pogłoskę. A potem, po Podpisaniu, ogromna radość!
Po jakimś czasie, na koncercie Marka Bilińskiego w galerii ZPAP w pałacu Hatzfeldów, zobaczyłem u kogoś w klapie znaczek Solidarności – to był szok. Następnego dnia u mnie w pracy, czyli w Pracowniach Konserwacji Zabytków, wielu kolegów nosiło już znaczki wzorowane na moim, który sam namalowałem na wzór tego zobaczonego.
Na wycieczce członków Solidarności do Gdańska w gabinecie Lecha Wałesy zobaczyłem mały plakacik “Remont – nie przeszkadzać!” Lecha wtedy nie było w kraju, bo oficjalnie był w Japonii. Po powrocie rąbneliśmy taki sam plakat formatu 2,5 na 2,5 metra i wywiesiliśmy na ścianie PKZ. Przez wiele dni tramwaje przejeżdżające obok zwalniały jazdę, by pasażerowie mogli sobie pokontemplować...
Dzięki ci za te wspominki, które ożywiają własne wspomnienia! Tamte dni utrwaliły w nas obraz Wałęsy, który trudno zniszczyć jakimś RAZom. Sami borykaliśmy się później z bufonadą prezydenta-elektryka, z jego nieobyciem czy jego otoczeniem. Ale to i tak nigdy nie osłabiało emocji tych dni sierpniowych i wrześniowych, i miesięcy następnych, aż po stan wojenny.
jotesz -- 02.10.2008 - 08:16