szczególnie niektórych autorów, niektórych nawet nie znam.
Tak się złożyło, że ktoś z mojej rodziny odziedziczył piwnice pełną książek:) (acz nie wiem czy tak całkiem legalnie, prawa do nich może rościć pewien znany celebryta i dziennikarz ulubionego radia Igły:)) i już raz byłem na polowaniu i wróciłem z plecakiem pełnym przygód, znaczy książek.
Ale widzę, muszę się wybrać jeszcze raz.
A z bibliotek?
Mi szkoda tych wystawianych, które u nas sprzedają po złotówce za sztukę, nieraz nakupowałem ich trochę, ostatnio te kolega miał plecak niepotrzebnych książek, więc też kilka se wziąłem (w tym _Złotą Gałąź_Frazera, którą wspominasz)
A najlepsze było, pamiętam swą radość do dziś, jak poszedłem wyrzucić śmieci, patrzę w altance na podłogę, a tam baśnie lapońskie, wziąłem, czytałem się, rozkoszowałem się nimi:), aż kiedyś pożyczyłem komuś i już nie wróciły do mnie:(
Podejrzane były dwie osoby, żadna się, wredota, nie przyznała, baśni w każdym razie nie ma.
W ogóle to jest ciekawy temat, pożyczać czy nie pożyczać książki?
ja pożyczam i już się pogodziłem, że nie zawsze wracają.
Aktualnie nie mam pojęcia gdzie jest mój Świat według Garpa, gdzie są eseje Aasimova, gdzie jest bez pożegnania Cobena wiem, ale nie wiem, czy je dostanę z powrotem.
W ogóle to najgorsze jest, że i tak tego wszystkiego się nie przeczyta, no i skąd brać miejsce na te książki.
A jeszcze z podpuszczenia Majora zamówiłem se z rok temu 50 czy 100 egzemplarzy Zeszytów LIterackich, przeczytałem jeden:)
W każdym razie w piątek idę pobuszować po bibliotekach, może poza pożyczonymi zakupię se kilka złotówkowych pozycji:)
Długie lata miałem hobby, wypożyczać książki, których prawie nikt nie czytał i nikt nie wypożyczał, wzięte, ot tak, nie znałem ani autora ani za bardzo gatunku (no bo jest a przynajmniej dawniej było trochę książek, w których na okładce nic o nich nie piszą:))
Zazdroszczę:)
szczególnie niektórych autorów, niektórych nawet nie znam.
Tak się złożyło, że ktoś z mojej rodziny odziedziczył piwnice pełną książek:) (acz nie wiem czy tak całkiem legalnie, prawa do nich może rościć pewien znany celebryta i dziennikarz ulubionego radia Igły:)) i już raz byłem na polowaniu i wróciłem z plecakiem pełnym przygód, znaczy książek.
Ale widzę, muszę się wybrać jeszcze raz.
A z bibliotek?
Mi szkoda tych wystawianych, które u nas sprzedają po złotówce za sztukę, nieraz nakupowałem ich trochę, ostatnio te kolega miał plecak niepotrzebnych książek, więc też kilka se wziąłem (w tym _Złotą Gałąź_Frazera, którą wspominasz)
A najlepsze było, pamiętam swą radość do dziś, jak poszedłem wyrzucić śmieci, patrzę w altance na podłogę, a tam baśnie lapońskie, wziąłem, czytałem się, rozkoszowałem się nimi:), aż kiedyś pożyczyłem komuś i już nie wróciły do mnie:(
Podejrzane były dwie osoby, żadna się, wredota, nie przyznała, baśni w każdym razie nie ma.
W ogóle to jest ciekawy temat, pożyczać czy nie pożyczać książki?
ja pożyczam i już się pogodziłem, że nie zawsze wracają.
Aktualnie nie mam pojęcia gdzie jest mój Świat według Garpa, gdzie są eseje Aasimova, gdzie jest bez pożegnania Cobena wiem, ale nie wiem, czy je dostanę z powrotem.
W ogóle to najgorsze jest, że i tak tego wszystkiego się nie przeczyta, no i skąd brać miejsce na te książki.
A jeszcze z podpuszczenia Majora zamówiłem se z rok temu 50 czy 100 egzemplarzy Zeszytów LIterackich, przeczytałem jeden:)
W każdym razie w piątek idę pobuszować po bibliotekach, może poza pożyczonymi zakupię se kilka złotówkowych pozycji:)
Długie lata miałem hobby, wypożyczać książki, których prawie nikt nie czytał i nikt nie wypożyczał, wzięte, ot tak, nie znałem ani autora ani za bardzo gatunku (no bo jest a przynajmniej dawniej było trochę książek, w których na okładce nic o nich nie piszą:))
Ryzyko i przygoda:)
Na miarę bibliofila:)
Pozdrówka
grześ -- 13.01.2010 - 20:43