Prawie siedem lat temu w trybie pilnym, a także precyzyjnie w Wieczór Wigilijny, trafiłem na stół oprawców, którzy brutalnie i bezwzględnie mnie rozpruli, wycięli kawałek wnętrzności (tzw. wyrostek robaczkowy), ale następnie na szczęście zaszyli i obudzili.
Chirurg przyszedł do mnie po wszystkim, i powiedział, że wycięty paskud miał niemal pół metra i był obrzydliwy. Uwierzyłem mu na słowo.
Dodał po chwili, że podczas operacji okrutnie zwyzywałem cały pomocny zespół, a także rzucałem się i chciałem ich wszystkich pobić.
Jest ze mnie kawał chłopa, bo 190 cm wzrostu i 110 kilo wagi, więc mogli być w strachu, jak się ta Wigilijna Operacja potoczy.
Nic z tego zajścia nie pamiętam.
Jednak ze względu na okoliczności czuję się z tego nienawistnego incydentu usprawiedliwiony. W końcu działałem w obronie własnej i koniecznej.
Przypomniałem sobie!
Prawie siedem lat temu w trybie pilnym, a także precyzyjnie w Wieczór Wigilijny, trafiłem na stół oprawców, którzy brutalnie i bezwzględnie mnie rozpruli, wycięli kawałek wnętrzności (tzw. wyrostek robaczkowy), ale następnie na szczęście zaszyli i obudzili.
Chirurg przyszedł do mnie po wszystkim, i powiedział, że wycięty paskud miał niemal pół metra i był obrzydliwy. Uwierzyłem mu na słowo.
Dodał po chwili, że podczas operacji okrutnie zwyzywałem cały pomocny zespół, a także rzucałem się i chciałem ich wszystkich pobić.
Jest ze mnie kawał chłopa, bo 190 cm wzrostu i 110 kilo wagi, więc mogli być w strachu, jak się ta Wigilijna Operacja potoczy.
Nic z tego zajścia nie pamiętam.
Jednak ze względu na okoliczności czuję się z tego nienawistnego incydentu usprawiedliwiony. W końcu działałem w obronie własnej i koniecznej.
s e r g i u s z -- 21.11.2017 - 15:17