Dominika Dymińska: ”Środowisko – ci wszyscy intelektualiści, lewacy uwili sobie jakąś taką bańkę…
Ci ludzie się spotykają i tak sobie między sobą podtrzymują, że są super. Ich imprezy oczywiście są suto zaprawione alkoholem i narkotykami… są wokół mnie osoby, które są do tego stopnia „fejkowe”, że to już nie ludzie. W pewnym momencie na przykład dziwnie się czułam, gdy po raz pierwszy zjadłam z moim przyjacielem posiłek, bo to było „takie zwykłe”. Wszystkie dotychczasowe czynności musiały mieć aspekt performatywny. Gdy się szło do sklepu, to miało być wydarzenie. Nie było to zwykłe pójście do sklepu. Wszystko trzeba było specjalnie zaaranżować, żeby wyjść na wielkiego artystę. To brzmi idiotycznie, ale tak jest… nabieram coraz więcej odwagi do myślenia, że to jest jakiś bełkot…
Towarzystwo jest skupione na imprezach. Długich, pełnych ćpania. Środowisko w związku z tym się zamknęło, bo też nie wszyscy mają zdrowie, by w czymś takim uczestniczyć.
Oczywiście to jest robienie polityki z imprezowania, bo nie można znowu się zwyczajnie przyznać, że chodzi się na imprezę, bo chodzi się na imprezę, tylko trzeba udawać, że to jest ważne dla świata – to, co oni tam robią. Polega to na tym, że ludzie ci idą na imprezę, na której bierze się narkotyki, przez które trudno zasnąć. W związku z czym nie idzie się do domu, żeby dostać jakiejś paranoi, tylko siedzi się z resztą, bo jest bezpiecznie. Takie coś się przedłuża nawet do kilku dni. Przypisuje się temu after party masę ważnych funkcji społecznych…
THE END
Dominika Dymińska: ”Środowisko – ci wszyscy intelektualiści, lewacy uwili sobie jakąś taką bańkę…
Ci ludzie się spotykają i tak sobie między sobą podtrzymują, że są super. Ich imprezy oczywiście są suto zaprawione alkoholem i narkotykami… są wokół mnie osoby, które są do tego stopnia „fejkowe”, że to już nie ludzie. W pewnym momencie na przykład dziwnie się czułam, gdy po raz pierwszy zjadłam z moim przyjacielem posiłek, bo to było „takie zwykłe”. Wszystkie dotychczasowe czynności musiały mieć aspekt performatywny. Gdy się szło do sklepu, to miało być wydarzenie. Nie było to zwykłe pójście do sklepu. Wszystko trzeba było specjalnie zaaranżować, żeby wyjść na wielkiego artystę. To brzmi idiotycznie, ale tak jest… nabieram coraz więcej odwagi do myślenia, że to jest jakiś bełkot…
Towarzystwo jest skupione na imprezach. Długich, pełnych ćpania. Środowisko w związku z tym się zamknęło, bo też nie wszyscy mają zdrowie, by w czymś takim uczestniczyć.
Oczywiście to jest robienie polityki z imprezowania, bo nie można znowu się zwyczajnie przyznać, że chodzi się na imprezę, bo chodzi się na imprezę, tylko trzeba udawać, że to jest ważne dla świata – to, co oni tam robią. Polega to na tym, że ludzie ci idą na imprezę, na której bierze się narkotyki, przez które trudno zasnąć. W związku z czym nie idzie się do domu, żeby dostać jakiejś paranoi, tylko siedzi się z resztą, bo jest bezpiecznie. Takie coś się przedłuża nawet do kilku dni. Przypisuje się temu after party masę ważnych funkcji społecznych…
Myślę, że to udawanie stało się prawdą. Że jest ono kluczowe…”
This is the end my beautiful friend…
yassa -- 05.12.2017 - 10:46