Afera telefoniczna powoli się nam rozkręca, więc tym bardziej powinniśmy już teraz odważnie odpowiedzieć sobie na parę pytań, które kieruje do nas zdezorientowana opinia publiczna.
Owszem niektórych może dziwić, dlaczego do Pana prezydenta bez problemu może dodzwonić się, dajmy na to, taki Pan Krauze, a nie potrafi tego zrobić dyżurny z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które to biuro, zapewne tak jak całe bezpieczeństwo, jest oczkiem w głowie Pana Prezydenta.
Jednakże już samo zadawanie takich pytań świadczy o dość miernym pojęciu o tym, czym jest bezpieczeństwo naszego państwa. Trudno bowiem uznać, aby numer telefonu do Pana prezydenta znał każdy posterunkowy z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, tudzież jakiś oficer z rangą niezbyt wysoką. Bezpieczeństwo bezpieczeństwem, ale liczy się także spokój i relaks . Wszak żeby móc podejmować kluczowe decyzje potrzeba trochę namysłu i ciszy. A przecież oficer mógłby co chwila dzwonić i krzyczeć do słuchawki co się stało, jaki był wypadek, że była burza z piorunami i Panu prezydentowi po prostu przeszkadzać. Zwłaszcza, że akurat na pokładzie samolotu w cotygodniowym rejsie do nadmorskiego Helu Pan prezydent ma prawo czuć się swobodnie i nieco mniej sztywnie.
Mało tego, numer prezydenckiej komórki z rąk do rąk sobie przekazywany, choćby przez MON czy MSZ, łatwo mógłby wpaść w ręce pismaków tudzież rosyjskich szpiegów, co w sumie na jedno wychodzi. A potem Putin słałby smsy o zabieraniu babci dowodu, albo i gorzej, a Pan prezydent który akurat językiem rosyjskim posługuję się dosyć płynnie od razu by się nam irytował i być może nawet się zapowietrzył. A do tego nie można dopuścić, wszak wszyscy hydraulicy wyjechali do Francji.
A gdyby się okazało, że oficer co dzwoni do prezydenta jest gejem, lub co gorsza głosował na Niesiołowskiego, to rozmowa miałaby już posmak skandalu, zwłaszcza gdyby wiadomość się przedostała do prasy. Jak to katolik do śmierci rozmawia z pederastą o zabezpieczeniach?
Kolega Milton natomiast pyta się co się stanie gdy nie daj Boże napadną nas terroryści (pamiętamy złapanego gejbombera). Tym jednak również nie powinniśmy się przejmować, gdyż raz, już lada moment będziemy mieli tarczę rakietową, która obroni nas przed szachidami, a dwa, zanim jakakolwiek ewentualna bomba-pułapka wybuchnie, to jakiś wyborca POLiDu wcześniej ją z pewnością ukradnie.