Dzisiejsze wczesne przedpołudnie spędziłam w sądzie.
Każde takie doświadczenie jest piękne i niepowtarzalne. Takie przeświadczenie zapewne skłoniło mnie do wyrażenia zgody na złożenie zeznań. Żywiłam mglistą nadzieję, że sąd nie zechce mnie wezwać, ale sąd akurat zechciał.
Zastanawia mnie jaką wartość dla sprawy może mieć zeznanie psychoterapeuty. Co więcej uważam, że to głupota jest.
O ile rozumiem pacjenta, który zwraca się do mnie z taką prośbą, o ile przed sprawą przestaję rozumieć dlaczego się zgodziłam, o tyle nie rozumiem na co mianowicie sądowi moje zeznania. Kiedyś rozmawiałam o tym przez chwilę z Odysem.
Czy ja znam prawdę? Czy to co wiem jest obiektywne? A nawet gdybym znała prawdę to czy można dać jej wiarę skoro jest wyłącznie jednostronna?
Mam taką pokrętną koncepcję, że dla znudzonego sądu taki psychoterapeuta to może się jawić jako dziwo jakieś nieznane i jak jest okazja, by sobie je z bliska obejrzeć to ku uciesze własnej, można je sobie zawezwać korzystając z obowiązku stawiennictwa jakie na wspomnianym dziwadle spoczywa.
Nieświadomie postanowiłam wyjść sądowi naprzeciw i przyoblekłam się w czerń, zarzuciłam na szyję korale. Kiedy wychodziłam z domu On mówi rozbawiony (takiemu to łatwo się śmiać), że wyglądam jak psychoterapeuta. Z powodu braku czasu na cokolwiek innego, musiałam poprzestać na wiele mówiącym spojrzeniu.
Dowlokłam się do sądu. Odczekałam aż zdyszany adwokat strony przeciwnej się pojawi spóźniony i zaczęło się.
Rzeczywistość wysokiego sądu jest prosta i nieskomplikowana, w przeciwieństwie do mojej.
Jak się nazywam to było proste pytanie, natomiast zaraz potem sąd mnie zagaduje o zawód.
Wpadam w panikę. O który mój zawód może chodzić? Najpierw mnie straszą odpowiedzialnością karną za składanie fałszywych zeznań a potem zadają pytania, na które odpowiedź nie jest jednoznaczna. Nie chciałam robić z siebie większego dziwadła niż zakładał sąd, więc w ciągu kilku setnych sekundy podjęłam decyzję.
Ile Pani ma lat? O matko! To chyba wiem. Ale chcą co do miesiąca czy też chcą w przybliżeniu. Znowu kilka setnych sekundy i mam odpowiedź!
Chyba jednak odrobinę za długo się zastanawiałam, bo zdołałam złapać takie dziwne spojrzenia ławników.
Na moje usprawiedliwienie działa fakt, że jednocześnie choć w drugim planie, zastanawiałam się dlaczego nie sprawdzają tego co mówię z dowodem osobistym. W końcu nie po to go wczoraj odbierałam, by teraz się nie przydał. Może i lepiej jednak, bo w tym nowym dowodzie to mam zdjęcie jak każdy lecz odnoszę wrażenie że, jakby to powiedzieć… nie do końca na nim widać twarz. No dobra.
Sąd nagle wpada na pomysł, żeby mnie zapytać o tajemnicę zawodową. Mówię, że jest. Kto może mnie z niej zwolnić? No sąd, odpowiadam, i pacjent.
Dłuuuugie, przenikliwe spojrzenie: czy jest pani pewna? Tak.
Ja się nie znam, mówi sąd więc dlatego pytam czy jest pani przekonana.
Jestem przekonana – podkreślam trochę mocniej i myślę, że jak jeszcze raz mnie zapytają to nabiorę wątpliwości.
Na szczęście sąd się już zadowolił, strona której byłam świadkiem złożyła stosowne oświadczenie do protokołu i jedziemy dalej.
Daleko dalej jednakowoż pojechać się nie udało. Pytania sądu, jednego adwokata, drugiego adwokata. Wszystko mętne i po łebkach. Chyba nikt nie miał za bardzo pomysłu i przygotowania.
Nagle i niespodziewanie sąd mówi, że dziękuje i do widzenia.
Wyszłam z sali utwierdzona w przekonaniu, że to jednak głupota, oraz z wieloma wątpliwościami czy pomogłam czy przeciwnie.
Na do widzenia odpowiedziałam do widzenia.
Niekoniecznie wyłącznie z grzeczności.
W domu leży sobie spokojnie kolejne wezwanie. Za miesiąc.
komentarze
Gretchen
ułamek sekundy a ile mógłby zmienić
nie wiem czemu przyszdł mi do głowy kawał:
lew zarządził zebranie na którym ogłosił:
na lewo proszę zwierzatka mądre a na prawo piekne.
niestety na środku została żaba.
-żaba co jest?
-przecież się nie rozerwę
i tam mamy, zawodów 100 a preferencji i potrzeb sądu nie odgadniesz, tym bardziej że nie koniecznie pamiętasz co podawałaś np. 3 lata wcześniej występując w podobnym charakterze, ufff same kłopoty:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 16.04.2008 - 20:49Max
Tobie się łatwo śmiać :)
Ale kawał ładny, postawa żaby jakoś bardzo podchodząca dla mnie jest :)
Zawsze mogę się narcystycznie utożsamić zapewniając sobie lepsze samopoczucie.
W końcu każdy sposób jest dobry.
Gretchen -- 16.04.2008 - 20:53Właśnie w innym miejscu
zdiagnozowałam u siebie syndrom żaby:)
Co prawda całkiem inaczej wyjaśniłam na czym on polega, ale pointa z dowcipu Maxa również bardzo mi się podoba:)
Delilah -- 16.04.2008 - 20:57Delilah
przeczytałam tę diagnozę :)
Możesz też wyjaśnić to sobie zgodnie z inetncją żaby Maxa. Czemu nie.
Ostatecznie jedno drugiego nie wyklucza.
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:05Panie
najwazniejsze to być sobą
nie tam schlebiać czyimś gustom i konewncjom ale też nie ma co się fukać, jedno bez drugiego jakieś takie smętne i czarno-białe bywa:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 16.04.2008 - 21:06Kiedyś była,
za komunizmu znaczy, taka książka gdzie były wymienione wszystkie zawody, jakie można było wykonywać legalnie.
I ja miałem jeden ulubiony.
yayco -- 16.04.2008 - 21:09Panie Yayco
Jaki?
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:10Obecnym tu dziewczynom zwracam uwagę,
że Max dzisiaj jest żyleta!
Sam się nie mądrzę, ale stojąc przed sądem miewałem te same Symptomy co Panna Gretchen. Pełna adrenalina.
merlot -- 16.04.2008 - 21:11hi hi
zabójca młodzieży.
taki zawód był oficjalnie. Proszę nie pytać gdzie…
yayco -- 16.04.2008 - 21:14Panie Merlot
Jakże się cieszę, że Pan mnie rozumie :)
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:16Panie Yayco
O! to jak raz się nie dziwię, że to Pana ulubiony
hi hi
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:16Te hi hi
u Państwa brzmią Podejrzanie i Znacząco
merlot -- 16.04.2008 - 21:19Panie Merlocie,
to Pan jest ten nasłany przez Igłę konfident, co Nieistniejącego Tajnego Spisku szuka?
Panie Maxie, daj Pan znać koledze Griszeqowi, że się kręci tutaj jakś taki, niewyraźny… Spirytusem podjeżdża…
yayco -- 16.04.2008 - 21:25Gretchen i Delilah
tośmy mały chór nieswiadomie stworzyli
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 16.04.2008 - 21:33Panie Yayco
Jam Ci jest, bezwzględnie. Tyle, że szukam temps perdu raczej.
merlot -- 16.04.2008 - 21:37Panie Merlot
Że hi hi Yaycowe wydaje się Panu podejrzane to mnie nie dziwi, ale moje?
Ja jestem zupełnie niewinna.
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:40Max
Obstawiam, że Ty jesteś pierwszy od lewej strony :)
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:41>Gretchen & Max
Zgadzam się z Gretchen i jednoczesnie obstawiam, że sama siedzi w środku:)
Delilah -- 16.04.2008 - 21:45A jak!
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 16.04.2008 - 21:46Delilah
rozpoznałaś mnie bezbłędnie.
A mówią, że internet daje anonimowość. Phi.
Gretchen -- 16.04.2008 - 21:52re: Gretchen w wymiarze sprawiedliwości
Ja się dowiedziałem dzięki sądowi, że nie należy być świadkiem.
Otóż trzech młodych jak ja mężczyzn na moich oczach pędząc autem, przywaliło w autobus. A Autobusu wysiadł zdenerwowany kierowca i trzy jakieś babcie. Młodzi Panowie zaczęli kierowcę i babcie straszyć podczas oczekiwania na policję, więc poczekałem razem z nimi, bo jak nas było dwóch (ja i kierowca), to jednak wyglądało to jakoś inaczej. No i naoczach tychże moich równolatków opowiedziałem policjantom co i jak.
Po tygodniu wezwanie na komendę.Stawilem się i udzieliłem elokwentnych zeznań. Potem wyjechałem z kraju. Po jedenastu miesiącach dostałem wezwanie do sądu. Napisałem im więc list, że jak mi zwrócą dniówki i koszta biletów lotniczych, to się mogę stawić. Cisza była, póki mi nie przysłali wezwania do zapłacenia kary. Przy bliskiej okazji rzyleciałem do Polski i zapłaciłem. Zostawiając drugi list na dzienniku podawczym, że się stawić nie mogę, bomnie umowa o pracę za granicą wiąże.
Póki co cisza. Ale miałbym więcej spokoju, jakbym udał, że niczego nie widziałem. Ot, nauczka na przyszłość. Trzech karków napchanych anabolikami i polskie sądy górą. Nie wiem tylko czy nade mną, ale nad zdrowym rozsądkiem na pewno.
Nie wspominając już faktu, że po 11 miesiącach nie bardzo pamiętałem dokładny przebieg wypadku. Ale dla sądu zapewne oczywistem jest, że jak się widzi jakiś wypadek samochodowy, to natychmiast się robi notatki a potem dzień w dzień odświeża sobie wspomnienia. A potem wnukom opowiada.
mindrunner -- 16.04.2008 - 21:55>Gretchen
Ujawnienie Ciebie spowodowało poniekąd mój coming out, który pozwolę sobie pozostawić bez komentarza:)
Delilah -- 16.04.2008 - 21:57mindrunner
klasyka niestety
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 16.04.2008 - 22:00Panno G.
lepiej późno niż wcale:
Każde hi hi jest Podejrzane i Znaczące.
merlot -- 17.04.2008 - 00:23Szanowna Pani Gretchen
no to troszkę może to potrwać. A to świadek inny, też ważny dla sprawy, nie stawi się w sądzie, a to strona lub jej profesjonalny obrońca zachorzeć spróbuje, a to biegły opinii na czas nie sporządzi… Jest jeszcze kilka innych sposobów. Np. śmierć jednego z wazonów, zmiana składu i wszystko od nowa.
MarekPl -- 17.04.2008 - 09:29Odnośnie procedur sądowych wszystko jest ładnie zapisane w prawie karnym cywilnym postępowania administracyjnego itd. Tylko jednego tam nie zapisał nikt nigdy i chyba tego nie uczynią. Mianowicie nigdzie nie jest zapisane, że sąd musi być mądry! Amen
Kłaniam się
Marek
mindrunner
Jeden mój znajomy mówi, że każdy dobry uczynek zostanie ukarany…
Kiedy mnie kara należyta spotka to sobie powtarzam jak mantrę, że dobry uczynek to dobry uczynek.
Pomaga. Najczęściej.
Gretchen -- 17.04.2008 - 10:12Panie Merlot
Jeżeli każde to każde.
Zaraz idę do Pana poczytać co inni sądzą o jeżu.
Gretchen -- 17.04.2008 - 10:13Szanowny Panie Marku
Miło, że Pan do mnie zajrzał.
Z tą mądrością to jest pewnie tak, że choćby nawet zapisali gdzie się tylko da to przecież sitko stałoby się tak gęste, że niedowład sądów przeszedłby w całkowity paraliż systemu…
Gretchen -- 17.04.2008 - 10:17