To luźne skojarzenia są, ironiczne nieco i wcale się nie obrażę jak mi ktoś wytknie brak naukowych dowodów oraz cytowania ze źródeł.
Ten staropolski obyczaj – siedzenia po ciemku – pamiętam z dzieciństwa. Jak część z państwa wie spędziłem je na wsi, ostoi polskości. Teraz dopiszę, że jako Prawdziwy Polak Patriota mieszkałem jak my wszyscy Prawdziwi Polscy Patrioci w dworku, takim pod gontowym dachem i z 4 kolumienkami na ganku. Młodość upłynęła mi tak samo jak innym Patriotom na staropolskich naukach, grach i zabawach. Czas płynął wolno i leniwie. Umilałem go sobie zabawami z dworskimi dziewkami, które Patriotkami oczywiście nie były, na piciu okowity i wina po karczmach i zajazdach, na kuligach, weselach, chrzcinach, odpustach, zajazdach, puszczaniu czerwonego kura, wyrywaniu pejsów żydowinom, batożeniu włościan, pożyczaniu pieniędzy od tych żydowinów, którzy je mieli ( nie wiem czy była wśród nich rodzina Michników i Bikontów, oni nazwisk nie mieli, parchu się na nich wołało ), ujeżdżaniu koni, jarmarkach i innych takich staropolskich zajęciach.
Po pracowicie spędzonym dniu, nadchodził wieczór.
I wtedy dochodził też tytułowy zwyczaj – siedzenia po ciemku.
Siadało się wtedy, kiedy zapadał zmrok.
Jeszcze nie było całkiem ciemno ale już nie całkiem widno.
Było to już po wieczornym udoju, żywina ryczała z obory i rżała ze stajni, kury poszły już spać, z parkowej lipy zaczynała pohukiwać sowa.
Wtedy siadało się na ławce przed domem i zaczynało wchłaniać ciszę.
A ona szła cichymi krokami, w pewnym momencie można ja było nożem kroić, czasem jeszcze sygnaturka na nieszpory z kościoła pobrzmiewała.
Ale one szły – cisza i ciemność.
Po jakimś czasie przychodzili sąsiedzi z innych Patriotycznych Dworków, zwanych na codzień chałupami zaczynały się razhawory.
Ale przyciszonym głosem i przy wyłączonym świetle. Tylko księżyc i gwiazdy cicho mrugać zaczynały. Z nad stawu słychać już było żaby z pól pasikoniki. To nocna orkiestra była.
Potem jak już przeprowadziłem się do zgnilizny lieberalizmu i semickiego smrodku, czyli do miasta, już tego zwyczaju nie zauważałem, telewizja zagłuszała wszystko.
Światło żarówek oślepiało. Sąsiedzi mieli swoje telewizory i sami się w nie gapili.
Szczyt zarzucenia tego obyczaju zauważyłem po swoim ślubie z warszawianką. Kiedy wracałem do domu, wieczorem, musiałem zacząć nie od kolacji ale od zgaszenia 3/4 zapalonych żarówek, jednocześnie grającego tv, radia i magnetofonu oraz uciszenia wrzeszczących z radości/krzywdy dzieci.
Widać siedzenie w ciszy i po ciemku nie było już słusznym obyczajem a ja jako człowiek światły i postępowy, chcąc nie chcąc, nie potrafiłem go już przekazać następnym pokoleniom.
Ale zwyczaje są silniejsze od ludzi. Potrafią wracać. Najczęściej w nowym znaczeniu. Często paradoksalnym albo dziwnym czy głupim.
Mam wrażenie, że do Staropolskiego Patriotycznego Obyczaju Siedzenia w Ciemności najszybciej wrócili politycy i dziennikarze.
Oczywiście siedzieć w ciemności ma Niezwykły Naród Polski a dziennikarze i politycy będą siedzieć w świetle żarówek, do których pobrany prąd obciąża, tych którzy siedzą w ciemności. Czyli nas, Naród.
Takie luźne skojarzenia nasunęły mi się do Patriotycznej głowy kiedy skojarzyłem wspomniane Siedzenie z dawno przeczytanym art. w moczarowskiej gazetce Nasz Dziennik pt. “Jak dawni Polacy dbali o czystość?” strasznie w swoim przekazie śmieszno-głupiego oraz z obecną polityką informacyjną rządu. Gdzie na dość infantylne pytania, padają równie mętne odpowiedzi.
Ciemność widzę. I ze strony władzy i ze strony opozycji.
W zapadającym zmroku świeci ekran laptopa, internet na szczęście działa.
komentarze
Szanowny Iglo
A propos ciemności to juz konsekwentnie dalej: “światlości wiekuistej racz im dać Panie”.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 26.01.2008 - 15:10Najpierw chciałem się ponabijać,
z obyczaju darcia pierza, jaki Pan zwykle zapeowadza, Panie Igło.
Ale przeczytałem do końca i powiem tak: od dawna nie napisał Pan tak dobrego tekstu.
A zasadniczo, to na Pana twórczość nie narzekam….
PS A Pan Lorenzo to jak zwykle nic nie zrozumiał. Bycie mumią w Krakowie jednak dziwnie nastraja. Cmentarnie.
yayco -- 26.01.2008 - 15:55Trochę to sa takie Krakowskie “Opowieści z Krypty”.
Ja lewdwie co troszkę kaszanki krakowskiej zjadłem, a już mnie myśli tóżne, ostateczne, dopadły…
Dobre
Bardzo dobre.
Stary -- 26.01.2008 - 16:08Naprawdę.
Panie Yayco
Czy pan ustalał swój wpis z niejakim Jarecczakiem? Moim osobistym tłumaczem?
I zostaw pan w spokoju Lorenco.
Ja go znam, jak ja byłem w Maluchach ( młodszych) to on w Starszakach (starszych) szyku zadawał. Szczególnie w tańczeniu krakowiaka. No i latarkę miał, od Tatusia jak gadał, taką z płaską baterią i zmienna 3kolorową szybką. Wieszał ją sobie na gumce od rajtuzów. Żeby światłem jaśnieć.
Igła -- 26.01.2008 - 16:12Ale jak mu się ta bateria wyczerpała, to już dziewczyny nie chciały z nim tańcować. No i dlatego klęska jednożeństwa go dotknęła od czego w gorycz popadł i dewocję (i inne choroby).
Igła
a jakiego Waść jest herbu
bo Igła nie występuje w Herbarzu …
a co do: “Jak dawni Polacy dbali o czystość?”
to polecam lekturę pomnikowego dzieła “Kultura materialna Słowian” Kazimierza Moszyńskiego … generalnie dbali tak sobie, a w pewnych okresach wręcz nie dbali :)
“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”
Docent Stopczyk -- 26.01.2008 - 16:14Ja panie Docencie
Jestem tylko magistrem, co prawda 2 uczelni.
Igła -- 26.01.2008 - 16:17Dlategom jednak w stepy uszedł.
Nie wychodząc jednak z zasięgu sygnału bezprzewodowego.
Igła
magister obojga uczelni
no to brzmi dumnie … też bym tak chciał ale mnie z jednej wylali :D
“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”
Docent Stopczyk -- 26.01.2008 - 16:27Panie Yayco
Zrozumial nie zrozumial, rzecz względna. Mnie tak dzisiaj coraz bardziej dochodzi do jasności, że niebawem co najmniej o 1000 pln w rodzinie na glowę bede uboższy i mnie trafia zaczyna. Stąd też i tej “jasnościi wiekuistej” co poniektórym życzę. Rzuc Pan zreszta laskawie okiem na mój blog.
Pozdrawiam serdecznie
Co do kawioru polsko-krakowskiego to sie wypowiadac nie będę, bo to malżonki domena.
Lorenzo -- 26.01.2008 - 17:08Drogi Iglo
Teraz to ja sie caly w jedna baterie pomalu zamieniam. Atomowa taką. Jak pierdyknie to będzie piekny bal.
Pozdrawiam serdecznie i za wspomnienia z przedszkola dziekuję
Lorenzo -- 26.01.2008 - 17:10Jakos widze dziwna sprzecznosc...
...pomiedzy Twoja notka, pod ktora jak najbardziej sie podpisuje, a Twoim komentarzem u mnie (w notce o misiu).
Rozdwojenie jazni?
Jerry
P.S.
Szeryf -- 26.01.2008 - 17:40Napisane swietnie – nie podlizuje sie :-)
@Szeryf
Wprost przeciwnie.
Poszukiwanie pkt. równowagi.
Igła
Igła -- 26.01.2008 - 17:44--> Igła
Hmm…, jak dla mnie, to troche dziwnie pojmujesz owa rownowage. Ja to nazywam mydleniem i brakiem konsekwencji.
Jerry
Szeryf -- 26.01.2008 - 18:04