Tyle jest spraw do omówienia, podkreślenia co ważne a gdzieś umyka, do opisania Jego językiem prawdy. Ale skoro nie ma, to może by mógł coś w temacie z dalekiej zagranicy napisać?
Zapewne by mógł, tylko po co i dla kogo?
Przecież nie dla tej szemranej cichociemnej masy z polskim dowodem tożsamości, która pęta się od pośredniaka do pośrednika, który coś tam obiecał załatwić w sprawie (wpierw dają, a potem narzekają, że korupcja, że wszystko jest nie tak i w ogóle to oni nie rozumieją o co w tym wszystkim chodzi).
Uhm, pomyślałby ktoś. Zgraja idiotów, której się jeszcze wydaje że coś znaczą, coś mogą. I tyle
Zatem nie warto. Tak samo jak nie warto słowem choćby wspomnieć o tej, pożal się Boże, władzy, którą wpierw uformowała, a potem właściwie ukształtowała stosowna służba, przy równie znacznym jak znaczącym wsparciu (finansowym rzecz jasna i oczywista oczywistość) polska mafia. Wpierw była to taka „zwykła” bandycka, a potem polityczna…
No patrz Pan, Szanowny Panie Sławku: PO chce finansowania partii przez wielki biznes? http://wiadomosci.wp.pl/kat,1355,title,PO-chce-finansowania-partii-przez...
A nie mówiłem? Mówiłem, że wpierw z niejakim Jeremiaszem Barańskim vel Baranina dzisiejsza władzunia pochlewała w jego wrocławskiej willi: tam szkolenie właściwe przeszła: jak rządzić w trudnych sytuacjach, jak opozycji przypierdolić, aby z kaczych łap nie wstała prędko. Nawet pitbula sobie wyhodowali: choć ten z psiej nazwy nic a nic nie ma, bardziej na pierwszy rzut oka przyjaźnie, bajkowo brzmi – Pali-kot, to w butach włazi gdzie go poślą. Pamiętam bajkę o tym jak kot palił fajkę.
Hm, tylko ten tutaj to raczej pali głupa.
No i dobrze przeszkolona ‘organizacja polityczna’ (Platforma Oficerów) dziś chce tego co wyżej.
W wielkim biznesie wszystko można załatwić, wszystko można uprać.
Tak blisko władzy mafia jeszcze nie była.
Ale, ale.
Jednak była, nawet u władzy!
I wcale nie tak dawno to było, jakoś w czasach kiedy nam premier spadł prosto z nieba, a przez światek 100 najbogatszych Polaków przewijały się żagle i przemykały jakieś kuny z Auganowa?
Albo jakoś tak. Ja tam nic więcej nie wiem, bo i po co?
O! może warto by słowo dobre rzec pod adresem polskiego show biznesu; o tej kolorowej (bo głównie zachwyt okazują właściciele, wydawcy i pisarczyki kolorowej prasy na całym, póki co mniej pieprzniętym, świecie zwanej brukową) rzeszy polskich artystów, co to ch.. wie skąd się wzięli i nagle nam jasną świecą gwiazdą: Herbusie, Mroczkowie i inne pawiany, kręcąc przy tym własnym zadkiem naszprycowanym (jak reszta ciała) odpowiednią porcją (kurwa, zawsze się zastanawiam ile to jest ta odpowiednia ilość, np. alkoholu, tudzież innego środka?) silikonu.
Też nie warto?
„Jedno co warto, to upić się warto…”
Prawdziwa kultura jakoś mniej nerwowo się zachowuje.
Jest dostojnie nonszalancka. Nawet nie spojrzy w kierunku tej napakowanej sterydami kolorowej sztuki
O niej, o tej sztuce prawdziwej, w wpisie kolejnym prosto ze Wzgórza Artystów vis a vis ustrojonego w świecidełka żelastwa.