(Rozdział kolejny)
Do Paryża pojechałem w sprawie zaginionej Izabeli Procko.
Był maj 2006 roku. Od zaginięcia Izy minęło prawie 10 miesięcy. Jej matka szukała pomocy gdzie tylko się dało. Tak to mogło wyglądać na pierwszy rzut oka. Ale po przyjrzeniu się sprawie bliżej, okazało się, że nie było to tak do końca. Jakże ironiczny tutaj ma wydźwięk prawie, które tak wiele znaczy.
W tym przypadku – zaginięcia Izabeli Procko zapewnienia jej matki: „zrobiłam prawie wszystko” może mieć kapitalne znaczenie.
Być może, że akurat to prawie i pewien zbieg okoliczności (czy aby przypadkowy, to postaram się dociec w dalszej części niniejszej publikacji ) miały decydujący wpływ na zatarcie wszelkich śladów?
Iza zniknęła nagle 21 lipca 2005 roku. Czas mijał wolno. Bólem znaczony każdy dzień, który ocierał się o czarną rozpacz, wbijał matkę Izy w niewiarę:
Nie to nie możliwe, to jakiś zły sen, to tylko koszmar! –co chwilę powtarzała te słowa i zalewała się łzami. Pokazała mi zdjęcia swojej Izuni, pokazywała zdjęcia Krzysztofa.
Miała przyjechać, była z Krzyśkiem w ciąży.. On nie chciał tego dziecka?! Dzwoniła do mnie z jakiegoś hipermarketu, pytała co ma mi kupić? Odpowiedziałam Izuni żeby lepiej kupiła dziecku jakieś fatałaszki…Powiedziała, że zadzwoni później.
Zatelefonowała. Była zdenerwowana. Pokłóciła się o coś z Krzysiem. Skąd mogłam wtedy wiedzieć, że więcej jej nie usłyszę…
To było około dwudziestej. Powiedziałam: Iza dziecko uspokój się wszystko będzie dobrze. Teraz szkoda pieniędzy na rozmowę jutro przecież wyjeżdżasz to pogadamy w niedzielę na miejscu.
Ale wewnątrz czułam jakiś niepokój. Nie mogłam zasnąć. Napisałam jej sms. Wpierw jednego, a potem jeszcze drugiego. Ne odbierała. Nigdy nie odpisała. (…)
Na miejscu okazało się, że nikt formalnie nie zgłosił zaginięcia dziewczyny. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w Paryżu od kilku lat mieszkał i pracował ojciec Izabeli , mąż Marii. To on ściągnął do pracy wpierw Izę, a potem jej brata. Mieszkali razem w łacińskiej dzielnicy.
Z bratem Izy rozmawiałem kilka razy, z ojcem nie udało mi się skontaktować. Nie chciał z nikim rozmawiać w tej sprawie z powodu pomówień i bezpodstawnych oskarżeń, jakich miała dopuścić się matka zaginionej.
Zrobiła to paryska policja. Z ustaleń śledczych wynikało, że po stronie ojca było wszystko w porządku, a relacje jego z córką były właściwe. Co prawda były niesnaski między ojcem i synem, ale nie miały one żadnego przełożenia na zaginięcie Izy (…)
Tutaj cieniem kładzie się znajomość Izy z Krzysztofem, który feralnego dnia miał ją rzekomo odwieźć pod dom? Ale nie odprowadził jej tym razem do mieszkania jak czynił to za każdym razem wcześniej? Tego wieczora do niej też nie zatelefonował. Nigdy więcej nie zatelefonował do Izy.
Na drugi dzień brat Izy dzwoni do Krzysia z zapytaniem, czy jest u niego siostra bo jej nie było na noc w domu, a nie powiadomiła, że nie wróci. Ten stwierdził, że odwiózł Izę pod dom, tam się rozstali, a jej pies jest u niego.
Był piątek, po nim sobota. Telefon Izy milczał. Nikt z jej znajomych nie widział dziewczyny. Nikt nic nie wiedział. Zaniepokojeni tym faktem ojciec i syn postanowili zniknięcie Izy zgłosić na posterunku. Zaginięcia Izy miał zgłosić Krzysiek, bo on w Paryżu był i pracował legalnie. Oni nie. Od niego dowiedzieli się, że póki co nie ma powodu dramatyzować, że to dopiero druga doba, a dorosła osoba ma prawo zerwać nagle wszystkie kontakty, bo takie jest francuskie prawo.
Krzysztof jeszcze tego dnia (sobota, 23 lipca 2005) wsiadł w samochód i pojechał do Polski. Miał coś pilnego do załatwienie i musiał coś przewieźć.
Co, skąd i dokąd przewoził Krzysztof, w drugiej części zatytułowanej: Zaginięcie Izy. Ślady i poszlaki w Polsce
(…)
Z Krzysztofem rozmawiałem telefonicznie. Zadzwonił do mnie zaraz po otrzymaniu informacji o moim pobycie w Paryżu od nadzorujących, nad prowadzonym już oficjalne śledztwem, oficerów Brygady Kryminalnej Prefektury Policji w Paryżu, z którymi spotkałem się 10 maja 2006 roku.
W słuchawce usłyszałem miły głos… dziewczyny?!
Mój rozmówca przedstawił się, powiedział: mam na imię Krzysztof, jestem byłym chłopakiem Izy (…)
Pierwszy raz rozmawiałem z nim ( w głowie wciąż niedowierzanie, że chłopak może mieć tak dziewczęcy głos) około 33 minut. Drugi raz ponad 40.
Opowiadał dużo i chętnie. Jednak ani razu nie wspomniał, że Iza była z nim w ciąży.
Zanim pojechałem do Paryża sprawdzałem wszystko co możliwe. Przeprowadziłem kilkadziesiąt rozmów, spotkań. Pomogłem też matce zaginionej Izy odzyskać pewną sumę pieniędzy od… detektywa R. Do tego wątku dojdziemy w kolejnym rozdziale książki. Znajdą się w niej oryginalne materiały archiwalne: zdjęcia, korespondencja z policją polską i francuską i MSZ, oraz inne.
Tymczasem polecam Początki poszukiwań