Ulżyło mi.
Irlandczycy, pomimo najpoważniejszych apeli ogłoszonych przez opiniotwórczą blogosferę, (w jej imieniu apelowały redakcje), zmienili zdanie. Już „Lizbona” im się bardziej podoba. Procentowo.
A ja ulgę poczułem wcale nie dla swoich zachwytów nad unijną superbiurokracją. Nadal uważam, że Unia jest „zakomuszona”. Pomysły socjalistyczne, etatyzm, besserwisserstwo – „my tu w Brukseli wiemy lepiej co jest najlepsze dla ciebie Kowalski z Kociej Wólki”, wykraczają daleko poza najświatlejsze projekty leninowskie.
Ale z dwojga złego, jeżeli nadal mają mną rządzić takie „zdolniachy” jak wszystkie dotąd, to ja już wolałbym, żeby przynajmniej niektóre „zabawki” naszym rodzimym „zdolniachom” jednak z rączek pozabierać. I nie mam wielkich wymagań w tym względzie.
Może taki superunijny prezydent uniemożliwi nocne i górskie wycieczki lokalnym prezydencikom, na linie frontów, do kraików, w których nigdy nawet kartofli nie będziemy sprzedawać? To po co tam wrzeszczeć, że guzika nie oddamy? Przecież to nawet nie nasze guziki? A na dodatek wcale nie jest pewne czy przyłączyliśmy się do właściwej strony z tym pokrzykiwaniem. Podobno zdania uczonych na temat „kto zaczął”, są odmienne od poglądów tych prezydencików. ( Trzech ich wtedy było?)
Ale to pryszczyk. Taka śmieszna wycieczka. I śmieszne rezultaty. Reszta świata była stosunkowo grzeczna i dobrze wychowana to palcami za bardzo tego nie wytykała oficjalnie. Dyplomacja to się nazywa.
Ale jest jeszcze jedna przepiękna zabaweczka, którą, być może, unijny prezydent i unijny minister spraw zagranicznych, zdejmą nam z głowy. Być może.
Być może nie wyślemy już chłopaków do jakiegoś Iraku, tylko dla tego, że rządzi tak ktoś nie tyle mało przystojny, co nie lubiany. ( Bo te cholerniki, są jednak przystojniaki! Białasa z Europy to aż zazdrość bierze!)
A za co nie lubiany? I przez kogo? Ano bardzo nie lubiany przez Wuja Sama, za pomysły sprzedawania ropy na przykład za euro, a nie za dolce… ( A był taki pomysł…)
Niby za to nasze chłopaki miały wywojować jakieś intratne rzeczy w branży naftowej czy budowlanej Ale wujek do swojego wujostwa przyznawał się jak potrzebował naszych chłopaków tam na pustyni. Z pukawkami w ręku. Bo do ropy i innych interesów to ma jednak swoich i lepszych fachowców.
O Afganistanie nie wspomnę, bo tam jedynym interesem mogą być pola makowe. Ten interes jest chyba zupełnie be? Nawet gdyby za darmo rozdawali… To my po co tam? Mamy tam krzewić co? Demokrację? Może kulturę chrześcijańską? Kapelanów swoich tam mamy… Może dopisać im to do zakresów czynności?
A jakby jeszcze wspólna polityka obronna… Marzenie… Żadnego kupowania złomu z czasów końca wojny wietnamskiej… Części zamienne i serwis mamy dostępne powszechnie w terminach i sprawności logistycznej jak części samochodowe…Przez Internet. I kulki od beryla pasują do francuskiej trąbki i na odwrót… I generałowie tez pasują na krzyż, nad Wisłą i na Loarą…
A jeszcze wspólna strategia energetyczna… Cudo! Niedźwiedź mógłby sobie rurkę budować nawet pod biegunem, żeby dostarczać bezpośrednio do Portugalii. Jego sprawa. I jego koszt. Dostarczyłby na jednolitych i tych samych zasadach całej sieci unijnej.
Milsze mi te moje marzenia niż nieudaczność w tych sprawach, wszystkich naszych kolejnych rządów. Bez względu na kolor sztandaru. Na talentach naszych wodzów, w tychże sprawach wychodzimy jak Zabłocki na mydle. Ja myślę, że nasze chłopaki mają trochę za wiele na swoich słabowitych główkach. Jak unijne prezydenty i ministry troszkę im pozdejmują, to chłopaki odetchną ździebko i jakimiś praktycznymi rzeczami dadzą radę się zająć. Zbudowanie kawałka drogi to trochę prostsze niż pójść na wojenkę, nie przegrać i wrócić z kasą. Nasi, to po prostu jeszcze nie ta klasa…
To sobie marzę…