Nadzieja jest … matką głupich. Nic się samo nie zrobi. A jeśli już nasze wybory nie mają wpływu na fakty, to nic nierobienie jest na rękę wszystkim naszym wrogom.
Przyczynkiem tego felietonu jest reelekcja Barroso, a może nawet nie wybór, lecz akceptacja, bo przecież Europejskim Deputowanym dano jedynie do akceptacji kilka kandydatur – niewybieralnych i ostatecznych. A więc nowy stary pierwszy sekretarz Komisji Europejskiej.
Jak słusznie wypomniał mu Nigel Farage, jest on politykiem beznadziejnym. Ostatnie pięć lat to pasmo jego niepowodzeń. Największe projekty europejskiej biurokracji padały. Przypomnijmy te porażki. Pierwsza to oczywiście Traktat Konstytucyjny odrzucony przez Francję i Holandię, dalej Strategia Lizbońska przedstawiana jako zbawienie kiepsko się rozwijających gospodarek europejskich, strategia o której po czterech latach dziś już nie pamięta. Kolejna to Traktat Lizboński odrzucony demokratycznie w Irlandii, przez co biurokraci unijni są narażeni na totalne ośmieszenie, zmuszając Irlandczyków do ponownego głosowania. Dla Polski i wielu innych krajów europejskich najdotkliwszy będzie Pakiet Klimatyczny, którego jedynym skutkiem będą ogromne koszty dla firm i obywateli. Są też porażki mniejsze np. niedotrzymane obietnice porzucenia hymnu i flagi Unijnej. Ostatnia niby mniejsza, ale pamiętajmy, że symbolika totalitaryzmów jest jednym z fundamentalnych narzędzi wpływu na ludzkie umysły.
O tym, co komitet centralny (komisja) Unii Europejskiej spieprzył w polityce zagranicznej można by długo. Przypomnijmy więc sobie brak zdecydowanych działań w trakcie gruzińskiego konfliktu (bo przecież polski prezydent wraz z najwyższymi przedstawicielami Ukrainy i krajów bałtyckich zrobił więcej niż śmieszna europejska instytucja o potężnej władzy). Przypomnijmy także niemrawe i niechętne zachęty w kierunku Ukrainy, by weszła na ścieżkę integracji. Dziś zresztą Barroso podkreśla, że jest przeciwko szybkiemu włączeniu Ukrainy do Unii. Wpisuje się to wraz z poparciem Nord Streamu w prorosyjską politykę pierwszego sekretarza (komisarza) Barroso.
Takiego więc sobie marnego Przewodniczącego Komisji Unii Europejskiej wybrali przedstawiciele socjalistycznych republik europejskich. No ale i nasi sekretarze partyjni nie byli nigdy wybitni.
Na koniec optymistyczna informacja, wskazująca na słuszność angielskiego przysłowia: No great loss but some small profit (nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło).
I może właśnie dzięki Anglikom coś się rypnie.
Dlaczego? Ano dwa tygodnie temu Daily Telegrapf przeprowadził sondaż z pytaniem: Jeżeli przejdzie TL bez referendum to czy chciałbyś by Brytania została w UE? Wynik 43 do 26 za wyjściem z UE.
Brytyjscy konserwatyści proponują prezydentowi Czech (Klausowi, o Kaczyńskim nie słyszałem), by wstrzymał ratyfikację TL do wyborów na wyspach. Jeśli do władzy wrócą konserwatyści (a wszystko na to wskazuje), to w UK będzie referendum ratyfikacyjne.
Nadzieja zawsze umiera ostatnia.
PS. Na kilku prawicowych portalach rozpoczęła akcja poparcia Irlandczyków chcących głosować na Nie w piątkowym referendum. Przyłączcie się do niej Szanowni czytelnicy.
komentarze
MarkD
A czego Ty oczekiwałeś/oczekujesz po kimś, kto był (?) wyznawcą Mao i członkiem maoistowskiego Rewolucyjnego Ruchu Portugalskiego Proletariatu, hę?
“Przedstawiony do akceptacji”... jakie to demokratyczne. Tak demokratyczne, jak przedstawienie do akceptacji przyszłego sekretarza KC PZPR. :)
Pozdro.
Magia -- 28.09.2009 - 18:03Ja?
Magio, niczego od nich nie oczekuję. Ja się po prostu boję.
xxx -- 29.09.2009 - 17:38Radio online: