Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu oddalił skargę Powiernictwa Pruskiego przeciwko Polsce [Google za Gazeta.pl]. I okazało się, co się miało okazać. Niemcy, przesiedleni z Ziem Zachodnich i Północnych nie mają żadnych praw do pozostawionych tam majątków. Polska nie ma obowiązku stanowienia przepisów, które by im takie prawa dawały.
To dramat. Zarówno dla Powiernictwa Pruskiego w Niemczech jak i dla jego zwierciadlanego Powiernictwa w Polsce. Tracą rację bytu. Rację opartą na wzajemnych pomówieniach Polaków i Niemców o złe względem siebie intencje i wzajemne dybanie na majątek.
W takiej sytuacji również zastrzeżenia do dodatkowego protokołu uzupełniającego Traktat Lizboński tracą sens nadawany im przez Annę Fotygę w imieniu Prezydenta. Niemcy nie mogą się odwoływać do przedwojennego prawa własności. Protokół ten ma inną wadę. Jest wzmocnieniem socjalistycznych tendencji gnębiących państwo. I jako taki się nadaje do odrzucenia.
To jednak w oczach Prezydenta musi być uznawane za zaletę. Znowu wyszło odwrotnie od zamierzeń. I znowu z winy tego wstrętnego Zachodu.
Uporczywie natomiast odgrzebywana przez przeróżnych nadgorliwych szczególarzy kość niezgody została ostatecznie pogrzebana. Niemcy nam niczego nie odbiorą. Nawet, gdyby rzeczywiście chcieli. Bo Pruskie Powiernictwo, to nie Niemcy. Podobnie jak Polaków nie reprezentują polscy ortodoksi.
Ale strachy antyniemieckie mają nieodparty powab. Dam głowę, że się niebawem pojawi kolejna inicjatywa kolejnego, nieco zezowatego posła. Zezik jest bowiem przy wypowiadaniu nieprawd obowiązkowy. Po tym ludzie uczciwi mogą, według jakiejś w dzieciństwie czytanej powiastki, poznawać oczajduszów. To bardzo wygodny sygnał. Patrzę na kogoś i widzę, kłamie czy nie. Bo ci co kłamią, muszą badawczo spoglądać w głąb swojej duszy a ta mroczna jest, jak ich sumienie. I, jak każda dusza, do piekła się nie spieszy. Wyrywa się więc zajadle. I stąd zezik. I oczopląsik.
Pojawi się oto może odkrycie, że jakaś kolejna Erika zamierza odciąć zachodnie wiatry. Skazani na mroźne powiewy od wschodu utracimy należytą wydajność z hektara i sznurek do snopowiązałek, lekkomyślnie obecnie rozwijany, uplącze nas w szarą sieć. Z czterema nogami. Stolika.