Rząd pozwolił sobie nie przyjąć amerykańskich propozycji w sprawie tarczy antyrakietowej, gdyż uznał je za niewystarczające. Interesujące jest, że opozycja PiSowska nie próbuje nawet dyskutować meritum problemu, czyli czy propozycje amerykańskie były może jednak wystarczające i gdzie jest granica kompromisu, lecz momentalnie zaatakowało rząd Donalda Tuska z pozycji, że tak powiem pryncypialnych – że odrzucenie propozycji USA jest ustępstwem na rzecz Rosji.
Co ciekawe, to, co Gosiewski wyraził językiem ciężkim, lecz politycznie wciąż poprawnym, na prawackich portalch typu S24 nazywane jest bez ogródek – ZDRADA !!!
Tego właśnie momentu dotyczy mój wpis. Czy możliwe jest w Polsce zbudowanie w miarę normalnego systemu politycznegom, jeśli licząca się partia de facto permanentnie i w każdej właściwie sprawie stawia swemu głównemu oponentowi najcięższy możliwy zarzut – zdradę, czyli działania inspirowane knowaniem obcych mocarstw (no bo zarzuty stawiane wobec PO przy różnych okazjach dotyczą zdrady podwójnej – jednym razem na rzecz Niemiec a innym na rzecz Rosji)?
Sądząc po klimacie jaki został przez środowisko tzw. prawicy patriotycznej zbudowany wokół rządu PO, śledząc wypowiedzi liderów PiS, dziennikarzy Radia Maryja, Naszego Dziennika i Gazety Polskiej wydaje mi się, że na obecnym etapie podziałów narodowych nie ma już żadnej możliwości zbudowania konsensusu w jakiejkolwiek ważnej sprawie. Prawica wpadła w pułpkę własnej narracji i nie potrafi już konstruować krytyki działań PO w bardziej subtelny sposób. Praktycznie zaraz, na samym początku każdej sprawy, w przypadku pojawienia się rozbieżności opinii, krytyka działań rządu sprowadza się do zarzucania Platformie Obywatelskiej działań z niskich, wręcz kryminalnych pobudek. Jednym słowem, jeśli PO budzi się z lenistwa, to tylko po to, żeby ukraść albo zdradzić.
Zdumiewające jest, że prowadząc taką kampanię, opozycja PiSowska narzeka jeszcze ustami posła Gosiewskiego, że Platforma unika informowania jej o szczegółach negocjacji z USA, podczas gdy równocześnie poseł Karski domaga się ujawnienia “wszystkich ustaleń premiera Tuska poczynionych w trakcie jego wizyty w Moskwie”, niedwuznacznie sugerując, że premier wykonuje moskiewskie instrukcje. Rozumiem, że gdyby minister Sikorski przekazał opozycji, że rozmowy toczą się np. wokół kwoty 200 milionów dolarów wsparcia dla Wojska Polskiego, to poseł Karski zasugerowałby nazajutrz, że kwotę tę nakazał Tuskowi wyznaczyć osobiście prezydent Putin, wiedząc na podstawie informacji FSB, że jest ona zdecydowanie ponad siły amerykańskiej administracji.
Wydaje mi się zatem, że w tej skrajnie wyniszczającej atmosferze nieufności i bezczelnych zarzutów bez pokrycia nie ma mowy o budowaniu spójnej polityki zagranicznej w ramach kohabitacji, gdyż prezydent Lech Kaczyński dość jednoznacznie indentyfikuje się z polityką prowadzoną przez PiS. W tej sytuacji rząd musi działać w sposób wyjątkowo ostrożny, gdyż wyjątkowo łatwo może zostać zaszachowany – prezydenckim wetem w przypadku działań nieuzgodnionych z opozycją lub bezpardonowym komplikowaniem międzynarodowych negocjacji przez stronę prezydencką połączonym ze zdradzaniem ważnych szczegółów, które powinny pozostać utajnione i sugerowaniem przez PiS działania z niskich pobudek w przypadku przeciwnym. Z tym ostatnim mieliśmy właśnie dopiero co do czynienia na przykładzie negocjacji w sprawie tarczy.
Wydaje się, że jedynym sposobem utemperowania prezydenta jest w tym przypadku atak. PO powinna w sposób niejawny utrudniać działania Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, na czym przecież mu tak bardzo zależy. Być może należy prezydentowi postawić nieformalne ultimatum – albo Polska udzieli poparcia polityce Rosyjskiej w Gruzji albo prezydent zaprzesta “mieszania” w sprawie tarczy. Taka gra jest ryzykowna, ale ma przecież swój urok.