Smutek.


     W Trójce piękna muzyka. W głowie myśli. Na zewnątrz biało i w końcu zimowo, mroźnie.

     Zmarł Ryszard Kapuściński, smutno mi,dziwne, rzadko kiedy jest mi smutno, jak ktoś umiera, no bo w sumie obca osoba, nie przeżywałem jakoś nawet żałoby po papieżu specjalnie.

    Śmierć wydaje mi się czymś jednocześnie bliskim, normalnym i niegroźnym, z drugiej strony zaś czymś totalnie abstrakcyjnym i nieznanym, czymś , co mnie jeszcze nie dotknęło, nikt  z moich najbliższych nie umarł, nie straciłem, żadnego przyjaciela.

    Śmierć spotykała i dotykała mnie w książkach, pamiętam, jak płakałem prawie przy niektórych scenach, jak mnie wzruszały losy bohaterów z ,,Okrętu widmo" Frederricka Marryata i okrutna śmierć jednej  bohaterki. Jak czułem gniew, nienawiść i bezradność, gdy czytałem o śmierci wodzów Dakotów: Crazy Horse`a i Sitting Bulla w młodzieżowych powieściach Fiedlera (syna) i Szklarskich.

    Śmierć znam z filmu: cudowny, piękny film ,,Inwazja barbarzyńców", film o umieraniu, w którym śmierć nie ma żadnej demonicznej roli,choć jest zła, bo kończy życie, które jest najwyższą wartością, film dokonuje apologii życia, choć o śmierci, z którą jednak bohater się godzi.  Film ,,Czwarte pięto"-cudowna opowieść o chłopakach chorych na białaczkę, tzw. łysolkach, młodych a już prawie umarłych, ale silnych i mądrych przez to, że muszą radzić z sytuacją, która normalnie 15-latków nie dotyczy. 

    ,,Oskar i pani Róża" książka Schmitta i także sztuka teatralna- dzieło mądre, o umieraniu, o miłości , o dzieciach, coś jedynego w swoim rodzaju, szczególnie zobaczenie wersji teatralnej porusza( kiedyś w Teatrze TV było)

    Jeszcze o realnych śmierciach, nie tych literackich czy filmowych. Tomek Bekiński, pamiętam, poruszyło mnie, wiadomość chyba dotarła w Wigilię albo dzień przed jakieś 6,7 laty, że Nosferatu( jak go niekiedy nazywano) już na zawsze pożegnał się ze swoją kryptą. Utalentowany, mądry, z pozycją zawodową, ze znanej rodziny, jednak nie umiał żyć, nie chciał.  Kilka lat później zabito jego ojca, Zdzisława Beksińskiego, malarza, któremu temat śmierci ani wżyciu ani w sztuce obcy nie był: nie wierzę w takie rzeczy, ale jakieś fatum jakby nad tą rodziną ciążyło.

    Jacek Kaczmarski- tu nawet nie śmierć, ale umieranie musiało być straszne, jak słyszałem jego głos w czasie choroby( rak krtani), ogarniało mnie przerażenie. Nie udało mu się wygrać, a wydawało się, że może jeszcze pożyje, może chorobę uda się zwalczyć, cofnąć, zlikwidować, zredukować.

    Czesław Niemen- smutno mi było jak dzisiaj. Jeszcze w międzyczasie, niedawno całkiem, umarła wielka dama polskiego bluesa-Mira Kubasińska, której głos pewnie nie tylko u mnie wywoływał i wywołuje dreszcze zachwytu. 

    W trójce piękna muzyka. Za oknem wciąż biało. W głowie jeszcze więcej myśli.

    Pora spać.

Jeder stirbt für sich allein- podobno.

komentarze (5)SkomentujJeżeli na tej stronie widzisz błąd, .
  1. ano, smutek...

    Nie lubię stycznia. Trzy lata temu zmarł Niemen, a ja wsiadałam do samolotu, żeby się zdążyć pożegnać z moim bratem, który 3 lata walczył z rakiem. Nie zdążyłam, lądowałam w Warszawie, kiedy Sławek odszedł. Miał tylko 42 lata i z tym trudno się pogodzić, bo inaczej jest, kiedy odchodzi człowiek w tzw. sile wieku.
    Szkoda, że Kapuściński nie napisze już żadnej książki. Przeczytałam wpis Passenta na jego blogu, bardzo poruszający. Przejrzałam prasę zachodnią, wszędzie wspominają o Kapuścińskim. To był człowiek przez wysokie C. Nikt nie wspomniał, że choruje, że coś z nim nie tak ostatnio - i ta wiadomość spadła tak niespodzianie. Jak to - zmarł?! Jakim prawem?! Ladnie Borsuczek powiedział o tej najciekawszej podróży...

  2. Smutno...

    "Inwazja barbarzyńców" - piękny i mądry film.
    Ryszarda Kapuścińskiego żal... Miałam szczęście go znać. Wielki, skromny, dobry człowiek. Nigdy nie zapomnę, że stanął kiedyś w mojej obronie, gdy wyrzucano mnie z pracy. Nic nie pomogło, ale to, że On próbował, poczytuję sobie jako ogromny zaszczyt.
    Rozmawialiśmy nieraz o muzyce, wśród swojej nieskończonej ciekawości świata był też wielkim melomanem...

  3. Nie..

    Nie całkiem sie odchodzi,fizycznie ,oczywiście tak,ale
    pozostaje ludzka pamięć-tyle życia ile pamięci w ludziach.Warto żyć jesli ta pamięć pozostaje,żal,że
    Ci co odeszli już tego nie są?? w stanie zobaczyc czy
    usłyszeć.Przed odejściem mieli świadomość,że coś tam
    po ich życiu w ludziach pozostanie.Dalekie to od wieczności , ale zawsze coś.

  4. To bym wyrył na ścianie na Banacha

    "Przechodniu, Powiedz Prawdzie, że tu poległem, posłuszny jej prawom"

  5. Smutek...

    Nie dostrzegamy wielkości tych ludzi dopóki żyją. refleksja przychodzi zawsze kiedy staje się tragedia, dana osoba umiera. Żal mi było Kaczmarskiego, Niemena, Kapuścińskiego a dzisiaj p. Feldman.
    Spieszmy się kochac ludzi...

    2007-01-25 03:24surad27385z zafascynowaniem patrzę...www.surad.salon24.pl

archiwum postów »

PnWtŚrCzPtSoNd
     12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930
31