Pod ostatnim moim wpisem mała dyskusja się wywiązała o filmach i książkach związanych z Indianami. Więc jedźmy z tym dalej. Wszystko jest bardzo spontaniczne, co piszę, bez przygotowania( rzadko mi się zdarza, zawsze zgłębiam temat, zanim coś napiszę, ale teraz mój pseudoprofesjonalizm odstawiam) i polecam kilka rzeczy.
Niektórym pewnie sie to dziwne wyda, w sumie moje polecenia takie dziecinne będą. No, ale jak Anewak pisze o bajkach, to ja mogę o książkach dla dorastających chłopców:) ( czyli dla siebie m.in, he, he, to tak żart, nieśmieszny zresztą, ale dobry, jak to w ,,Dymie z papierosa" Marii Czubaszek mówiono.
Więc tak (czy ja już pisałem, że uwielbiam zaczynać zdania od więc), oto lista Grzesia (nie Wildsteina):
1. ,,Złoto Gór Czarnych" Alfred i Krystyna Szklarscy- trzeba przeczytać, nie trzeba tłumaczyć, i o Dakotach
2. Wszystko Arkadego Fiedlera, co obu Ameryk dotyczy, staroświeckie, z humorem, z klasą
3. Curwood- ,,Łowcy wilków", ,,Łowcy złota"- nie trzeba tłumaczyć
4.Marek Fiedler ,,Szalony koń"- jedna z może 5 książek, przy których się popłakałem prawie, i o Dakotach zwanych Siuksami przez wrednych gringos, ale tak ich zaczęli nazywać Francuzi,
5. Jan Longin Okoń- wszystko czyli ze 4 powieści, bo o Tecumsehu( przy okazji popatrzcie na adres mojego bloga)
6. Karol May ,,Winnetou", bo Karol May, bo Winnetou, bo Apacze. Howgh!
7. ,,Geronimo" -film, bo Geronimo, bo Apacze, bo ostatni walczący Indianie, choć nie wiem czy Nezpersi nie walczyli jeszcze wtedy i troszkę później.
8.,,Jeremiah Johnson"-bo widoczki, bo walka, bo klimat, bo Redford Robert,
9.,,Tańczący z wilkami"- nie trzeba tłumaczyć
10. ,,Przystanek Alaska"-bo Ed, bo Marilyn, nie trzeba poza tym tłumaczyć
11.,,Apocalypto"- po prostu dobre
To tyle propozycji na szybko. Oczywiście nie wiele z nich się dowiecie, ale żeby wiedzieć cuś o Indianach to trza książki naukowe czytać, a nie pierdoły. Pierdoły czytamy dla przyjemności, dla wrażeń, dla klimatu.
Howgh!
Hokka hey!
Grześ vel Tecumseh
PS. No i słuchać należy Hendrixa, Tori Amos i Sepultury, bo wszyscy oni indiańskie korzenie mają.No i Armii (aksjomat, tłumaczyć nie trzeba)A no i Ennio Morricone, choć u Sergio ,,Spaghetti" Leone Indian prawie brak, to wroga też należy poznać i dlatego seria filmów Sergio warta polecenia:
,,Pewnego razu na Dzikim Zachodzie"
,,Za garść dolarów więcej"
,,Garść dynamitu".
To przerobiło się to co tu wypisałeś..:)
Zapomniałeś o Wiesławie Wernicu - co prawda indian tam wiele nie było ale klimat..
A gdzie- "Dobry ,zły i brzydki", "Pewnego razu na dzikim zachodzie"? Też miodzio.. :)
Pozdrawiam i zapraszam...
no tak zapomniałem, a jedna recz Wernica nawet mi na półce stoi. Dużo on tego pisał, taki polski May.Pozdrówka.
Dla mnie najwspanialszymi powieściami o Indianach są powieści James'a Fenimore Coopera (dla dzisiejszej młodzieży nudne, bo za długie i rozwlekłe): "Pogromca Zwierząt", "Ostatni Mohikanin", "Tropiciel Śladów". Nie można też zapominać o Sat-Okh, bez względu na wątpliwości związane z tą osobą.
A Woroszylskiego Wiktora "I ty zostaniesz indianinem" - czytałeś?
A Cherilyn Sarkisian La Pierre (Cher) - słuchałeś?
;)
jestem za, choć nie była to moja najbardziej ulubiona pozycja, ale przeczytałem wszystkie pięć części.
Vlad, No własnie, że Woroszylskiego nie czytałem. Dziwne:), no, a Cher, jesli to ta Cher to znam. Ale nic o jej indiańskich korzeniach nie wiedziałem.
Polecam książkę Piero Pieroni WIELCY WODZOWIE INDIAN.
Kunszt prowadzonych wojen z "bladą twarzą".
Rówież książkę Ulrich W.Hisinger INDIANER IN NORDAMERIKA.Autentyczne zdjęcia indian od 1865-1890 jak również spis nazwisk fotografów pionierów.
P.S.
Zdanie zaczynasz od ...
A więc...trafiłeś w czuły punkt prawdziwego mężczyzny.
Jak obiecałem ja tu jeszcze wrócę.
polecam
Się nie znam na indiańskich sprawach zupełnie. Ale mogę zadać Ci pytanie niepolityczne w końcu i w miarę neutralne (Twoich kulturowych fascynacji również nie podzielam) dotyczące tematu wpisu. Czy czytałeś książki Cejrowskiego na ten temat? "Rio Anakonda" czy cóś tak było chyba? Co sądzisz? Czy możesz polecić?
Mam znajomego, któremu chcę podarować wyżej wymieniony tytuł. I się zastanawiam. A Tyś jedynym mi znanym "indianistą".
PS. Choć Curwooda uwielbiałem wręcz! Nigdy nie czytałem tak pięknie napisanych stron o przyrodzie, przynajmniej tak z dzieciństwa pamiętam.
Pozdrawiam!
umknęły moje wpisy pod poprzednim wątkiem, na ten temat.
Ech, zapadam się w sobie, a Grześ już wyłazi :(.
Magua dostał to na co zasłużył, za Unkasa.
A telewizyjne panienki, tłumaczą z angielskiego - rifle- karabin, a nie, strzelba.
Ale co one wiedzą o indianach i broni.
Niech kurwa.. idą podpaski sprzedawać.
Przecież byłeś inspiracją do nowego wpisu:),poza tym wspomniany ,,Jeremiah Johnson", o którym mi przypomniałeś.
Marian, Cejrowskiego niestety nie czytałem, ale go lubię bardzo, myślę, że książka dobra i warto , sam się musze za nią wziąć. A określenie indianistaw w odniesieniu do mnie to za dużo, ja tam tylko grześ jestem, co lubi różne rzeczy czytać. Oczywiście zdarzało mi się i naukowe opracowania o Indianach czytać, ale ekspertem nie jestem.
Pozdrówka.
Jak już do mnie przychodzisz, to pisz na temat.
Tematem jest opracowywanie przewodnika poczatkującego indianisty, ewentualnie miłe pogawędki o niczym, a nie z grubej rury o mediach tu waliszi jeszcze się czepiasz Jankego.
PS. Jak cię zapraszałem, byś coś politycznie niepoprawnego napisał albo ostatnio jak napisałem, że mile widziane komentarze o wszystkim, to się nie pojawiłeś.
Ale dzięki za kolejne docenienie mojego bloga.
Dzień bez Blizny 05 to dzień stracny:)
tyleż tego w młodzieństwie przeczytałem... czas powrócić do tych lektur... już zaplanowałem wyścigi z synem przez wertepy "Pana SAmochodzika" :)
"Małego Wielkiego Człowieka" - tak książkę Thomasa Bergera, jak i jej ekranizację z Dustinem Hoffmanem... A z innych westernów pewnie "Był tu Willy Boy"... I jeszcze parę rzeczy by się znalazło, ale już nie chcę przynudzać.
Pzdr
świetne, oglądałem, ,,Małego wielkiego człowieka" ani ksiązka ani film niestety nie znam, choć już książkę miałem zamiar nieraz poźczyć czy kupić.
Jeśli chodzi op filmy to ja uwielbiam Sergio Leone, też Pekinpaha warto ,,Dziką Bandę" i inne reczy. Zresztą westernów to ja się w życiu naoglądałem i naczytałem, tylko już wielu nie pamiętam. A oczywiście ,,Siedmiu Wspaniałych" wspaniałe:).
ale jeszcze Geronimo -żywot własny
Drogi Grzesiu, właśnie przeczytałem Twoje boje o Passenta.(w blogu Jachowicza)
Przyjmując założenie, ze Passent ma się tak do Knuta Hamsuna jak poststalinowski komunizm do hitleryzmu(zwłaszcza w Norwegii) i dokonując redukcji, zachowujemy pewne proporcje.
Ja jako wielbiciel norweskiego noblisty, nie mogłem zrozumieć jego ziomków –tyle lat po wojnie a niechęć do pisarza wciąż silna.
Prosto wyjaśniła to zjawisko, poznana przeze mnie, krewna Hamsuna-to kwestia zasad i przyzwoitości.
Z Passentem sytuacja ma się podobnie. Choćbyś przywoływał i Agnieszkę Osiecką nie zmieni to mojej opinii.
Czasy późnego Gierka nie wymagały specjalnej odwagi by powiedzieć –nie!
Wystarczyła odrobina charakteru.
Sam podajesz przykładu ludzi, którzy potrafili wykazać się, choćby ,charakterem.
A Passent przyjął rolę Urbana soft.
Niegdysiejszy dyskretny chwalca ancien regimu w roli piewcy demokracji.
Naprawdę nie wyczuwasz tu fałszu?
D.P. bryluje bon motami, lawiruje-broniąc swego życiorysu. Ma swój fan club
Dla mnie niepojęte.
Jakiś czas temu pewien wiedeński antykwariusz pokazał mi- wg niego- fantastyczne akwarele niejakiego Schicklgrubera
A ja nie podzielałem jego zachwytu z pozycji jak najbardziej niemerytorycznych.
I z tych samych powodów nie zachwycam się ani erudycją ani piórem ani kulturą i inteligencją Passenta.
Pozdrawiam
1. Wkurza mnie gdy Passent pisze obsesyjnie o Kaczyńskich, z niechęcią, bez humoru, bez dystansu, zdarza mu się to coraz częśćiej, wkurza mnie gdy robi porównania PRL z obecną władzą, bo sam tamtą wspierał , więc nie powinien zarzucać PiS-owi metod, które kiedyś mu się podobały.Wkurzyło mnie jak napisał o Michalskim coś w stylu, że szkoda, ze go ZOMO nie pałowało czy jakos tak.
Wkurzało mnie, gdy niektórzy tam goszczący wypowiadali się agresywnie i niefajnie np. na temat wyglądu Kaczyńskich, wzrostu itd.
2. To nie zmienia, że Passent napisał kilka zadaniem moim świetnych tekstów, nie zmienia tego faktu jego pisanie w stanie wojennym.
3. Passent nie wypiera się swojej przyszłości, jest jakos tam uczciwy, pisał sam o swoim oportunizmie, o swoim braku odwagi, chęci do bycia w opozycji itd.
4. Jeszcze co do tego fan clubu Passenta to na blogu passenta akurat niema żadnego fan clubu sierot po PRL czy jakoś tak, jest mnóstwo sensownych ludzi, piszących, wykształconych, majacych taką wiedzę i piszących w taki sposób( także w innych blogach ,,Polityki", ze ja wymiękam). W większości mają w miarę podobne poglądy, ale czytanie ich jest , a razcej jesli chodzi o blog Passenta to po części było przyjemnością. Dlaczego było? Bo pojawiło się mnóstwo osób zwyczajnie wrednych i chamskich, które swojego zacietrzewienia i nienawiści do autora nawet po śmierci jego znajomego z redakcji kapuścińskiego nie umiały nie wyrazić. Passent napisał wpis, wspomnienie ,,Rysiek", poczytaj co niejaki Bernard, zresztą słynny antylustrator z Salonu 24 tam wypisywał, było to niesmaczne. Te osoby poza przytaczaniem Kaczmarskiego, dokładnie w ilości jednego wiersza nie mają nic do powiedzenia, nie odnoszą się w ogóle do meritum, tylko wypominają teksty ze stanu wojennego. Jest to i nudne, i niekulturalne, szczególnie, że każdy na tamtym blogu wie, co Passent wypisywał wtedy i wielu negatywnie go ocenia.
5. W salonie o Passencie pisano per skurwysyn, gnida,łajza, itd. Po d wpisem jachowicza w dodatku nikt( poza Vladem chyba), w tym osobowość blogowa, he, he, Galbą zwana nie zrozumiała o co mi chodzi. tzn. wmawiali mi, że dokonuję jakiejś obrony Passenta i jego osoby, gdy ja pisałem, ze gość dobrze pisze. Ja to oddzielam od jego życia.Nie broniłem Passenta, wyraziłem moją opinię na temat jego tekstów. Mogę kogoś uważać za świetnego, uczciwego gościa i jednocześnie za literackiego analfabetę i tak samo mogę uważać kogoś za nieszczególnie wartościowego człeka( o Passencie tak nie myślę, bo nie znam az tak dokładnie jego życia, by go oceniać) i twierdzić, ze pisze genialnie.
Pozdrawiam
Eh, ale się rozpisałem.
Celowo powołałem się na przykład Hamsuna.
Bowiem społeczeństwo norweskie było(jest?) społeczeństwem plebejskim(nie wartościuję!) Dziś nazwalibyśmy je moherowym. Jasnych zasad i jednoznacznych kryteriów oceny.
Trudno sobie wyobrazić Hamsuna po wojnie ,mimo genialnego warsztatu jako opiniotwórczego publicystę.
Atakującego przy tym króla i rząd- jakimkolwiek by on był.
I dlatego nie dziwię się atakom nawet wściekłym.
Dobrej nocy
... podoje, Grzesicku, propozycje, ftóryk chyba jesce tutok nie było. Jeśli idzie o barzo młodego indianiste, to chyba najlepiej, coby zacął od ksiązki czeskiego pisorza Miloslava Stingla "Indianie na wojennej ścieżce". Jest tyz tako ksiązka Sławomira Siereckiego - nie wiem, cy nie przekręce kapecke tytułu - "Prawda i legenda o Dzikim Zachodzie", trza jednak mieć na względzie, ze jest tamok sporo błędów, na przykład (to akurat Indian nie dotycy) o udziale Polaków w obronie Alamo - Polacy rzecywiście brali udział w antymeksykańskim powstaniu w Teksasie w rokak 1835-1836, ale w Alamo akurat ik nie było (skąd sie w ogóle wzięło dość powsechne mniemanie, ze byli - to juz osobny temat). Dlo storsyk pocątkującyk indianistów obowiązkowom lekturom bedzie "Pochowaj me serce w Wounded Knee" Dee Browna. Jest tyz moim zdaniem całkiem niezło, a mało znano "Historia wojen Indian Ameryki Północnej" zbiorowego autorstwa, wydano przez wydawnictwo Akcydens w Poznaniu. Mozno tyz sięgnąć do ksiązek dwók osób zalicającyk sie do najlepsyk indianistów w Polsce: prof. Gąssowskiego i prof.Rusinowej. Ten pierwsy napisoł ksiązke "Indianie Ameryki Północnej od początków po wiek XIX", a ta drugo - "Indianie, traperzy i osadnicy w dziejach amerykańskiego Zachodu". Poza tym prof. Rusinowa (wspólnie z poniom Ewom Nowickom) wydały zbiór przemówień wybitnyk wodzów pt. "Indianie Stanów Zjednoczonych" wydany przez PWN. No i interesująco moze być jesce autobiografia słynnego wodza Apaczów - Geronimo, przetłumacono na polski. Trza ino mieć na wzglądzie, ze słowa wielkiego wodza spisywoł dziennikorz i nie wiadomo na ile rzetelnie je spisywoł.
Jeśli idzie o literature anglojęzycnom, to jest - kruca! - tako obfitość, ze nie podejmuje sie podania moik typów.
A z filmów dorzuciłbyk jesce łestern "Złamana strzała" z Jamesem Stewartem w roli głównej. Jest to film oparty na autentycnyk wydarzeniak i zarozem jeden z pierwsyk łesternów rehabilitującyk Indian.
A worce jesce pedzieć, ze w internecie istnieje całkiem niezło "Encyklopedia Westernu", o tutok: http://western.oeiizk.waw.pl/start.html
No i na rozie to chyba telo :-)
...że tych lekturek nie czytałam... bo mi się nie chciało... ale "Białego Mustanga" czytałam... a Sepultura jest, że tak powiem w swoim języku "mrrrauuu..." :D
P.S. Notka faktycznie na luzzzie :D