06.01.2003-01-06 Jezu ufam Tobie !
Mędrcy świata, monarchowie
Gdzie spiesznie dążycie ?
Powiedzcież nam, Trzej Królowie
Chcecie widzieć dziecię?
Ono w żłobie nie ma tronu i berła nie dzierży,
A proroctwo jego zgonu już się w świecie szerzy
Przed Maryją stają społem,
niosą Panu dary
Przed Jezusem biją czołem,
składają ofiary
Trzykroć szczęśliwi Królowie, któż wam nie zazdrości?
Cóż my damy, kto nam powie, pałając z miłości?
Tak, jak każą nam kapłani
Damy dar troisty:
Modły, pracę niosąc w dani
I żar serca czysty.
To kadzidło, mirrę, złoto niesiem, Jezu, szczerze,
Co dajemy Ci z ochotą, od nas przyjm w ofierze!
Kolęda, która „spłynęła” mi sama z palców na klawiaturę gdy usiadłam dziś do komputera. Jej ostatnia zwrotka natomiast to moje dzisiejsze odkrycie – znalazłam ją gdy chciałam coś sprawdzić (upewnić się czy dobrze odtworzyłam z pamięci pierwszą zwrotkę). Inne odkrycie to to, że Święto Trzech Króli
To Dzień Objawienia Pańskiego
A osobiście dla mnie to już zawsze będzie dniem ślubu moich rodziców.
:-{)))
Marysia (zagrypiona) nie mogąc się dorwać do swojego repertuaru w tv z powodu okupowania telewizora przez pewnego kibica futbolu w naszym domu:
”...szkoda, że w trakcie meczy nie ma takiego napisu – cdn i na przykład żeby to było następnego dnia – bo wtedy nie trzeba by było tak długo czekać na kreskówki i filmy”
Ps.
Władysław Zambrzycki „Kwatera Bożych pomyleńców” oraz „Pamiętniki Filipka”
książki do przeczytania. Dlaczego? Bo to ulubione lektury jednego z moich ulubieńszych aktorów.
27.04.2003 Dzień Miłosierdzia Bożego
Wielbić Pana chcę
Radosną śpiewać pieśń
Wielbić Pana chcę
On źródłem życia jest…
Zdaje się fragment psalmu, siedzi mi w głowie od kilku ostatnich miesięcy.
Apokalipsa znaczy objawienie !!!
13.05.2003 Jezu ufam tobie
epilog – prolog
Ze wszystkich stron (używając przenośni – zadają mi je wróble na płocie i sroczki skaczące po trawniku a najbardziej głos, który z nami rozmawia gdy dopuścimy go do głosu) atakuje mnie pytaniem „dlaczego?”
Poetyckiej stronie mej natury odpowiada takie wytłumaczenie:
...Kto kocha ten nie pyta dlaczego,
tym bardziej nie pyta o to ten, kto widzi niedoskonałość swej miłości ( pierwszy werset zasłyszany, drugi mój i bardzo o mnie)
Tak bardziej prozą – wytrącił mnie z rytmu pisania duży rozdźwięk między moim ja idealnym a realnym.
A tak całkiem współcześnie rzecz ujmując: chciałam
Cię rozreklamować Panie Boże gdy nagle spostrzegłam
( ale kanał! ) – jestem ze swoim życiem totalną
antyreklamą Ciebie.
Nadal czuję niedostatek, więc może wyjaśni coś moja modlitwa, której nie opowiedziałam w moim dzienniku. Dostałam odpowiedź na nią lecz jej nie rozumiałam ale do rzeczy:
Może to było jesienią 2001 a może wiosną 2002 w każdym bądź razie był taki tydzień gdy modliłam się do Ciebie Boże o siłę. Starałam się funkcjonować sprawnie a przy każdej swojej niezręczności i ewidentnej niemocy powtarzałam w myśli z uporczywością maniaka daj mi siłę ! daj mi siłę !.
Nie widziałam poprawy więc podpowiadałam Ci:
pamiętasz, tak jak dałeś mi ją gdy miał się odbyć
chrzest rocznego Matisa.
Na tydzień przed tą niedzielą byłam sama (Daniel
musiał pojechać w podróż służbową). Było tyle
do zrobienia, przygotowanie mieszkania, uszycie
części ubranka do chrztu (kurtka z czapką), roczny Matis
do upilnowania, a Aga już w drodze. I to jest jeden
z najwspanialszych tygodni mego życia.
Wszystko przebiegało tak idealnie. Harmonogram
zajęć układał się automatycznie, jedna praca wypływała
z drugiej i każdy dzień zamykało zmęczenie ale
takie zadowolone zmęczenie. Daj mi taką siłę,
przecież możesz. Sam widzisz, teraz moja rodzina
tak bardzo potrzebuje mojej sprawnej pracy a ja
do każdej najzwyklejszej automatycznej czynności
potrzebuję świadomej decyzji, jakby w moim
systemie nerwowym działały jakieś dwie
w dodatku poplątane synapsy
I co…? I dalej bez zmian.
Potem była msza niedzielna i czytanie, czytania są często zestawieniem kilku fragmentów Pisma Świętego. Zapadło mi w duszę jedno z pierwszych zdań, dlaczego tak mało… ? Po tym zdaniu moja percepcja odmówiła posłuszeństwa. Nie wiem czy powtarzam słowo w słowo ale sens dosłowny był taki:
Nie proś mnie o siłę, gdyż moc w słabości się doskonali…
Co się czuje mając świadomość tego dialogu. Pamiętam ,że miałam odczucie iż moje i tak wysokie czoło stało się jeszcze wyższe – linia włosów na jego szczycie przesunęła się gdzieś o trzy centymetry w górę. To, że tak zareagowałam dotarło do mnie po kilku dniach gdy wróciłam myślami do tamtej chwili.
I co potem, potem mijały kolejne dni, tygodnie a we mnie czekało na odpowiedź to pytanie: co znaczy ta odpowiedź?
Na razie w moim doświadczeniu znalazłam jedną.
Babcia Jadzia (Mama mojej Mamy) była bardzo pracowitą, dzielną i religijną osobą. Do dziś pamiętam jak szokowało mnie gdy siedząc na krześle już jako siedemdziesięcio-paroletnia staruszka głośno czytała różne modlitwy a na koniec tą o dobrą śmierć. Mimo ciężkich czasów, które miała za sobą ( okupacja, bieda powojenna, śmierć trzech spośród pięciu córek, wczesne wdowieństwo ) nie straciła wiary i była bardzo pogodna i aktywna do końca. Więc do meritum – gdy odwiedzałam Ją jako studentka w jesieni jej życia zadziwiałam się i kiedyś spytałam Ją : Babciu jak ty to robisz?
Babcia spojrzała na mnie z tym swoim kochającym uśmiechem i powiedziała: Przez siłę, dziecko, przez siłę.
Brzmi bez sensu więc słowo komentarza – Babcia większość życia spędziła Warszawie i nie mówiła gwarą lecz ponieważ młodość spędziła na wsi, na koniec swego życia wplatała w swe wypowiedzi ludowe zwroty.
Ta odpowiedź znaczyła:” na siłę” inaczej mówiąc siłą woli.
Tylko tyle wyszperałam w swej pamięci lecz nadal czułam niedosyt.
Bo przecież powiedziane jest „proście a będzie wam dane…” a ja
w tym przypadku mam być zdana na własną siłę a właściwie jej brak.
Zbliżała się wizyta Ojca Świętego w Polsce, na bilbordach pojawiła się Jego fotografia z tym nurtującym mnie zdaniem:
„...Moc się w słabości doskonali” (por.2 kor, 12.9)
Ucieszyłam się, zapisałam i byłam przekonana, że gdy zajrzę do podanych wersetów w Piśmie Świętym to przeczytam cały rozdział i wszystko zrozumiem. Przeczytałam i stwierdziłam, że od zrozumienia oddziela mnie chyba jakieś kilka lat studiów teologicznych.
W porządku, stwierdziłam, zamykamy szufladkę z tą zagadką (symbolicznie w głowie oczywiście) na bliżej nieokreślony czas. Nie okazał się zbyt odległy, po kilku miesiącach w ramach przygotowań do naszego ślubu wertowałam książkę, która trafiła z tej okazji w moje ręce.
Od razu zwróciłam uwagę na rozdział pod tytułem: “Moc Boża potrzebuje słabości człowieka”. (!?!)
Co w nim przeczytałam ? Przeczytałam wyjaśnienie na przykładzie Gedeona ze Starego Testamentu (Sdz 7,1-8. 10).
Gedeon ma 32 tyś. wojska przeciwko 135 tyś. swoich przeciwników. Tymczasem Bóg każe mu zredukować swoje wojsko raz i drugi aż ostatecznie wysyła Gedeona z oddziałem 300-stu ludzi:
„... i Gedeon pójdzie z tą garstką i odniesie zwycięstwo. Ta przygniatająca dysproporcja sprawi, że nie będzie miał nawet pokusy,
by przypisać je sobie (...)”
i na koniec:
” ...Bóg ogołocił Gedeona z jego ludzkiej mocy, uczynił go małym i słabym, zrobił coś co po ludzku wydaje się absurdem. Podobnie może zdarzyć się i w twoim życiu. Jeżeli jest w tobie 32 tyś elementów ludzkiej mocy, to Pan Bóg zrobi najpierw z tego 10 tyś, a potem 300. Będziesz wtedy rzeczywiście bardzo słaby, prawie jak poległy, i taki właśnie – słaby- będziesz mógł zwyciężać. Będą to zwycięstwa nie twoją mocą, ale mocą Boga.”
(ks. Tadeusz Dajczer „Rozważania o wierze” 1992, wyd. Św. Paweł )
Hmm…, chyba zaczynam rozumieć co tak bardzo ludzi pasjonuje w Piśmie Świętym