...

...

> MEP
Tak świetnie znam to miejsce koło BN – dobry punkt zaopatrzeniowy – super oliwki, pois chiche, harissa, itp. Podobne cuś jest chyba jeszcze na Wspolnej (m. Emilli Plater a Poznańską). Proporcje owszem są spore, ale trudno to zrobić ‘mniejsze’ – btw w lodowce dobrze się to trzyma, kiedyś sos nawet zamroziłem i posłużył przy jakiejś okazji jako koło ratunkowe z braku laku…

>Max
Zajezdnia smieciarek nadaje miejscu specyficzny koloryt, zwłaszcza w lecie, gdy stoliki są na zewnątrz :)))) B. romantycznie.

> Igła
Są rożne szkoły, mięso się dusi w sosie po to, aby on nabrał smaku (i mięsko też zresztą). Potem rzeczywiście wyjmuje się i wykłada mięcho osobno, więc duże, porcjowane kawałki są praktyczniejsze. Jak podają kuskus w knajpie, to zwyczajowo jest połmisek z mięsem – jagnięcina, wołowina, kurczaki, mergezy – a osobno rondel/garnek z sosem i osobny połmisek z kaszką. Zwyczajowo też sos i kaszka są ‘a volonte’, ale to dla opcja dla obżartuchow, normalni eksplodują chyba…

Jest też metoda, gdzie kawały cukinii się dorzuca poźniej, aby ‘trzymały kształt’ i nie były kompletnie rozgotowane. Można też dodać bakłażany (ze dwa duże), ale to mniej ortodoksyjny przepis.

Najważniejsza (i najłatwiejsza) jest ta kaszka – koniecznie zimna woda na początku, ‘obtłuszczenie’ (może być też oliwą), potem ‘dochodzenie’ na parze. Gotowa gorąca kaszka musi być sypka, a to co piszą na pudełku z kuskusem (gorąca woda i robi się ‘beton’ – błeee) – forget it!

Pozdr./J.


Kuskus, taki jak francuscy 'pieds noir' lubią najbardziej By: jozek (17 komentarzy) 9 styczeń, 2008 - 01:01