Jestem zwolennikiem szerokiej wielości poglądów politycznych, bo jedynie słuszne zaprowadziły nas (i nie tylko nas) tam, gdzie wszyscy wiemy.
Jednakże dyskusja na temat “prawicowości” części polskich partii (o lewicowości nie ma co wspominać, bo są one zdecydowanie czymś w rodzaju związków zawodowych lub lepiej – grup ochrony interesów, swoich oczywiście, acz ten zarzut można spokojnie postawić także i przedstawicielom innych ugrupowań) nie ma sensu, bo nawet najwytrawniejsi politolodzy zwariowaliby chcąc ustalić, jakie poglądy (a w właściwie rodowód tychże) reprezentują. Nie pomaga im w tym również największa organizacja czyli KK, nie potrafiący rozwizac swoich problemów samorządowych, jesli można to tak określić.
Świadczy ta sytuacja więc o tym, że nasi politycy dopiero raczkują w kwestiach ideologicznych, posługując się koncepcjami z lat minionych i zapominając, że trochę czasu od ich opublikowaniu już minęło. Przesiąknięci są oni także mentalnością tamtych lat (geniusz ks. Tischnera -> homo sovieticus) w traktowaniu współczesnego społeczeństwa, które też nie jest bez winy. Ale ono ma prawo być niczym to niewyedukowane dziecię we mgle. Ci, którzy mienią się politykam i aspirują do roli przywódczychi, już nie.
Trudno więc sądzić, że sytuacja, kiedy idzie o ogólnonarodowy kompromis, w miarę szybko sie unormuje. Ale sam Pan o tym pisze, podobnie zresztą jak i ja u siebie. Pozostaje nam marzyć i mieć nadzieję, że pojawi sie wkrótce mąż stanu [król? :-))], ktory potrafi doprowadzic do tego, do czego doszło np. w Hiszpanii po upadku rządów generała Franco.
Szanowny Panie Rozumie
Jestem zwolennikiem szerokiej wielości poglądów politycznych, bo jedynie słuszne zaprowadziły nas (i nie tylko nas) tam, gdzie wszyscy wiemy.
Jednakże dyskusja na temat “prawicowości” części polskich partii (o lewicowości nie ma co wspominać, bo są one zdecydowanie czymś w rodzaju związków zawodowych lub lepiej – grup ochrony interesów, swoich oczywiście, acz ten zarzut można spokojnie postawić także i przedstawicielom innych ugrupowań) nie ma sensu, bo nawet najwytrawniejsi politolodzy zwariowaliby chcąc ustalić, jakie poglądy (a w właściwie rodowód tychże) reprezentują. Nie pomaga im w tym również największa organizacja czyli KK, nie potrafiący rozwizac swoich problemów samorządowych, jesli można to tak określić.
Świadczy ta sytuacja więc o tym, że nasi politycy dopiero raczkują w kwestiach ideologicznych, posługując się koncepcjami z lat minionych i zapominając, że trochę czasu od ich opublikowaniu już minęło. Przesiąknięci są oni także mentalnością tamtych lat (geniusz ks. Tischnera -> homo sovieticus) w traktowaniu współczesnego społeczeństwa, które też nie jest bez winy. Ale ono ma prawo być niczym to niewyedukowane dziecię we mgle. Ci, którzy mienią się politykam i aspirują do roli przywódczychi, już nie.
Trudno więc sądzić, że sytuacja, kiedy idzie o ogólnonarodowy kompromis, w miarę szybko sie unormuje. Ale sam Pan o tym pisze, podobnie zresztą jak i ja u siebie. Pozostaje nam marzyć i mieć nadzieję, że pojawi sie wkrótce mąż stanu [król? :-))], ktory potrafi doprowadzic do tego, do czego doszło np. w Hiszpanii po upadku rządów generała Franco.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 29.02.2008 - 16:55