Od małego ludzie są uczeni do nieprzyznawania się do niewiedzy na jakiś temat. Większość nauczycieli, którzy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, zamiast się do tego przyznać, wykręca się tłumacząc dziecku, że przecież samo powinno znać odpowiedź, a na dokładkę jeszcze wypominając mu od głąbów. Oceniana często jest nie wiedza, ale przekonanie z jakim się mówi. Nie promuje się zadawania pytań, ale sprawnego udzielania odpowiedzi.
Teraz, jeśli miałabym się twardo trzymać Pańskiego postulatu, nie napisałabym tego. W końcu, czy ja to wiem na prawdę, czy tylko mi się wydaje? Może akurat ja pechowo trafiałam na takich w podstawówce?
Jeśli miałabym być ze sobą w 100% uczciwa, nigdy bym nie wciągnęła żadnego wniosku z niczego, bo zawsze miałabym zbyt mało danych, a tym samym nigdzie bym nie doszła. Wielu studentów ma problem z zakończeniem pisania pracy magisterskiej (a pewnie dotyczy to i innych prac), z zauważeniem momentu, kiedy dalsze zagłębianie się w zagadnienie owszem, może jeszcze coś wnieść, ale zapewne daleko nie zaprowadzi. Znajomy złożył swoją pracę z 5 lat po skończeniu studiów. Zazwyczaj bliższy mi był ten problem, ale od jakiegoś czasu chyba niestety przechodzę na “drugą stronę”. Bo coraz bardziej odczuwam kłopotliwość sytuacji, kiedy zamiast głośno i wyraziście zabrać głos i uparcie trzymać się raz obranej linii, zastanawiam się, wątpię i rozważam po cichu.
Panie Yayco
Od małego ludzie są uczeni do nieprzyznawania się do niewiedzy na jakiś temat. Większość nauczycieli, którzy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, zamiast się do tego przyznać, wykręca się tłumacząc dziecku, że przecież samo powinno znać odpowiedź, a na dokładkę jeszcze wypominając mu od głąbów. Oceniana często jest nie wiedza, ale przekonanie z jakim się mówi. Nie promuje się zadawania pytań, ale sprawnego udzielania odpowiedzi.
Teraz, jeśli miałabym się twardo trzymać Pańskiego postulatu, nie napisałabym tego. W końcu, czy ja to wiem na prawdę, czy tylko mi się wydaje? Może akurat ja pechowo trafiałam na takich w podstawówce?
julll -- 21.04.2008 - 15:49Jeśli miałabym być ze sobą w 100% uczciwa, nigdy bym nie wciągnęła żadnego wniosku z niczego, bo zawsze miałabym zbyt mało danych, a tym samym nigdzie bym nie doszła. Wielu studentów ma problem z zakończeniem pisania pracy magisterskiej (a pewnie dotyczy to i innych prac), z zauważeniem momentu, kiedy dalsze zagłębianie się w zagadnienie owszem, może jeszcze coś wnieść, ale zapewne daleko nie zaprowadzi. Znajomy złożył swoją pracę z 5 lat po skończeniu studiów. Zazwyczaj bliższy mi był ten problem, ale od jakiegoś czasu chyba niestety przechodzę na “drugą stronę”. Bo coraz bardziej odczuwam kłopotliwość sytuacji, kiedy zamiast głośno i wyraziście zabrać głos i uparcie trzymać się raz obranej linii, zastanawiam się, wątpię i rozważam po cichu.