To był komentarz z głebi mojego poczucia bezradnosci i braku wpływu.
Jak popatrzec na potencjał, który w nas-blogujacych – tkwi, jak poczuc jaka w nas jest energia – to zasianie wspólne czegoś wydaje sie naturalne.
Całe państwo byśmy sobie mogli razem załozyć.
Stary z Lorenzo by robili ideolo, Igła by załozył armie i prał wrogów po pyskach, Jarecki byłby Stałym Stańczykiem. Ktos by musiał wymyślić jakie zbierac podatki, ktos inny – jak je dzielic i na co przeznaczać. Gretchen moze uczyłaby nasze dzieci jak spokojnie zyć i nie przejmowac sie głupotami. Co by robił Grzes czy Inni nie wiem ale na pewno wiele pozytecznego. Ja bym mogła uczyc jak przestac sie wiecznie kłócić.
Ale to sie nie dzieje.
Każdy z nas ma zapewne różne doświadczenia – każdy jakos próbował i próbuje kształtowac real. Frustracja z realu popycha nas – mnie na pewno – ku pisaniu. Czasem towarzyszy temu pisaniu nadzieja, że ono wystarczy. Czasem nadziei owej za mało. Wtedy pojawia sie wołanie: A może byśmy tak co zasiali. Raz nawet, po podobnym wołaniu, próbowalismy – jeszcze w salonie – z tej internetowej energii zbudowac jakas strukturę. Ale nie wyszło.
Prawdę mówiac, im bardziej o tej sytuacji myśle, tym bardziej wydaje mi sie ona tragiczna.
Panie Marku,
To był komentarz z głebi mojego poczucia bezradnosci i braku wpływu.
Jak popatrzec na potencjał, który w nas-blogujacych – tkwi, jak poczuc jaka w nas jest energia – to zasianie wspólne czegoś wydaje sie naturalne.
Całe państwo byśmy sobie mogli razem załozyć.
Stary z Lorenzo by robili ideolo, Igła by załozył armie i prał wrogów po pyskach, Jarecki byłby Stałym Stańczykiem. Ktos by musiał wymyślić jakie zbierac podatki, ktos inny – jak je dzielic i na co przeznaczać. Gretchen moze uczyłaby nasze dzieci jak spokojnie zyć i nie przejmowac sie głupotami. Co by robił Grzes czy Inni nie wiem ale na pewno wiele pozytecznego. Ja bym mogła uczyc jak przestac sie wiecznie kłócić.
Ale to sie nie dzieje.
Każdy z nas ma zapewne różne doświadczenia – każdy jakos próbował i próbuje kształtowac real. Frustracja z realu popycha nas – mnie na pewno – ku pisaniu. Czasem towarzyszy temu pisaniu nadzieja, że ono wystarczy. Czasem nadziei owej za mało. Wtedy pojawia sie wołanie: A może byśmy tak co zasiali. Raz nawet, po podobnym wołaniu, próbowalismy – jeszcze w salonie – z tej internetowej energii zbudowac jakas strukturę. Ale nie wyszło.
Prawdę mówiac, im bardziej o tej sytuacji myśle, tym bardziej wydaje mi sie ona tragiczna.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 18.05.2008 - 10:20