Przyzwoity człowiek na jej miejscu powiedziałby coś w rodzaju:
“Mój mąż zbłądził. Uległ pokusie. Przeprosił i ja mu wybaczyłam. Przepraszamy razem tych, których zawiedliśmy”.
A ona mówi coś w rodzaju:
“Stasiu jest dusza człowiek, krynica uczciwości (małżeńskiej również), a ta taka owaka go omotała. To jej wina. Na stos z nią nierządnicą”.
I za takie postawienie sprawy szacunku z mojej strony nie uzyska. Abstrahując od kontekstu wypowiedzi, Szczuki itp.
Cały czas gdzieś tam w tle pojawia się pytanie: Kto toto wpuścił na salony?
O co właściwie walczy Łyżwińska?
Przyzwoity człowiek na jej miejscu powiedziałby coś w rodzaju:
“Mój mąż zbłądził. Uległ pokusie. Przeprosił i ja mu wybaczyłam. Przepraszamy razem tych, których zawiedliśmy”.
A ona mówi coś w rodzaju:
“Stasiu jest dusza człowiek, krynica uczciwości (małżeńskiej również), a ta taka owaka go omotała. To jej wina. Na stos z nią nierządnicą”.
I za takie postawienie sprawy szacunku z mojej strony nie uzyska. Abstrahując od kontekstu wypowiedzi, Szczuki itp.
Cały czas gdzieś tam w tle pojawia się pytanie:
oszust1 -- 27.05.2008 - 12:23Kto toto wpuścił na salony?