A ja tam,

A ja tam,

Panie Sajonaro swoje… Nie po to się chodzi na mecze. Wklejam Panu specjalnie swój tekścik z gazety sprzed półtora roku. Może i tutaj go wkleiłem wcześniej? Nie pamiętam, a sprawdzać mi się nie chce…

„Jebać policję!”

Byłem na meczu piłkarskim w Olsztynie… Hmm… Jednym z wielu sposobów obrony systemu nerwowego człowieka przed ujemnymi wpływami cywilizacji industrialnej jest śpiew. Najlepszy, jako wartość terapeutyczna, jest śpiew gromadny na trybunie sportowej. Trybunie stadionu, która jest oazą czynnego odpoczynku, angażującego myśli, mowę i uczynki…

Na trybunie, gdzie powstają, trwają i są podtrzymywane ożywcze emocje. Emocje, które trwają przez dłuższy czas, jeszcze po gwizdku sędziego obwieszczającego zakończenie meczu. Emocje, które napędzają rozróby hordy w mieście. Bo walka z policją na stadionie tylko, to dla hordy za mało.

Istnieją dwa podstawowe typy okołopiłkarskich pień chóralnych. Pierwszy, to śpiew integracyjny, rozpoczynający się od wspólnego, rytmicznego klaskania, które jednoczy i dodaje otuchy, a jego walor akustyczny głosi: „Jesteśmy silni, zwarci, gotowi”, przechodząc następnie w kolejną, tym razem zwerbalizowaną, niezbyt rozwiniętą intelektualnie frazę: „Jesteśmy z wami”. Powtarzany jest kilka a nawet kilkanaście razy. Jest wyrażeniem tęsknoty zagubionego, jak pies wśród cywilizacji, współczesnego człowieka, czy raczej współczesnego pithecantropa (pierwsza istota ludzka: postawa wyprostowana, mała czaszka, jej zawartość jeszcze mniejsza).

Pozornie jest on wrogiem podobnych pithecantropów z drużyny przeciwnej, bo wrogiem drużyny przeciwnej to on w ogóle nie jest. Mimo iż teoretycznie drużyna przeciwna jest symbolem negatywnym. Podobnie jak i sędzia. Wspólnym wrogiem obu teamów pitków jest tak naprawdę policja. Uogólnieniem wspólnej tęsknoty jest hymn: „Jebać policję”. Jest niezbyt skomplikowany, podobnie zresztą jak umysłowości śpiewających pitków, z którymi – siłą rzeczy – jest skorelowany. Horda wyjców charakteryzuje się niskim poziomem intelektualnym, myśli obrazami i przeżywa silne, skrajne, przesadne i wrogie uczucia.

Z badań policyjnych psychologów nad częścią populacji, zatrzymanej w sposób niezwykle delikatny na glebie w pozycji horyzontalnej, wynika, iż dwóch najbardziej rozwiniętych umysłowo pithecantropów posiada wspólny, czyli sumaryczny iloraz inteligencji na poziomie prostego prania i strzyżenia trawników. To znaczy, jeden może prać, drugi – strzyc, bo dwie czynności takowy pitek wykonać nie jest w stanie…

W życiu codziennym pitek jest mało widoczny, jest wręcz tuzinkowy – zarówno intelektualnie jak i optycznie. Poza tym jest zahamowany. A horda pozwala mu na odreagowanie codziennych stresów, napięć i frustracji. W hordzie nasz pitek staje się KIMŚ. Staje się po prostu członkiem hordy. Staje się też bezpieczny w tłumie (odpowiedzialność zbiorowa nie istnieje). Horda chce po prostu „jebać policję...”.

Mecz nie jest przeżywany jako spektakl, mecz nie jest przeżywany jako widowisko samo w sobie. Mecz jest pretekstem do spotkania solowych pitków. Powstaje horda, która hordę drużyny przeciwnej traktuje jako pozornie wrażą. Wrogiem prawdziwym jest policja, dlatego należy „jebać policję”.

Horda podśpiewuje, „Jesteśmy z wami”, kiedy jej drużynie dzieje się coś złego, co pozornie jest sympatyczne i optymistyczne, ale współbrzmienie hordy z tym, co się dzieje na boisku, jest tak naprawdę powierzchowne.

Toczą się dwa spektakle, w zasadzie niezależne od siebie. Ten na murawie i ten na trybunie. Nieważne czy drużyna własna wygrywa, czy przegrywa (nie ukrywam: ryzykowna to hipoteza!), horda przygotowuje się do „meczu” z policją. Meczu, którego wygrać nie może – wręcz przegranie, czyli otrzymanie od policji batów (spacyfikowanie) powoduje jeszcze wyższy stopień integracji hordy. Podczas następnego meczu, który ma stać się zwycięski. Dla hordy. W spotkaniu z policją.

Czy jest szansa na to, ażeby hordę utrzymać w ryzach? Teoretycznie tak i dlatego należy:

1). usunąć lub izolować pitków zaangażowanych wywoływaniem incydentów – trzeba to uczynić, zanim pojedyńcze pitecanthropy staną się integralną całością, czyli hordą;

2). przerwać proces porozumiewania się w hordzie – można to uczynić przez podział hordy na mniejsze części (istnieje wtedy duże prawdopodobieństwo, że do walki nie dojdzie, bo mała grupka, to małe poczucie mocy i bezpieczeństwa);

3). usunąć głównych pitków, szczególnie jeśli można to zrobić bez użycia siły (dyskretnie);

4). odwrócić uwagę hordy od głównego obiektu zainteresowania przez stworzenie dywersji w innych miejscach (wskazana inicjatywa);

5). zapobiegać powiększaniu się i wzmacnianiu hordy przez izolowanie go od innych potencjalnych uczestników, czyli normalnych widzów (bardzo istotne!).

Byłem w Olsztynie na meczu piłkarskim OKS-u z Jeziorakiem Iława. Z bliska obserwowałem zarówno mecz, jak i zachowanie hordy. Obserwowałem reakcje policji.

Z powyższych zaleceń, będących konsekwencją badań Turnera i Killiana, cytowanych przez Stanisława Mikę wynika, że policja, a w zasadzie kierujący akcją posiadali dość fragmentaryczną wiedzę o zachowaniu hordy.

Byłem świadkiem, jak policja w sposób niezwykle sympatyczny, poprzez swych przedstawicieli w cywilu, w końcówce meczu wyprowadziła kilku czołowych pitków, wciskając ich w glebę. Najwyżej 10 cm. Nie miało to jednak służyć prewencji, a służyło represji i odstraszeniu innych (odreagowaniu policjantów też). Toż to nieporozumienie! Tak tworzy się kasta uwielbianych przywódców.

Brak wiedzy dotyczącej zachowań hordy skutkował kompletnym brakiem jej kontroli, niedopuszczalną kontynuacją meczu, walką hordy z policją, postępującą dewastacją stadionu, demoralizacją dzieci i młodzieży, wszak… można „jebać policję”.

Horda przeniosła się na ulice Olsztyna. Starcia trwały do późnych godzin wieczornych. Nie oglądałem już tego. Spokojnie poczytałem o tym w prasie…


Nigdy nie byłem kibicem By: AndrzejKleina (21 komentarzy) 14 czerwiec, 2008 - 08:03