m.in. na Rynku Głównym (ale to jeszcze w latach 50-tych) można było spotkać Cyganów oferujących patelnie i naczynia z dziwnego stopu (z dużą domieszką miedzi chyba, bo były takiego złocistego koloru). Były doskonałe (niestety żadne z nich się już nie zachowało, przynajmniej w moim domu).
Doskonale smażyło się w nich konfitury i gotowało marmolady. A po owoce jeździło się wtedy wczesnym świtem (4-5 rano) na Nowy Kleparz, gdzie chłopi przywozili je konnymi wozami.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Ciekawe, czy można gdzieś jeszcze kupić żeliwne garnki, w których doskonale udawały się wszelkie zapiekanki, o bigosach nie wspominając?
W tychże samych latach, Panie Merlocie,
m.in. na Rynku Głównym (ale to jeszcze w latach 50-tych) można było spotkać Cyganów oferujących patelnie i naczynia z dziwnego stopu (z dużą domieszką miedzi chyba, bo były takiego złocistego koloru). Były doskonałe (niestety żadne z nich się już nie zachowało, przynajmniej w moim domu).
Doskonale smażyło się w nich konfitury i gotowało marmolady. A po owoce jeździło się wtedy wczesnym świtem (4-5 rano) na Nowy Kleparz, gdzie chłopi przywozili je konnymi wozami.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Ciekawe, czy można gdzieś jeszcze kupić żeliwne garnki, w których doskonale udawały się wszelkie zapiekanki, o bigosach nie wspominając?
Lorenzo -- 30.06.2008 - 10:36