chyba nie czytała Pani moich komentarzy – Osetyńcy są u siebie i Czeczeni są u siebie.
Nie widzę w moim stanowisku jakiejś zmiany w zależności od “punktu siedzenia”. Widzę ją natomiast u wielu moich adwersarzy, którzy widząc – słusznie krzywdy Gruzinów doznane od Rosjan nie widzą krzywd Osetynców doznanych od Gruzinów.
Ale tak w ogóle piszę o czymś innym – o tym, że powinniśmy do konfliktu na Kaukazie podchodzić z wielką ostrożnością i nie nakładać naszych własnych historycznych kalek na konflikt, którego przyczyn nie znamy, a przez to nie rozumiemy.
Stosujemy łatwe analogie wynikające z naszych własnych doświadczeń i traktujemy je jako doświadczenie uniwersalne. W efekcie, tak jak w przypadku Prezydenta Kaczyńskiego, opowiadamy się w ciemno po jednej ze stron – drugiej odmawiając jakichkolwiek racji. Bo my, z góry wiemy lepiej.
Co do Pani pytania o średniowieczną Gruzję to odpowiem Pani, że o tym wszystkim wiem. Tak samo jak i to, że Kosowo to matecznik serbskiej państwowości.
Podobnie jak na przykład i to, że pobliska Armenia jest pierwszym krajem gdzie chrześcijaństwo stało się religią panującą – jeszcze przed Konstantynem, a jej Kościół, podobnie jak i gruziński, jest jednym z najstarszych Kościołów chrześcijańskich.
Piszę o tym, ponieważ jest to dobrą ilustracją tego, że na Kaukazie pewne roszczenia (a tli się nadal konflikt azersko – ormiański) można wywodzić nie tylko ze średniowiecza ale wręcz ze starożytności. Wie Pani dokąd to może nas zaprowadzić?
Ja widzę rację Gruzinów.
Wcześniej pisałem o zderzeniu historycznych racji Gruzinów z demograficznymi i politycznymi racjami Osetynców.
Bo nie robię w tej dyskusji – Pani Magio – nic innego jak próbuje się przebić z jakimś takim niesłychanym poglądem, że na Kaukazie każdy ma swoje racje i tych racji nie można rozstrzygać nalotami dywanowymi.
Pani Magia
chyba nie czytała Pani moich komentarzy – Osetyńcy są u siebie i Czeczeni są u siebie.
Nie widzę w moim stanowisku jakiejś zmiany w zależności od “punktu siedzenia”. Widzę ją natomiast u wielu moich adwersarzy, którzy widząc – słusznie krzywdy Gruzinów doznane od Rosjan nie widzą krzywd Osetynców doznanych od Gruzinów.
Ale tak w ogóle piszę o czymś innym – o tym, że powinniśmy do konfliktu na Kaukazie podchodzić z wielką ostrożnością i nie nakładać naszych własnych historycznych kalek na konflikt, którego przyczyn nie znamy, a przez to nie rozumiemy.
Stosujemy łatwe analogie wynikające z naszych własnych doświadczeń i traktujemy je jako doświadczenie uniwersalne. W efekcie, tak jak w przypadku Prezydenta Kaczyńskiego, opowiadamy się w ciemno po jednej ze stron – drugiej odmawiając jakichkolwiek racji. Bo my, z góry wiemy lepiej.
Co do Pani pytania o średniowieczną Gruzję to odpowiem Pani, że o tym wszystkim wiem. Tak samo jak i to, że Kosowo to matecznik serbskiej państwowości.
Podobnie jak na przykład i to, że pobliska Armenia jest pierwszym krajem gdzie chrześcijaństwo stało się religią panującą – jeszcze przed Konstantynem, a jej Kościół, podobnie jak i gruziński, jest jednym z najstarszych Kościołów chrześcijańskich.
Piszę o tym, ponieważ jest to dobrą ilustracją tego, że na Kaukazie pewne roszczenia (a tli się nadal konflikt azersko – ormiański) można wywodzić nie tylko ze średniowiecza ale wręcz ze starożytności. Wie Pani dokąd to może nas zaprowadzić?
Ja widzę rację Gruzinów.
Wcześniej pisałem o zderzeniu historycznych racji Gruzinów z demograficznymi i politycznymi racjami Osetynców.
Bo nie robię w tej dyskusji – Pani Magio – nic innego jak próbuje się przebić z jakimś takim niesłychanym poglądem, że na Kaukazie każdy ma swoje racje i tych racji nie można rozstrzygać nalotami dywanowymi.
Ani w Czeczeni, ani w Osetii, ani w Gruzji.
Artur Kmieciak -- 13.08.2008 - 16:43