z tymi bukłakami to mi się jakoś skojarzyło, ponieważ w oryginale ( Ew. w/g Marka 2,18-22 ) dotyczyło to czegoś podobnego, a mianowicie pewnej nieuniknionej nieprzystawalności starego i nowego, a zwłaszcza tego, że owej nieprzystawalności nie należy się dziwić, gdyż jest naturalna.
Nowe to nowe, nawet jeśli czasem to tylko odgrzane stare. Nawet jeśli ktoś myśli inaczej, to i tak nigdy nie wejdzie do tej samej rzeki, choćby nazywał ją dalej po staremu. I nomen omen nic w tym nowego. Oczywiste to jest, ale banalne niekoniecznie. Zależy jak głęboko patrzeć i dostrzegać. Problem jak zawsze jest tu przez to, że ludzie zwykli patrzenie mylić z dostrzeganiem. O rozumieniu nawet nie wspomnę.
To jest temat-rzeka, to jasne. Bo z tym nowym to jest tak, że wielbiciele starych kapci z natury rzeczy są jego wrogami, ale też nie bez powodu mawia się, że lepsze jest wrogiem dobrego oraz nie wszystko złoto co się świeci.
W gruncie rzeczy, moim zdaniem, bez względu na te wszystkie rafy czające się na nas, żeglujących na Trzeciej Fali, ważne jest, by nie udawać drzewa i nie zapuszczać w rzeczywistości korzeni, zamieniających nas w dinozaury lub w martwych za życia, czyli takich, którzy uważają z grubsza, że wszystko już było, więc jedyne co ma wartość, to wspomnienia. Na tym zresztą ponoć polega starość: gdy więcej naszej uwagi pochłania przeszłość niż przyszłość. Z tego punktu widzenia można być starcem nawet w wieku 40-50 lat, czyli wiele o wiele za wcześnie. Osobiście mam zamiar mieć 17 lat także po 80-tce. I tego się trzymam, a za probierz uważam dość prosty test: dopóki ludzie w wieku 17 lat nie nudzą się w moim towarzystwie, jest OK.
Panie Yayco,
z tymi bukłakami to mi się jakoś skojarzyło, ponieważ w oryginale ( Ew. w/g Marka 2,18-22 ) dotyczyło to czegoś podobnego, a mianowicie pewnej nieuniknionej nieprzystawalności starego i nowego, a zwłaszcza tego, że owej nieprzystawalności nie należy się dziwić, gdyż jest naturalna.
Nowe to nowe, nawet jeśli czasem to tylko odgrzane stare. Nawet jeśli ktoś myśli inaczej, to i tak nigdy nie wejdzie do tej samej rzeki, choćby nazywał ją dalej po staremu. I nomen omen nic w tym nowego. Oczywiste to jest, ale banalne niekoniecznie. Zależy jak głęboko patrzeć i dostrzegać. Problem jak zawsze jest tu przez to, że ludzie zwykli patrzenie mylić z dostrzeganiem. O rozumieniu nawet nie wspomnę.
To jest temat-rzeka, to jasne. Bo z tym nowym to jest tak, że wielbiciele starych kapci z natury rzeczy są jego wrogami, ale też nie bez powodu mawia się, że lepsze jest wrogiem dobrego oraz nie wszystko złoto co się świeci.
W gruncie rzeczy, moim zdaniem, bez względu na te wszystkie rafy czające się na nas, żeglujących na Trzeciej Fali, ważne jest, by nie udawać drzewa i nie zapuszczać w rzeczywistości korzeni, zamieniających nas w dinozaury lub w martwych za życia, czyli takich, którzy uważają z grubsza, że wszystko już było, więc jedyne co ma wartość, to wspomnienia. Na tym zresztą ponoć polega starość: gdy więcej naszej uwagi pochłania przeszłość niż przyszłość. Z tego punktu widzenia można być starcem nawet w wieku 40-50 lat, czyli wiele o wiele za wcześnie. Osobiście mam zamiar mieć 17 lat także po 80-tce. I tego się trzymam, a za probierz uważam dość prosty test: dopóki ludzie w wieku 17 lat nie nudzą się w moim towarzystwie, jest OK.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 31.10.2008 - 17:40