w głószy i nie mogę uczestniczyć w dyskusji, prawda, bo siedzę w głószy. Ale intencje mam dobre i w sercu nazbierało mi się tyle serdeczności, że kórwica i hójówka (pardą) mnie bierze, rze jestem na przymósowym milczeniu w tej głószy.
Referentowa do mnie muwi (omawiam): “Baranie, nie kompromituj mnie, mojej rodziny i miasta, gdzie się urodziłeś. Całe technikum zawodowe ci kibicuje, żebyś dobrze na txt wypadł, a kierowca Klimek nawet powiesił sobie za siedzeniem służbowego żuka makatkę z napisem: ‘referent king size’; ćwoku nietemperowany, pilnuj się”. Koham moją referentową i uwielbiam, kiedy pisze bez błędów ortograficznych; bardzo ją za to szanuję. No, ale dobrze, rozgadałem się, a tszeba odpowiedzieć na poważne pytania.
Panie Yasso, wszystko jest tak, jak sobie wyobrarzałem, a momentami jeszcze lepiej; dokładnie inaczej nisz Pan opisywał. Ludzie są otwarci, pszyjęli mnie, prawda, dobże, mam wrarzenie, rze myślą to, co ja, tylko jeszcze boją się do tego pżyznać przed znajomymi. Prawda… Ale ja, Panie Yasso, jestem jak ten monsón, czy inny el nińjo, i siłą argómentów ich przekonam, rze warto mówić prawdę, pszynajmniej w internecie, bo internet jest fri ese berd, i komusza psiamać morze nam tu skoczyć na pukiel. I – ówarzaj Pan- zrobię to sam, jednoosobową osobą własną. Taki jestem kozak (Igła pszepraszam, ale zdaje się odpuściłeś jórz kozaczenie, jesteś dystyngowanym adminem, wienc przejmę od ciebie ten zaszczytny tytół chonorowego nicdobrego).
Jak jusz wspominałem, bardzo szanóję (i kocham, ale to na marginesie, bo dziś nie na temat) moją referentową, ale nie tylko ją, bo równierz Pana Zenka. Pana Zenka szanuję, że miał odwagę pżyznać się, powiedzieć wprost – tak, rozumiem toważysza Rakowskiego i możecie mnie całować w dópę (pardą). Powiem szczeże, rze dla mnie taka postawa jest dip perfektli komilfo. Jusz wiem, kim jest Pan Zenek, rozumiem, co twierdzi, a czemu pszeczy. I to jest dobre, albo git – jak mawiają moi koledzy. Podobnie w pewnym sensie szanuję toważysza Jaruzelskiego, bo on równierz stawia sprawę prosto. “Stżelaliśmy do ludzi, sadzaliśmy ich do więzienia, kradliśmy nagrabione – ale to było, moje robaczki, dla was, w trosce o wasze bezpieczeństwo i ja bynajmniej się tego nie wypieram. Podziękujcie mi tó ładnie i będzie dżezi”. Ja jego za to szanuję, bo za nikogo jopjegomać jenerał się nie howa, mówi tak-tak, tak-nie, a nawet – tak. Rzałóję, rze nie głosi swoich prawd z kryminałó, ale, prawda, nie morzna mieć wszystkiego. Zawsze pozostaje pewien niedosyt, jak – powiedzmy – zgaga po klopsach (pardą).
Tak doszedłem do refleksji osobistej, ktura będzie dwóczłonowa w pónktach arabskich.
Pónkt pierwszy. Referenci potszebują, rzeby szófladkować i bódować systematyzacje. Kiedy widzę katolika od razu dopisują w rubryce – pierdyknąć domiar, sprawdzić czy w podaniu nie ma literuwek. Pszychodzi homoseksualista – koniecznie opracować ustawę o prawach człowieka i na cito zanieść do kierownika. Na fotelu usiadł toważysz, robię adnotację komuch i rysóję dwie stszałki: jedna w lewo – nieinteligentny, dróga w prawo – bystszacha. Referenci po prostu tak mają, lóbią jasne sytuacje.
Pónkt drógi. W związku z powyrzszym, krytycznie odnoszę się do komentarza Pana Sajonary. Panie Sajonara, zwracam się do Pana, Pan nie morze być do połowy w ciąrzy (proszę wybaczyć mi to poruwnanie). Albo Pan jest, albo Pana nie ma. Jeśli czuje Pan podziw dla tych, któży się “załapali” i uwarza rze grunt to jest mieć łep na gumce i radzić sobie w rzyciu, to daż bur, jak mawiają wędkaże, ale nie powtażaj mi Pan tego więcej publicznie, bo ja takiego taniego cwaniactwa nie znoszę. Pszyszlismy tu porozmawiać jak pszytomni ludzie, a Pan takimi wstawkami obrarza moją inteligencję. No naprawdę, rze tesz ja muszę Panu tłómaczyć, na czym powinno polegać rzycie suwnicowej ze stoczni. Proszę Pana, sównicowa ze stoczni powinna raz w roku pojechać na wczasy do bółgarii, mieć trujkę dzieci, dwóch męrzów, raz się rozwieść, posłać najstaraszego syna na stódia i być z niego dumna. Powinna tesz w niedzielę chodzić do kościoła albo supermarketu, w kościele się modlić, w supermarkecie kupić mikrofalę (tak jak Wildstein). Sównicowa nie powinna być bita i szantarzowana przez tajną policję polityczną, nie powinna mieć podsłóchuw w telefonach, nie powinno się jej wyżucać z pracy, jeśli nie zsunęła kszywo parostatka z sównicy. Panie Sajonara, czy Pan tak mało wie, rze ja mószę Panu tłómaczyć, na czym polega kszywda sównicowej! Daj Pan spokuj.
Od własnego dobrego serca powiem Panu jeszcze, rze ja dopiero się rozkrencam, i jeśli po drodze się nie rozpadnę, to nie takie jak te napiszę jeszcze dyrdymały. A najbardziej bawi mnie to, rze nie ma Pan na to wpływó, morze Pan najwyrzej nie czytać, ale jak widzę będzie Pan pszychodził, prawda, i czytał, bo lubi Pan spontanicznie wtrącić wśród inteligentnych ludzi komentaż od czapy. Zresztą nie ma pewności, czy kiedyś coś tu do Pana jeszcze nie skrobnę, więc ciekawość Pana zerzre.
Lecę, bo ściemnia się, a na drogach nie ma niestety latarni; jeszcze mnie jakiś wściekły pies pohwyci. Tszymajcie się nowi przyjaciele.
Siedzę
w głószy i nie mogę uczestniczyć w dyskusji, prawda, bo siedzę w głószy. Ale intencje mam dobre i w sercu nazbierało mi się tyle serdeczności, że kórwica i hójówka (pardą) mnie bierze, rze jestem na przymósowym milczeniu w tej głószy.
Referentowa do mnie muwi (omawiam): “Baranie, nie kompromituj mnie, mojej rodziny i miasta, gdzie się urodziłeś. Całe technikum zawodowe ci kibicuje, żebyś dobrze na txt wypadł, a kierowca Klimek nawet powiesił sobie za siedzeniem służbowego żuka makatkę z napisem: ‘referent king size’; ćwoku nietemperowany, pilnuj się”. Koham moją referentową i uwielbiam, kiedy pisze bez błędów ortograficznych; bardzo ją za to szanuję. No, ale dobrze, rozgadałem się, a tszeba odpowiedzieć na poważne pytania.
Panie Yasso, wszystko jest tak, jak sobie wyobrarzałem, a momentami jeszcze lepiej; dokładnie inaczej nisz Pan opisywał. Ludzie są otwarci, pszyjęli mnie, prawda, dobże, mam wrarzenie, rze myślą to, co ja, tylko jeszcze boją się do tego pżyznać przed znajomymi. Prawda… Ale ja, Panie Yasso, jestem jak ten monsón, czy inny el nińjo, i siłą argómentów ich przekonam, rze warto mówić prawdę, pszynajmniej w internecie, bo internet jest fri ese berd, i komusza psiamać morze nam tu skoczyć na pukiel. I – ówarzaj Pan- zrobię to sam, jednoosobową osobą własną. Taki jestem kozak (Igła pszepraszam, ale zdaje się odpuściłeś jórz kozaczenie, jesteś dystyngowanym adminem, wienc przejmę od ciebie ten zaszczytny tytół chonorowego nicdobrego).
Jak jusz wspominałem, bardzo szanóję (i kocham, ale to na marginesie, bo dziś nie na temat) moją referentową, ale nie tylko ją, bo równierz Pana Zenka. Pana Zenka szanuję, że miał odwagę pżyznać się, powiedzieć wprost – tak, rozumiem toważysza Rakowskiego i możecie mnie całować w dópę (pardą). Powiem szczeże, rze dla mnie taka postawa jest dip perfektli komilfo. Jusz wiem, kim jest Pan Zenek, rozumiem, co twierdzi, a czemu pszeczy. I to jest dobre, albo git – jak mawiają moi koledzy. Podobnie w pewnym sensie szanuję toważysza Jaruzelskiego, bo on równierz stawia sprawę prosto. “Stżelaliśmy do ludzi, sadzaliśmy ich do więzienia, kradliśmy nagrabione – ale to było, moje robaczki, dla was, w trosce o wasze bezpieczeństwo i ja bynajmniej się tego nie wypieram. Podziękujcie mi tó ładnie i będzie dżezi”. Ja jego za to szanuję, bo za nikogo jopjegomać jenerał się nie howa, mówi tak-tak, tak-nie, a nawet – tak. Rzałóję, rze nie głosi swoich prawd z kryminałó, ale, prawda, nie morzna mieć wszystkiego. Zawsze pozostaje pewien niedosyt, jak – powiedzmy – zgaga po klopsach (pardą).
Tak doszedłem do refleksji osobistej, ktura będzie dwóczłonowa w pónktach arabskich.
Pónkt pierwszy. Referenci potszebują, rzeby szófladkować i bódować systematyzacje. Kiedy widzę katolika od razu dopisują w rubryce – pierdyknąć domiar, sprawdzić czy w podaniu nie ma literuwek. Pszychodzi homoseksualista – koniecznie opracować ustawę o prawach człowieka i na cito zanieść do kierownika. Na fotelu usiadł toważysz, robię adnotację komuch i rysóję dwie stszałki: jedna w lewo – nieinteligentny, dróga w prawo – bystszacha. Referenci po prostu tak mają, lóbią jasne sytuacje.
Pónkt drógi. W związku z powyrzszym, krytycznie odnoszę się do komentarza Pana Sajonary. Panie Sajonara, zwracam się do Pana, Pan nie morze być do połowy w ciąrzy (proszę wybaczyć mi to poruwnanie). Albo Pan jest, albo Pana nie ma. Jeśli czuje Pan podziw dla tych, któży się “załapali” i uwarza rze grunt to jest mieć łep na gumce i radzić sobie w rzyciu, to daż bur, jak mawiają wędkaże, ale nie powtażaj mi Pan tego więcej publicznie, bo ja takiego taniego cwaniactwa nie znoszę. Pszyszlismy tu porozmawiać jak pszytomni ludzie, a Pan takimi wstawkami obrarza moją inteligencję. No naprawdę, rze tesz ja muszę Panu tłómaczyć, na czym powinno polegać rzycie suwnicowej ze stoczni. Proszę Pana, sównicowa ze stoczni powinna raz w roku pojechać na wczasy do bółgarii, mieć trujkę dzieci, dwóch męrzów, raz się rozwieść, posłać najstaraszego syna na stódia i być z niego dumna. Powinna tesz w niedzielę chodzić do kościoła albo supermarketu, w kościele się modlić, w supermarkecie kupić mikrofalę (tak jak Wildstein). Sównicowa nie powinna być bita i szantarzowana przez tajną policję polityczną, nie powinna mieć podsłóchuw w telefonach, nie powinno się jej wyżucać z pracy, jeśli nie zsunęła kszywo parostatka z sównicy. Panie Sajonara, czy Pan tak mało wie, rze ja mószę Panu tłómaczyć, na czym polega kszywda sównicowej! Daj Pan spokuj.
Od własnego dobrego serca powiem Panu jeszcze, rze ja dopiero się rozkrencam, i jeśli po drodze się nie rozpadnę, to nie takie jak te napiszę jeszcze dyrdymały. A najbardziej bawi mnie to, rze nie ma Pan na to wpływó, morze Pan najwyrzej nie czytać, ale jak widzę będzie Pan pszychodził, prawda, i czytał, bo lubi Pan spontanicznie wtrącić wśród inteligentnych ludzi komentaż od czapy. Zresztą nie ma pewności, czy kiedyś coś tu do Pana jeszcze nie skrobnę, więc ciekawość Pana zerzre.
Lecę, bo ściemnia się, a na drogach nie ma niestety latarni; jeszcze mnie jakiś wściekły pies pohwyci. Tszymajcie się nowi przyjaciele.
referent
referent Bulzacki -- 10.11.2008 - 18:58