@xipetotec

@xipetotec

Nie, nie naczytałem się ani Hitlera ani Pol Pota. Mój tutaj radykalizm wynika z faktu niewiary w możliwość uporania się z tego typu konfliktami metodami innymi niż wojna prowadząca do fizycznej eliminacji jednej ze stron.

Po prostu – każdy konflikt można rozwiązać metodami dyplomatycznymi lub ograniczonej wojny, jeśli istnieje pole kompromisu. Jeśli jednak takiego pola nie ma, bo Palestyńczyków usatysfakcjonuje jedynie sytuacja, kiedy Izrael ma zniknąć lub skurczyć się do jakiegoś nikroskopijnego skrawka ziemi, który i tak będzie niebawem zniszczony – to jakie jest inne wyjście niż gruntowne “oczyszczenie atmosfery”?

Konflikt na Bliskim Wschodzie tli się już całe dziesięciolecia. Zginęło już w nim miliony ludzi, już obecnie mamy do czynienia z wielkim cierpieniem, którego końca nie widać. Być może najlepiej jest zdobyć sie na jeden moment okrucieństwa, żeby zapewnić normalne życie przyszłym pokoleniom? Tak robiono w dawnych czasach – jedne plemię wyżynało w pień drugie i obejmowało dane terytorium. Dopiero od niedawna mamy do czynienia z nowym paradygmatem “wojny, której nie da się wygrać”. Co za bzdura? Takie dylematy powinny dotyczyć mocarstw globalnych, których wojna oznacza de facto zagładę życia na Ziemi, ale nie dwóch małych krajów, z milionową populacją. Ci niech się rżną do upadłego i chwała zwyciężcy!


Turcja a konflikt w Gazie By: p.wolejko (11 komentarzy) 5 styczeń, 2009 - 11:56