Grzesiu

Grzesiu

Pamiętam ten kawał z czasów podstawówki. Śmieszył mnie wówczas. Bo to poziom taki dla 13 latków. Byłem też w tamtym czasie w Oświęcimiu. Gdybym przez przypadek usłyszał język niemiecki w czasie tamtych odwiedzin, to mielibyśmy incydent dyplomatyczny. Emocje. Zwyczajne emocje.
Ja na przykład słyszałem w mlodości kilka razy, że “mój dziadek zginał w Oświęcimiu. Spadł z wieżyczki”. To z powodu niemieckiego nazwiska. Jako że na topie był Kapitan Kloss, to oczywiście przezwiska typu Brunner czy Sztetke były na porzadku dziennym. I nie mam z tego powodu traumy i nie uważam, by kumple którzy mnie tak nazywali, byli umysłowymi neardeltalami. Nie szlajam sie po psychoterapeutach, bo dzieciństwo miałem ciężkie. Rezerwa i właściwy dystans Grzesiu.

Czy ta różnica pomiędzy buractwem a inteligentnym poczuciem humoru jest taka znowu dostrzegalna, to nie jestem pewien. Znowu odniosę się do Monty’ego. Pamiętasz “Zywot Briana”? Zasadniczo, można sie uśmiać do bólu brzucha. Ale w tym filmie, Jezus porzuca krzyż i ucieka. To jeszcze “inteligentne poczucie humoru” czy juz “niedopuszczlne buractwo”?

Pułapka polipoprawności jest bardzo niebezpieczna. Sam całkiem niedawno opierdzielałam Rafała, że sobie robi jaja z biblijnych opowieści i dlaczego nie uwzględnia, ze może to dotknąć Odysa czy Poldka. Bez sensu. Lepiej przesadzić i przeprosić, niż budować sobie we łbie kraty.

Ciesze się, że Twoje standardy są dla Ciebie najważniejsze. Serio. Oby zawsze tak było. Można sie przecież pięknie różnić. Wazne, by być w miarę konsekwentnym.

Pozdrawiam.


Wymyślić, co polityczne - recenzja biografii Adama Michnika By: gama (24 komentarzy) 19 luty, 2009 - 22:09