Na gorąco. – jest nośnikiem, jeśli myśl technologiczna w danym stoi na wysokim poziomie i nie ma eksodusu naukowców do innych krajów. A jak pokazuje przykład choćby Japonii – można technologicznie wyprzedzać świat, bez szczególnego oparcia armii. wystarczy środki na badania/technologie kierwować bezpośrednio, bez pośrednictwa armii, która połowę przewali na jakieś bzdety.
- stanowi zaplecze dla przemysłu, ale dotyczy to głównie przemysłu specjalistycznego (zbrojeniowego) . jesli “być albo nie być” danej firmy opiera się tylko na na zamowieniach armii jednego kraju, to nędza…
- z tym sie zgadzam co do zasady ogólnie, tylko że my nie bardzo mamy kogo konkretnie odstraszać, z uwagi na położenie geopolityczne. mali się juz nas boja, a dużych nie jesteśmy w stanie przestraszyć.
- no nie do końca jest. za wiele to w tym wojsku nauczyć się nie da. byłem – widziałem. dla mnie osobiście sama sytuacja, w ktorej byle gnida, ktora ma na pagonach więcej niż Pan, może Pana stawiać na baczność, jest chora.
- czy milionowa armia zapewni mi lepszy kontrakt na gaz z rosji? albo powstrzyma budowę rurociągu północnego lub south streamu? no nie. więc z tą siłą to nie ma nic wprost…
- jest narzędziem. choć w sumie tylko w wykonaniu największych. armie krajówśrednich nie maja znaczenia, bowiem są... średnie właśnie. karty rozdają USA, Rosja Chiny i ewentualnie Indie.
- Pakistan to nie jest dobry przykład. Armia by tam nic nie uzyskała. Nawet Amerykanie nie odbijają swoich obywateli. Rosjanie także nie ścigali Pasztunów do Pakistanu, a okupowali cały Afganistan. Głupio zabrzmi – ale byłem i się nie dziwię.
- no to jest najważniejszy argument. budowanie sojuszy bez armii, w naszym przypadku, jest bez sensu. bo co my mamy do zaoferowania poza tą armia?
pozdrawiam… ale to wszystko tak trochę żartem, Panie Igło…
Panie Igło
Na gorąco. – jest nośnikiem, jeśli myśl technologiczna w danym stoi na wysokim poziomie i nie ma eksodusu naukowców do innych krajów. A jak pokazuje przykład choćby Japonii – można technologicznie wyprzedzać świat, bez szczególnego oparcia armii. wystarczy środki na badania/technologie kierwować bezpośrednio, bez pośrednictwa armii, która połowę przewali na jakieś bzdety.
- stanowi zaplecze dla przemysłu, ale dotyczy to głównie przemysłu specjalistycznego (zbrojeniowego) . jesli “być albo nie być” danej firmy opiera się tylko na na zamowieniach armii jednego kraju, to nędza…
- z tym sie zgadzam co do zasady ogólnie, tylko że my nie bardzo mamy kogo konkretnie odstraszać, z uwagi na położenie geopolityczne. mali się juz nas boja, a dużych nie jesteśmy w stanie przestraszyć.
- no nie do końca jest. za wiele to w tym wojsku nauczyć się nie da. byłem – widziałem. dla mnie osobiście sama sytuacja, w ktorej byle gnida, ktora ma na pagonach więcej niż Pan, może Pana stawiać na baczność, jest chora.
- czy milionowa armia zapewni mi lepszy kontrakt na gaz z rosji? albo powstrzyma budowę rurociągu północnego lub south streamu? no nie. więc z tą siłą to nie ma nic wprost…
- jest narzędziem. choć w sumie tylko w wykonaniu największych. armie krajówśrednich nie maja znaczenia, bowiem są... średnie właśnie. karty rozdają USA, Rosja Chiny i ewentualnie Indie.
- Pakistan to nie jest dobry przykład. Armia by tam nic nie uzyskała. Nawet Amerykanie nie odbijają swoich obywateli. Rosjanie także nie ścigali Pasztunów do Pakistanu, a okupowali cały Afganistan. Głupio zabrzmi – ale byłem i się nie dziwię.
- no to jest najważniejszy argument. budowanie sojuszy bez armii, w naszym przypadku, jest bez sensu. bo co my mamy do zaoferowania poza tą armia?
pozdrawiam… ale to wszystko tak trochę żartem, Panie Igło…
Griszeq -- 02.03.2009 - 17:00