He he

He he

Uderz w stół, Grzesiu, uderz w stół a Nicpoń-Narcyz zaraz się odezwie!

Wielce wymowne…

Nigdy nie czytałem De Mello. Czytałem o nim. Podobno duchowość wschodu bardzo przeniknęła jego chrześcijańską religijność. To nie zarzut. To jest jakaś droga, którą wielu podążało przed nim i po nim. To tylko świadczy, że jednak ludzie na poziomie duchowości potrafią zmierzać w dobrej wierze do jakiejś syntezy. Pocieszające.

I to widać w historiach, które przytoczyłeś. One są takim punktem wyjścia do medytacji po prostu, która niestety w kręgu chrześcijańskim została zarzucona, przynajmniej przez szerokie rzesze wiernych (bo istniała w pierwszych wiekach jako forma modlitwy). A jak widać nawet pod Twoim postem, nie rozumiemy medytacji, jej funkcji, jej drogi.

Dziwne, bo czym jest nabożeństwo drogi krzyżowej jak nie medytacją właśnie nad tekstem, nad obrazem, nad jakąś opowiedzianą historią...

Dla porządku dodam tylko, że nie jestem licealistką w swetrze. Ani sroką też nie.

He he he!
Gdyby nie było Artura należałoby Go wymyślić!

Pozdr


Czytając de Mello cz. II- do sztambucha Terlikowskim tego świata:) By: tecumseh (19 komentarzy) 20 kwiecień, 2009 - 21:36