Dawno temu jeden ordynator szpitala z nowosądeckiego opowiadał taka historię, że jedna z pielęgniarek przychodzić zaczęła do pracy co dnia bardziej nieswoja. Oczy podkrązone, pochlipywala po kątach. Słowem- cos sie dzieje niedobrego. Nasz ordynator wziął ją do siebie do gabinetu na spytki, z szafki wyciagnął nieśmiertelny, trofiejny koniak Napoleon (albo cos w tym guscie- wziątkowy standard) i pyta ją, co się dzieje, mąż cie może bije?
Na co ona: – No własnie nie bije i chyba ma inną!
Referentowo
doskonałe.
Dawno temu jeden ordynator szpitala z nowosądeckiego opowiadał taka historię, że jedna z pielęgniarek przychodzić zaczęła do pracy co dnia bardziej nieswoja. Oczy podkrązone, pochlipywala po kątach. Słowem- cos sie dzieje niedobrego. Nasz ordynator wziął ją do siebie do gabinetu na spytki, z szafki wyciagnął nieśmiertelny, trofiejny koniak Napoleon (albo cos w tym guscie- wziątkowy standard) i pyta ją, co się dzieje, mąż cie może bije?
Na co ona: – No własnie nie bije i chyba ma inną!
Pozdrawiam
Artur M. Nicpoń -- 21.04.2009 - 20:24