słówko do Twojej listy proskrypcyjnej. Uważam że radosna twórczość osób tam umieszczonych winna być propagowana i udostępniania jak najszerszej publiczności.
Bowiem nic tak skutecznie nie działa jak samokompromitacja.
Ależ niech się kompromitują jak najbardziej. Ja nawet obstawałbym za tym, by ktoś się podjął tej benedyktyńskiej pracy i perły wypowiedzi tych państwa zarchiwizował, skatologował i udostępnił w formię ładnie przyprawionego pedeefa. prosze bardzo. Ale mi zwyczajnie szkoda czasu na gadke z nimi. Życie przecieka przez palce i to jest chore zwyczajnie by to życie marnowac na kontakt z czyms takim. Zwłaszcza, że tam nic nowego nie powstaje. Mielą tylko te same mantry w kółko.
Moją ocenę Gazety Wyborczej spowodowała jej codzienna lektura. A nie Remuszko czy Ziemkiewicz.
Np. dzisiaj jej redaktor naczelny oburza się na paskudny obyczaj nagrywania i upubliczniania prywatnych rozmów.:)
Jego sterylne czyste sumienie dziennikarskie zbrukane zostało przez pojawienie się, zaiste niesłychanej publikacji, zawierający prywatny instruktaż pani Honoraty dla męża.
U konkurencji:).
O własnej pionierskiej roli – rzecz jasna – pełna dyskrecja.:)
*Redaktor Szechter się tak wyzewnętrzniał z żalem? Aj waj!
Dla niepochłoniętych w tym czasie lekturą De Mello, felieton wielce pouczający:))
To poniżej pasa było. ;-)
Rozumiem jednak, że publikując takie listy starasz się dowartościować ułomnych chcących zaistnieć.
I za co Ci chwała!
Dzięki! Jest w tym i tzw. wartość dodana. Teraz zwyczajnie mi nie pasuje sie do nich chocby odezwać. Nawet gdyby mnie szlag trafil na cos, co napiszą. I super. Do tego wielu dobrych ludzi zaoszczędzi czas. Dostałem min. list dziękczynny od łodzkich włókniarek…
Yassa
słówko do Twojej listy proskrypcyjnej. Uważam że radosna twórczość osób tam umieszczonych winna być propagowana i udostępniania jak najszerszej publiczności.
Bowiem nic tak skutecznie nie działa jak samokompromitacja.
Ależ niech się kompromitują jak najbardziej. Ja nawet obstawałbym za tym, by ktoś się podjął tej benedyktyńskiej pracy i perły wypowiedzi tych państwa zarchiwizował, skatologował i udostępnił w formię ładnie przyprawionego pedeefa. prosze bardzo. Ale mi zwyczajnie szkoda czasu na gadke z nimi. Życie przecieka przez palce i to jest chore zwyczajnie by to życie marnowac na kontakt z czyms takim. Zwłaszcza, że tam nic nowego nie powstaje. Mielą tylko te same mantry w kółko.
Moją ocenę Gazety Wyborczej spowodowała jej codzienna lektura. A nie Remuszko czy Ziemkiewicz.
Np. dzisiaj jej redaktor naczelny oburza się na paskudny obyczaj nagrywania i upubliczniania prywatnych rozmów.:)
Jego sterylne czyste sumienie dziennikarskie zbrukane zostało przez pojawienie się, zaiste niesłychanej publikacji, zawierający prywatny instruktaż pani Honoraty dla męża.
U konkurencji:).
O własnej pionierskiej roli – rzecz jasna – pełna dyskrecja.:)
*Redaktor Szechter się tak wyzewnętrzniał z żalem? Aj waj!
Dla niepochłoniętych w tym czasie lekturą De Mello, felieton wielce pouczający:))
To poniżej pasa było. ;-)
Rozumiem jednak, że publikując takie listy starasz się dowartościować ułomnych chcących zaistnieć.
I za co Ci chwała!
Dzięki! Jest w tym i tzw. wartość dodana. Teraz zwyczajnie mi nie pasuje sie do nich chocby odezwać. Nawet gdyby mnie szlag trafil na cos, co napiszą. I super. Do tego wielu dobrych ludzi zaoszczędzi czas. Dostałem min. list dziękczynny od łodzkich włókniarek…
Pozdrawiam
Pozdro!
Artur M. Nicpoń -- 08.05.2009 - 15:49