Chyba przesadzasz. :)
Pan Krasowski po prostu wypluł z siebie, co leżało mu na wątrobie. Do trollowania, mimo wszystko, jeszcze mu daleko.
Ważniejsze jest to, że wiadomo już, co niektórzy robią kiedy “chcą pogadać” oraz, że tak właśnie wygląda “prawdziwe dziennikarstwo”. Przecież sam Pan Redaktor napisał o tym, w ten sposób:
Macie pretensję, że szantażowaliśmy Katarynę, ale prawda jest taka że wysłaliśmy jej informację o tym, że wiemy kim jest i chcemy pogadać. Dla “Lucusiów” to koniec świata, ale drodzy bohaterowie, tak właśnie wygląda prawdziwe dziennikarstwo. Tak się namawia ludzi do przekazywania informacji.
Cenne to informacje, nadzwyczaj.
Kolejnym, niezwykle wartościowym oświadczeniem pana Krasowskiego jest:
Lubię internet, lubię internautów i lubię ostry język. Nie lubię tylko Was, zawistników, którzy się stali plagą polskiego internetu. Wejdźcie na strony gazet zachodnich, nawet w bulwarówkach nie ma tak debilnych wpisów, jak Wasze.
Pan Krasowski albo nie ma pojęcia, że wpisy na forum Dziennika.pl są moderowane (co niezbyt pochlebnie świadczy o nim, jako RedNaczu ) albo wie i po prostu kłamie, żeby udowodnić tezę.
Skąd to moje przeświadczenie o powyższym?
Dwa razy od powstania portalu Dziennik.pl próbowałam wpisać tam komentarz. Dwa razy komentarz się nie ukazał. Nie były to bluzgi, wypociny frustrata. Wprost przeciwnie, tak przynajmniej mi się wydawało.
Raz, ze dwa lata temu, po ukazaniu się kretyńskiego artykułu o tym, że “sadzenie sosen szkodzi ziemi”. Nasmarowałam o milionach lat ewolucji, zróżnicowaniu ekosystemów, nawet o systemie korzeniowym pomówionych o dewastowanie ziemi sosen napisałam. Nic z tego – uznano, że komentarz nie nadawał się do publikacji.
Drugi raz przy okazji ostatniego trzęsienia ziemi we Włoszech, ponieważ podane przez portal informacje mijały się z prawdą w znacznym stopniu. Napisałam, co i gdzie się nie zgadza. Podałam źródła, które moim zdaniem należało sprawdzić, zamiast pisać głupoty (w tym oficjalną stronę USGS, na której w kilka godzin informacje były “odhaczone”, jako zweryfikowane). Znowu zero bluzgów i “chamskich inwektyw”. Ot parę punktów, które wytykały błędne informacje. I znowu – komentarz się nie ukazał. Pewnie też był za mało sfjatowy. :)
Mogłabym zadać pytanie: czy brak moderacji w przypadku komentarzy wdeptujących w ziemię każdego, kto się nawinie nie jest, przypadkiem, celowy?
Tylko po co pytać? Jeszcze okazałoby się kto tu jest “małymi tchórzliwymi kolaborantami, którzy walkę z Matrixem przy pierwszym ryzyku zamienią na służbę”.
Tak więc, Igorze, nie pomstuj na pana Krasowskiego. Informacje ukazujące, co dzieje się za kulisami są zawsze cenne. :)
Igorze
Chyba przesadzasz. :)
Pan Krasowski po prostu wypluł z siebie, co leżało mu na wątrobie. Do trollowania, mimo wszystko, jeszcze mu daleko.
Ważniejsze jest to, że wiadomo już, co niektórzy robią kiedy “chcą pogadać” oraz, że tak właśnie wygląda “prawdziwe dziennikarstwo”. Przecież sam Pan Redaktor napisał o tym, w ten sposób:
Macie pretensję, że szantażowaliśmy Katarynę, ale prawda jest taka że wysłaliśmy jej informację o tym, że wiemy kim jest i chcemy pogadać. Dla “Lucusiów” to koniec świata, ale drodzy bohaterowie, tak właśnie wygląda prawdziwe dziennikarstwo. Tak się namawia ludzi do przekazywania informacji.
Cenne to informacje, nadzwyczaj.
Kolejnym, niezwykle wartościowym oświadczeniem pana Krasowskiego jest:
Lubię internet, lubię internautów i lubię ostry język. Nie lubię tylko Was, zawistników, którzy się stali plagą polskiego internetu. Wejdźcie na strony gazet zachodnich, nawet w bulwarówkach nie ma tak debilnych wpisów, jak Wasze.
Pan Krasowski albo nie ma pojęcia, że wpisy na forum Dziennika.pl są moderowane (co niezbyt pochlebnie świadczy o nim, jako RedNaczu ) albo wie i po prostu kłamie, żeby udowodnić tezę.
Skąd to moje przeświadczenie o powyższym?
Dwa razy od powstania portalu Dziennik.pl próbowałam wpisać tam komentarz. Dwa razy komentarz się nie ukazał. Nie były to bluzgi, wypociny frustrata. Wprost przeciwnie, tak przynajmniej mi się wydawało.
Raz, ze dwa lata temu, po ukazaniu się kretyńskiego artykułu o tym, że “sadzenie sosen szkodzi ziemi”. Nasmarowałam o milionach lat ewolucji, zróżnicowaniu ekosystemów, nawet o systemie korzeniowym pomówionych o dewastowanie ziemi sosen napisałam. Nic z tego – uznano, że komentarz nie nadawał się do publikacji.
Drugi raz przy okazji ostatniego trzęsienia ziemi we Włoszech, ponieważ podane przez portal informacje mijały się z prawdą w znacznym stopniu. Napisałam, co i gdzie się nie zgadza. Podałam źródła, które moim zdaniem należało sprawdzić, zamiast pisać głupoty (w tym oficjalną stronę USGS, na której w kilka godzin informacje były “odhaczone”, jako zweryfikowane). Znowu zero bluzgów i “chamskich inwektyw”. Ot parę punktów, które wytykały błędne informacje. I znowu – komentarz się nie ukazał. Pewnie też był za mało sfjatowy. :)
Mogłabym zadać pytanie: czy brak moderacji w przypadku komentarzy wdeptujących w ziemię każdego, kto się nawinie nie jest, przypadkiem, celowy?
Tylko po co pytać? Jeszcze okazałoby się kto tu jest “małymi tchórzliwymi kolaborantami, którzy walkę z Matrixem przy pierwszym ryzyku zamienią na służbę”.
Tak więc, Igorze, nie pomstuj na pana Krasowskiego. Informacje ukazujące, co dzieje się za kulisami są zawsze cenne. :)
Pozdrawiam.
Magia -- 26.05.2009 - 11:04