co do tych uniwersytetów, to mam wrażenie, że pan trochę jak Don Kichot walczy, bo tendencja się już w języku zakorzeniła.
I prywatnie można z nią walczyć, ale to nic nie da w sumie.
Same uczelnie nazywają się uniwersytetami, np. mamy Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie, chyba Medyczny też.
Podejrzewam, że i Uniwersytety Kosmetyczne powstaną:)
Aczkolwiek język jako materia żywa się ciągle zmienia, więc jest szansa, że tendencja się odwróci/znikinie/stanie rzadsza.
Co do “mapy drogowej” to się nie znam, więc nie wypowiadam.
Co do tłumaczy, fakt, mnóstwo się zdarza badziewnych tłumaczy i słabych, ale z drugiej strony pobronię trochę ich.
Znaczy w sumie tłumacz to zawód, gdzie właściwie człowiek powinien orientować się choć minimalnie w każdej dziedzinie lub się konsultować, do tego dochodzą stres i tempo, które w tym zawodzie są nieodłączną tam częścią.
Więc czasem trzeba łagodniej tych tłumaczy traktować:)
Panie Jerzy,
co do tych uniwersytetów, to mam wrażenie, że pan trochę jak Don Kichot walczy, bo tendencja się już w języku zakorzeniła.
I prywatnie można z nią walczyć, ale to nic nie da w sumie.
Same uczelnie nazywają się uniwersytetami, np. mamy Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie, chyba Medyczny też.
Podejrzewam, że i Uniwersytety Kosmetyczne powstaną:)
Aczkolwiek język jako materia żywa się ciągle zmienia, więc jest szansa, że tendencja się odwróci/znikinie/stanie rzadsza.
Co do “mapy drogowej” to się nie znam, więc nie wypowiadam.
Co do tłumaczy, fakt, mnóstwo się zdarza badziewnych tłumaczy i słabych, ale z drugiej strony pobronię trochę ich.
Znaczy w sumie tłumacz to zawód, gdzie właściwie człowiek powinien orientować się choć minimalnie w każdej dziedzinie lub się konsultować, do tego dochodzą stres i tempo, które w tym zawodzie są nieodłączną tam częścią.
Więc czasem trzeba łagodniej tych tłumaczy traktować:)
Pozdrawiam.
grześ -- 10.10.2009 - 09:06