Moim zdaniem jest tak, że miedia – poszukując “gorących” tematów, które są w stanie przyciągnąć i zatrzymać widzów odkryły fenomen społeczny, który Anglicy określają mianem paralyzing sensitivity to risk.
Owa “paraliżująca wrażliwość” społeczeństw demokratycznych na wszelkie formy ryzyka okazała się genialnym mechanizmem, który z jednej strony uruchamia wielką społeczną atencję a z drugiej – daje niesamowitą dźwignię nacisku politykom i otwiera ogromne pole społecznej manipulacji.
Podstawą działań politycznych staje się coraz częściej nie racjonalne działanie ku publicznemu dobru, lecz socjo-inżynieryjne manipulowanie strachem i obliczona na szeroką skalę gra związanymi z nim społecznymi emocjami.
Wielkie pieniądze są wydawane na pokonywanie nikłych, wręcz urojonych zagrożeń (ostatni przykład, to tzw. ftalany, o czym napiszę kolejny tekst: http://www.rp.pl/artykul/394923_Plastik_wrogiem_meskosci.html), za którymi świadczą właśnie niesłychanie trudne do interpretacji badania statystyczne “na granicy korelacji”, w których najmniejsza wariacja danych wejściowych może całkowicie wywrócić do góry nogami cały obraz sprawy.
Tymczasem media rzucają się na takie tematy jak sępy na świeże ścierwo i momentalnie rozgrzewają publikę kategorycznymi sądami o dużej społecznej nośności.
“Plastikowe zabawki spowodują, że Twój syn nie będzie mężczyzną!” – krzyczą gazety. I co – który rodzic zada sobie trud odnalezienia i zrozumienia źródłowych tekstów naukowych, żeby samemu przekonać się, jak bardzo niemiarodajne są te całe badania, które rzekomo mają czegokolwiek dowodzić? Która gazeta dojdzie, że ta sama “uczona”, która ogłosiła wyniki wskazujące na takie działanie ftalanów kilka lat wszcześniej dowodziła dokładnie tego samego w przypadku… wołowiny? Która gazeta będzie zainteresowana rzeczową analizą tematu?
@Poldek
Myślę, że upraszczasz.
Moim zdaniem jest tak, że miedia – poszukując “gorących” tematów, które są w stanie przyciągnąć i zatrzymać widzów odkryły fenomen społeczny, który Anglicy określają mianem paralyzing sensitivity to risk.
Owa “paraliżująca wrażliwość” społeczeństw demokratycznych na wszelkie formy ryzyka okazała się genialnym mechanizmem, który z jednej strony uruchamia wielką społeczną atencję a z drugiej – daje niesamowitą dźwignię nacisku politykom i otwiera ogromne pole społecznej manipulacji.
Podstawą działań politycznych staje się coraz częściej nie racjonalne działanie ku publicznemu dobru, lecz socjo-inżynieryjne manipulowanie strachem i obliczona na szeroką skalę gra związanymi z nim społecznymi emocjami.
Wielkie pieniądze są wydawane na pokonywanie nikłych, wręcz urojonych zagrożeń (ostatni przykład, to tzw. ftalany, o czym napiszę kolejny tekst: http://www.rp.pl/artykul/394923_Plastik_wrogiem_meskosci.html), za którymi świadczą właśnie niesłychanie trudne do interpretacji badania statystyczne “na granicy korelacji”, w których najmniejsza wariacja danych wejściowych może całkowicie wywrócić do góry nogami cały obraz sprawy.
Tymczasem media rzucają się na takie tematy jak sępy na świeże ścierwo i momentalnie rozgrzewają publikę kategorycznymi sądami o dużej społecznej nośności.
“Plastikowe zabawki spowodują, że Twój syn nie będzie mężczyzną!” – krzyczą gazety. I co – który rodzic zada sobie trud odnalezienia i zrozumienia źródłowych tekstów naukowych, żeby samemu przekonać się, jak bardzo niemiarodajne są te całe badania, które rzekomo mają czegokolwiek dowodzić? Która gazeta dojdzie, że ta sama “uczona”, która ogłosiła wyniki wskazujące na takie działanie ftalanów kilka lat wszcześniej dowodziła dokładnie tego samego w przypadku… wołowiny? Która gazeta będzie zainteresowana rzeczową analizą tematu?
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.11.2009 - 19:48