Ksiądz Jankowski i Ojciec Derektor idą do nieba. Idą pod górkę piękną ścieżką. W oddali zaczyna majaczyć Brama Niebieska.
Ojcze Derektorze – odzywa się nagle Ksiądz Jankowski – może Ojciec zechce pierwszy przejść przez bramę? – Ależ nie, nie – oponuje niezbyt przekonująco ( dla chętnych przekonywająco) Ojciec Derektor, – Ksiądz ma takie zasługi dla wolności… – Nie mogę na to pozwolić. Proszę!
I poszedł Ojciec Derektor pierwszy.
Podchodzi do bramy. STUKPUK w bramę. Brama uchyla się bezszelestnie i uśmiechnięty Św.Piotr wychyla się przez szparę i pyta, – Tak? – Pochwalony – mówi Ojciece Derektor, – to ja Ojciec Derektor. Czy mogę wejść? – A wyp…dalaj mi stąd bydle jedno! – wrzasnąl potężnym basem św.Piotr i zatrzasnął z dzikim hukiem bramę.
Oj, niedobrze, niedobrze. Wraca Ojciec Derektor do Księdza Jankowskiego. – Nie udało się. Może niech ksiądz spróbuje. I proszę coś tam szepnąć w mojej sprawie.
Idzie Ksiądz Jankowski na górę. Stuk Puk. Brama uchyla się bezszelestnie i przez szparę wychyla się uśmiechnięta facjata Św.Piotra. – Tak? – Pochwalony. To ja Ksiądz jankowski, Z Gdańska. – A WYP...DALAJ mi stąd bydle jedno! – wrzasnął potężnym basem Św.Piotr. I jak nie rypnie bramą. Huk poszedł na całą ziemię majaczącą w dole…
Schodzi ze spuszczoną głową, powoli Ksiądz Jankowski do Ojca Derektora i mówi:
Dopóki ten żyd będzie stał na bramce, to jesteśmy bez szans.
skoro piekielnie, to ja coś o niebie zasunę.
Ksiądz Jankowski i Ojciec Derektor idą do nieba. Idą pod górkę piękną ścieżką. W oddali zaczyna majaczyć Brama Niebieska.
Ojcze Derektorze – odzywa się nagle Ksiądz Jankowski – może Ojciec zechce pierwszy przejść przez bramę? – Ależ nie, nie – oponuje niezbyt przekonująco ( dla chętnych przekonywająco) Ojciec Derektor, – Ksiądz ma takie zasługi dla wolności… – Nie mogę na to pozwolić. Proszę!
I poszedł Ojciec Derektor pierwszy.
Podchodzi do bramy. STUK PUK w bramę. Brama uchyla się bezszelestnie i uśmiechnięty Św.Piotr wychyla się przez szparę i pyta, – Tak? – Pochwalony – mówi Ojciece Derektor, – to ja Ojciec Derektor. Czy mogę wejść? – A wyp…dalaj mi stąd bydle jedno! – wrzasnąl potężnym basem św.Piotr i zatrzasnął z dzikim hukiem bramę.
Oj, niedobrze, niedobrze. Wraca Ojciec Derektor do Księdza Jankowskiego. – Nie udało się. Może niech ksiądz spróbuje. I proszę coś tam szepnąć w mojej sprawie.
Idzie Ksiądz Jankowski na górę. Stuk Puk. Brama uchyla się bezszelestnie i przez szparę wychyla się uśmiechnięta facjata Św.Piotra. – Tak? – Pochwalony. To ja Ksiądz jankowski, Z Gdańska. – A WYP...DALAJ mi stąd bydle jedno! – wrzasnął potężnym basem Św.Piotr. I jak nie rypnie bramą. Huk poszedł na całą ziemię majaczącą w dole…
Lagriffe -- 23.12.2009 - 08:58Schodzi ze spuszczoną głową, powoli Ksiądz Jankowski do Ojca Derektora i mówi:
Dopóki ten żyd będzie stał na bramce, to jesteśmy bez szans.