z dyskusji magicznych i szczęsnych… Chwała Bogu, że nie uczynił z nich pary demiurgów z realnym wpływem na klimat, bo mielibyśmy totalny pierdolnik: lodowce by się na przemian kurczyły i przyrastały, wulkany wybuchały i zapadały, polarne niedźwiedzie wyemigrowałyby na znak protestu na Haiti, a zagubiona ludzkość by musiała nosić pod kożuchami kostiumy kąpielowe. Na szczęście takie akcje to tylko u Pratchetta na Cori Celesti (“bogowie nie zwracali uwagi na to, co się dzieje na Dysku, bo byli zajęci pisaniem petycji w sprawie Lodowych Gigantów, którzy nie chcieli oddać pożyczonej kosiarki do trawy”).
Ja normalnie nie piszę w ten sposób. Brak nikotyny to też jest nikotyna.
Szlag by trafił mój stacjonarny byt przyziemny z jajecznicą :( Pojechałabym daleko w świat, bażanty są istotami w drodze, klimat, jakkolwiek to z nim jest w odległej perspektywie, chwilowo im absolutnie nie sprzyja…
Nie wiem, czy wspominałam, ale jedno z moich wcieleń nazywa się Dean Moriarty.
Nic już nie rozumiem
z dyskusji magicznych i szczęsnych… Chwała Bogu, że nie uczynił z nich pary demiurgów z realnym wpływem na klimat, bo mielibyśmy totalny pierdolnik: lodowce by się na przemian kurczyły i przyrastały, wulkany wybuchały i zapadały, polarne niedźwiedzie wyemigrowałyby na znak protestu na Haiti, a zagubiona ludzkość by musiała nosić pod kożuchami kostiumy kąpielowe. Na szczęście takie akcje to tylko u Pratchetta na Cori Celesti (“bogowie nie zwracali uwagi na to, co się dzieje na Dysku, bo byli zajęci pisaniem petycji w sprawie Lodowych Gigantów, którzy nie chcieli oddać pożyczonej kosiarki do trawy”).
Ja normalnie nie piszę w ten sposób. Brak nikotyny to też jest nikotyna.
Szlag by trafił mój stacjonarny byt przyziemny z jajecznicą :( Pojechałabym daleko w świat, bażanty są istotami w drodze, klimat, jakkolwiek to z nim jest w odległej perspektywie, chwilowo im absolutnie nie sprzyja…
Nie wiem, czy wspominałam, ale jedno z moich wcieleń nazywa się Dean Moriarty.