nie jest takie proste. Można wyobrazić sobie dwa modelowe rozwiązania. Pierwsze, to tradycyjne opłacanie posłańca przez nas, czyli jest tak, jak dzisiaj widać. Nadużycia są nieuniknione, ba!, są częścią systemu, który dzięki nim staje się atrakcyjny. Drugie podejście, to model aktywnego rekompensowania we własnym zakresie. Polega to na tym, że nie opłacamy posłańca, ale gwarantujemy mu, że wszystko co z delegacji przywiezie, będzie jego własnością, a w stosunku do niektórych dóbr rzadkich uzyska nawet zwolnienie podatkowe. Innymi słowy, co tam w gościach ogarnie, to jego. Ten model niestety też ma wady, bo trudno z góry określić maksymalną wysokość “wynagrodzenia”. Przykładowo, o ile będziemy w stanie zaakceptować Hofmana wracającego z dolnopłukiem z toalety Parlamentu Europejskiego, to już ten sam Hofman z Pierścieniem Rybaka ściągniętym z palca Franciszka prawdopodobnie wzbudzi kontrowersje. A wyregulować tego nie ma jak. To wszystko nie jest zatem takie proste.
To wszystko
nie jest takie proste. Można wyobrazić sobie dwa modelowe rozwiązania. Pierwsze, to tradycyjne opłacanie posłańca przez nas, czyli jest tak, jak dzisiaj widać. Nadużycia są nieuniknione, ba!, są częścią systemu, który dzięki nim staje się atrakcyjny. Drugie podejście, to model aktywnego rekompensowania we własnym zakresie. Polega to na tym, że nie opłacamy posłańca, ale gwarantujemy mu, że wszystko co z delegacji przywiezie, będzie jego własnością, a w stosunku do niektórych dóbr rzadkich uzyska nawet zwolnienie podatkowe. Innymi słowy, co tam w gościach ogarnie, to jego. Ten model niestety też ma wady, bo trudno z góry określić maksymalną wysokość “wynagrodzenia”. Przykładowo, o ile będziemy w stanie zaakceptować Hofmana wracającego z dolnopłukiem z toalety Parlamentu Europejskiego, to już ten sam Hofman z Pierścieniem Rybaka ściągniętym z palca Franciszka prawdopodobnie wzbudzi kontrowersje. A wyregulować tego nie ma jak. To wszystko nie jest zatem takie proste.
referent -- 26.11.2014 - 21:18