Polowanie na Bismarcka cz.2

Po zatopieniu Hooda i kontakt radarowy z Bismarckiem i Prinzem Eugenem utrzymywały krążowniki Norfolk i Suffolk oraz uszkodzony pancernik Prince of Wales.Tymczasem adm. Lutjens rozkazał by Prinz Eugen odłączył się od pancernika i podjął samodzielne działania przeciw alianckiej żegludze.Po południu krążownik uczynił to niepostrzeżenie dla brytyjskich okrętów.Niedługo później miała miejsce krótka wymiana salw pomiędzy Bismarckiem a Suffolkiem i Prince of Wales ale nie przyniosła ona żadnego efektu.Zapadła noc.Brytyjskie dowództwo postanowiło użyć przeciw niemieckiemu kolosowi samolotów z lotniskowca Victorious. 9 przestarzałych dwupłatowców torpedowych typu Swordfish odszukało cel o 23.30 jednak tylko jedna z rzuconych torped trafiła Bismarcka, nie wyrządzając większych szkód.Wkrótce potem Bismarck zatoczył koło i o godzinie 3.06 brytyjskie okręty straciły z nim kontakt.

Dla Brytyjczyków zatopienie Hooda było szokiem.Mimo iż był to okręt przestarzały w oczach społeczeństwa uchodził za dumę i symbol potęgi brytyjskiej floty.Zatopienie Bismarcka stało się dla Royal Navy sprawą prestiżową. Do pościgu rzucono wszelki dostępne siły.Siły główne prowadził dowódca Home Fleet(floty stacjonującej na wyspach brytyjskich) adm.Tovey a w ich skład wchodziły pancernik King George V, krążownik liniowy Repulse i lotniskowiec Victorious. Ponadto z eskorty konwoju odwołano pancernik Rodney. Z Gibraltaru wyszedł w morze tzw. Force H składający się z krążownika liniowego Renown, krążownika Sheffield i lotniskowca Ark Royal.Oczywiście do poszukiwań Bismarcka rzucono też znaczne siły lotnictwa.

Można by powiedzieć iż rzucanie tak wielkich sił przeciwko jednemu, nawet tak potężnemu jak Bismarck okrętowi dodatkowo obniżało prestiż brytyjskiej marynarki wojennej.To jednak tylko pozornie słuszna teza.

Bismarck stanowił realne zagrożenie dla żeglugi, nawet jeśli stał nieruchomy w porcie. Dopóki bowiem istniał Brytyjczycy musieli utrzymywać w pogotowiu znaczne siły na wypadek jego ponownego wyjścia w morze.Uniemożliwiało to oczywiście użycie tych sił w innym miejscu.Aspekt zaś psychologiczno-prestiżowy wcale nie jest w czasach wojny mniej istotny od strategicznego, o czym chyba nie muszę przekonywać.Pamiętajmy, był to okres krytyczny dla Wielkiej Brytanii.Wojska osi dokonały właśnie podboju Jugosławii i Grecji.Trwał zaskakujący i błyskotliwy desant niemieckich spadochroniarzy na Krecie.W Afryce wojska Rommla, po błyskawicznej kampanii, stanęły u w wrót Egiptu. W takiej sytuacji jeszcze jedna porażka, zwłaszcza spektakularna, mogła całkowicie “położyć” morale.Zwycięstwo zaś, nawet nie decydujące mogło okazać się zbawienne.Ileż to historia zna małych wiktorii które w wymiarze psychologicznym(my Polacy powiedzielibyśmy moralnym) okazywały się kluczowe.Wiedział o tym Winston Churchill i dlatego przekazał dowództwu floty prosty rozkaz “MUSICIE zatopić Bismarcka”.

Powiedzieć łatwiej zrobić trudniej…Przez cały dzień 25 maja nie udało sie odzyskać kontaktu z niemieckim pancernikiem. Adm.Lutjens co prawda popełnił fatalny błąd wysyłając kilak transmisji radiowych, które Brytyjczycy przechwycili.Jednak tutaj z kolei oni popełnili omyłkę źle nanosząc pozycję Bismarcka na mapę.W rezultacie zanim błąd naprawiono Niemcy zyskali kilka bezcennych godzin.

Wreszcie 26 maja o 10.15, po 31 godzinach zniknięcia z ekranu radarów, Bismarcka odnalazła łódź latająca Catalina.Jednak sytuacja nie przedstawiała się optymistycznie dla Royal Navy.Bismarck zbliżał się do zbawiennego portu w Breście.Gdyby znalazł się w zasięgu niemieckiego lotnictwa operującego z Francji były ocalony.Brytyjskie pancerniki podążające za nim były zbyt daleko by przechwycić go zanim dotrze w bezpieczny rejon, na dodatek zaczynało im brakować paliwa.Jedynie zespół Force H z Gibraltaru mógł na czas przeciąć kurs niemieckiego kolosa.Ale najsilniejszy okręt tego zespołu, krążownik liniowy Renown był zbyt słaby by podjąć pojedynek z Bismarckiem.W tej sytuacji jedyną nadzieją było lotnictwo pokładowe.Samoloty z lotniskowców mogłyby zadać niemieckiemu pancernikowi cios który spowolniłby jego kurs na tyle by brytyjskie pancerniki go doścignęły.

Zadanie to miały wykonać samoloty torpedowe Swordfish z lotniskowca Ark Royal.O godzinie 14.50 w stronę Bismarcka wystartowało 11 samolotów.Jednakże omyłkowo skierowały one swój atak na… lekki krążownik Sheffield, o którego obecności na trasie przelotu nie powiadomiono pilotów.Na szczęście żadna z 11 torped nie osiągnęła “celu” co częściowo spowodowane było przedwczesną eksplozją zapalników magnetycznych.Całe to zdarzenie przyniosło o tyle pożytku, że torpedy przezbrojono na mniej zawodne zapalniki zderzakowe.

O 20.47 w powietrze wzbiła się kolejna fala 15 samolotów z Ark Royal.Tym razem odnalazły one Bismarcka.Chcąc uniknąć gęstego ognia artylerii przeciwlotniczej piloci sprowadzili swe samoloty bardzo nisko tuż nad lustro fal.2 torpedy trafiły w cel.Jedna która ugodziła w śródokręcie nie wyrządziła większych szkód.Natomiast druga która trafiła w rufę miała się okazać decydująca.Uszkodzenia które zadała doprowadziły bowiem do zalania maszyny sterującej i następnie do zablokowania obydwu sterów .Załoga straciła panowanie nad kursem okrętu który wykonał niekontrolowaną cyrkulację.Co prawda po pewnym czasie Bismarck wrócił na poprzedni kurs,a le by utrzymać sterowność musiał iść z ze znacznie zmniejszoną prędkością.Szanse brytyjskich pancerników na doścignięcie Bismarcka znacząco wzrosły.Niemieccy marynarze zdawali sobie sprawę, że godziny ich okrętu są właściwie policzone…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

czyta się jak jakiś pasjonjący thriller. Znaczy zaczyna się od trzęsienia ziemi i napięcie rośnie.
Czekam na ciąg dalszy.

pzdr


Panie Grzesiu!

Życie pisze najlepsze scenariusze.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość