Ten trzeci – bracia Jarosław i Lech Kaczyńscy.
Niewielkie gafy, nieporadność, niedostatki zdrowotne – cechy, które na ogół sprzyjają wizerunkowi polityka, budzą sympatię – jeśli są tym, co kojarzy się z „roztargnionym naukowcem”. Ale tylko wtedy, gdy za tą zewnętrznością stoi wybitny umysł męża stanu, w naturalny sposób wzbudzający szacunek.
Ale jeśli mamy przeciętny umysł, megalomańskie zapędy, wieczne naburmuszonego, obrażającego się na społeczeństwo, natrętnie dopominającego się “należnych” sobie hołdów i nienależnego uznania prezydenta wszystkich Polaków popierających PiS – to owe rozliczne gafy, nieporadność i niedostatki zdrowotne kojarzą się ze słowami: kompromitacja, małostkowość i wstyd.
Polacy nie lubią , nie szanują i nie cenią obecnego prezydenta
W dużym stopniu za nieformalne sterowanie „ z tylnego siedzenia”. urzędem prezydenta przez prezydenckiego bliźniaka
Prowokowanie ambicjonalnych sporów z rządem, wetowanie ustaw, wrogość wobec premiera i jego gabinetu, deprecjonowanie pracy instytucji państwa, które nie są podległe PiS, otaczanie się miernotami, a raczej pozwalanie na to by to brat otaczał prezydenta żrącymi się miedzy sobą niekompetentnymi dziwadłami, których publiczne wystąpienia wywołują powszechne zażenowanie i wydatnie obniżają rangę urzędu Prezydenta RP
Lech Kaczyński nie pełni z godnością swojego urzędu. Nie jest arbitrem ponad sporami – przeciwnie, sam stal się stroną sporu, marnymi argumentami walczącą w interesie partii swojego brata.
Tym co przekreśla całkowicie wartość Lecha Kaczyńskiego, jako prezydenta Polski – jest jego identyczny, jak Aleksandra Kaśniewskiego – sprzeciw wobec otwarcia archiwów IPN.
Przy okazji odrzucania przez Trybunał Konstytucyjny kolejnego świadomie wyprodukowanego bubla-ustawy lustracyjnej, który gdyby nie został odrzucony przez TK dawał nieograniczone możliwości dowolnego korzystania z akt zgromadzonych w IPN jedynie Jarosławowi Kaczyńskiemu i wykorzystywania ich przeciw każdemu, kogo chciałby pan prezes PiS zniszczyć, zastraszając i podporządkowując sobie dowolne środowiska – Lech Kaczyński przyznał publicznie, że był i jest przeciwny otwarciu powszechnego dostępu do archiwum IPN.
Stosując swoisty szantaż wobec sędziów Trybunału Konstytucyjnego i chcąc przeforsować decyzję akceptującą bubel lustracyjny, prezydent powiedział wówczas, że „jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna ustawę lustracyjną za niezgodną z Konstytucją, nie będzie innego wyjścia , jak otworzyć archiwa IPN”.
W tym przyznaniu, że tego właśnie rozwiązania za wszelką cenę bracia Kaczyńscy chcieli uniknąć – jest bezwstyd uzurpacji i chęć posiadania w swoich rękach narzędzi opresyjnych.
Znamienny jest fakt, że od majowej decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który mimo prezydenckich nacisków, ustawę lustracyjną uchylił – minęło 16 miesięcy – a prezydent o owym „innym wyjściu” starannie zapomniał i nic nie wskazuje na to, by chciał się wykazać inicjatywą legislacyjną równie chętnie, jak wtedy, gdy walczył prośbą i groźbą o niekonstytucyjne projekty swojego brata.
Książka „Dolina Nicości”, film „Trzej Kumple” przypomniały Polakom akt wyniesienia i upublicznienia części dokumentacji IPN przez Bronisława Wildsteina
I zapewne wbrew woli samego Wildsteina, szum medialny wokół książki i filmu, ponownie uświadomił ludziom dziwną i niezwykle konsekwentną niechęć braci Kaczyńskich wobec otwarcia dostępu do archiwów IPN dla wszystkich Polaków..
Uświadomił też, że archiwa IPN i archiwa WSI – są traktowane przez braci Kaczyńskich jako ich łup polityczny a przywrócenie ich społeczeństwu, o co apelował ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, w imię prawa Polaków do własnej historii i prawdy – nie jest przez obu panów braci w ogóle brane pod uwagę.
Błąd w myśleniu bliźniaków Kaczyńskich polega na pewnym paradoksie.
Kaczyńskim się wydaje, że skoro oni ulegli komunistycznej ideologii, to reszta Polaków, podobnie do nich, musiała przyjąć. wobec PRL postawę serwilistyczną.
Stąd, kiedy sami dostosowali swoje poglądy do nowych czasów – uznali, jak większość wszelkiej maści neofitów, że mają prawo pouczać tę resztę narodu co jest słuszne. Z gorliwością i agresją, z pogardą dla tych, którzy nie stoją przy nich, już przecież nawróconych i prawowiernych, zaczęli pouczać Polaków, których pouczać nie trzeba, bo zawsze stali po stronie prawdy – nie tam gdzie „wtedy stało ZOMO” .
Kaczyńscy zachowali się i nadal zachowują, jak ten świeżo wychrzczony Żyd, ze starego dowcipu, który wychodząc z kościoła, na pytanie kolegi „Nu, powiedz Moniek jak było?” – odpowiada: „Po pierwsze, to ja dla Ciebie nie jestem żaden Moniek, tylko Pan Mieczysław, a po drugie, zejdź mi z drogi ty parszywy Żydzie”
Doskonałą ilustracją owego neofickiego odcinania „grubą kreską:” własnej przeszłości i traktowania wszystkich, jako głupszych od siebie – jest właśnie wysoce niemoralne, obłudne, oszukańcze moralizowanie nawróconego na genetyczny, pisowski patriotyzm Edgara Przemysława Gosiewskiego – pouczającego Ludwika Dorna o wartościach chrześcijańskich.
Gosiewski kreujący swoją „rodową” legendę pozostającą w sprzeczności z faktami, wzorem swoich mentorów łże „ w żywe oczy” prezentując się, jako tych wartości chrześcijańskich wyraziciel. Bowiem sam ma identyczną sytuację rozwodnika i alimenciarza, żyjącego w nowym związku i procesującego się z byłą żoną o wysokość alimentów – o jaką oskarża Ludwika Dorna.
Pazerność na te słynne już 300 złotych z kieszeni podatników, posłów PiS i „rutynowe” poświadczanie przez nich nieprawdy własnoręcznymi podpisami – także zaczyna się, jak wszystko w tej partii od postawy jej prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Kaczyńskiemu nie podoba się prywatne życie posła Dorna, ale nie przeszkadza mu prywatne życie córki jego brata, która nie dość, ze postąpiła identycznie jak Dorn i Gosiewski rozwodząc się – to jeszcze na dodatek wykazała się daleko idącymi skutkami nauk moralnych, pobranych w domu rodzinnym Kaczyńskich, wiążąc się z synem PZPRowca i esbeka.
Ale za to Jarosławowi Kaczyńskiemu podoba się i uznaje za normalne i rutynowe, wyłudzanie nienależnych jemu i jego ludziom pieniędzy, zabieranych z kieszeni podatników, także matek z trudem samotnie wychowujących swoje dzieci. By wydrzeć każdą darmochę, nawet te 300 złotych bez większego znaczenia dla jego kieszeni, przy skali jego olbrzymich dochodów – jest gotów bez zmrużenia oka poświadczyć zwyczajne kłamstwo.
Jacek Kurski na Zjeździe PiS, 4 marca 2007 w Gdańsku wygłosił credo braci Kaczyńskich:
“Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi”.
Czyli reszcie narodu, która wykrwawiała się dla Polski, ale nie dla prywatnego interesu braci Kaczyńskich – wielkie: s..ł was pies!
Polacy w swojej przeważającej większości mogą więc cierpieć głód i niedostatek. Polakom pokaże się gęby obłudnie bełkoczące lub wywrzaskujące moralizatorskie banały w najgłębszym przekonaniu, że: „ciemny lud to kupi” – dokładnie jak przez te 45 lat po 1945 roku. Dokładnie według recepty “promotora” prac doktorskich braci Kaczyńskich – W.I. Lenina
Tylko, że okazało się iż tego „ciemnego luda” w Polsce nie ma dostateczne dużo by na jego koszt działaczom pisowskim nadal żyło się luksusowo w „miejscach lepszych niż podwórka”. Większość Polaków, w odróżnieniu od dworactwa Kaczyńskich, krzyknęła w pewnym momencie:
“Obaj królowie są nadzy!
Nie chcemy wrzasku, kłamstwa, hipokryzji, kompromitacji, bełkotu, was na urzędach, agendach, przedsiębiorstwach, nie chcemy naszego głodu i niedostatku i waszych satysfakcji, nie chcemy waszych rządów – nie chcemy PiS i braci Kaczyńskich.”
Ten trzeci , podwójny słup, ten głęboko uzasadniony sprzeciw wobec Kaczyńskich, dziś, w znacznej mierze podzielany przez zwolenników Prawa i Sprawiedliwości – kto wie, czy nie lepiej niż opisane dwa pierwsze, pracuje na rzecz Platformy Obywatelskiej czyniąc z niej partię bez alternatywy.
c.d.n.
Będzie jeszcze podsumowanie.
komentarze
Hm,
a wiesz, że napiszę niedługo w końcu mój od dawna planowany tekst za co można lubić Kaczyńskich i czy można?
I za co cenić.
Więc mam nadzieję, że wtedy skomentujesz.
NO a zwiększości krytyki PIS tu się zgadzam, co nie znaczy, że lubię PO, bo ich też przydąłoby sie pokrytykować, co?
Chyba już rok działania rządu niedługo mija, a chyba po roku miałaś zacząć dokonywać ocen ich działania lub niedziałania.
pzdr
grześ -- 30.09.2008 - 17:54grześ
Czekam na ten Twój tekst. Z przyjemnością do niego się “dobiorę”.
Wiesz, to jest tak. Siedzę w temacie PO dość długo. Sporo wiem.
Piszę o PiS – może chcąc przestrzec przed takim stylem uprawiania polityki, takim nepotyzmem, takim traktowaniem Polski, jak prywatnego folwarku, jaki uprawiają OBAJ Kaczyńscy. Przestrzec nie tylko rodaków, ludzi, którzy akurat trafia na moje teksty. Ale takze i ludzi PO.
Władza demoralizuje.
Ludzi zdemoralizowanych, pchających sie do wladzy – jest bardzo wielu. Są wszędzie, w każdej partii. Każda partia zna zjawisko szalonego napływu nowych członkó po każdym widocznym sukcesie.
PO liczy, po weryfikacji 30 000 ludzi. Nikt przy drowych zmysłacjh nie założy, ż sa to wyłącznie piękni, mądrzy i szlachetni.
Rozumiem ambicje, rozumiem to co jest naturalnym przejawem wspóczlonkostwa – czyli wzajemne wspieranie sie i popieranie się. Nie dziwi mnie, jesli dobry lekarz jest wskazywany, jako kandyddat na dyrektora szpitala, czy wydziału zdrowia. To jest naturalne. Ale boję się, jeśli na te funkcje wskazywanym jest inzynier mechanik, lbo, jak mieliśmy przyklady za Kaczyńskiego mechanik “bez inżyniera”.
Staram się uważnie przyglądać temu co się dzieje.
I widzę mnóstwo dobrej woli, pracowitość ( mimo tego idiotycznego gloszenia przez PiS – lenistwa PO) i rzeczywiste starania by coś zmienić.
I powiem całkiem szczerze – gdybym była Tuskiem, większość spraw, z których Polacy mogą być zadowoleni przeprowadzalabym przed wyborami prezydenckimi.
Tak, dlatego, zeby wygrać z Kaczyńskim.
Bo to on stoi na przeszkodzie wszelkich zmian. Nawet nie dlatego, że wetuje te najważniejsze ustawy. Ale dlatego, ze to nie Lech jest de facto prezydentem, ale Jarosław.
Tak, w Polsce szeregowy posel, Jarosław Kaczyński ma niewyobrażalna wladzę i….żadnej odpowiedzialności.
Trzeba skończyć z tą niezdrową, szarpiącą spoleczeństwem sytuacją.
RRK -- 30.09.2008 - 19:50Przeprowadzenie reform – jest możliwe wylacznie wtedy, gdy Polacy nie są targani kłamstwami – jak to o Euro i szalonych podwyzkach, jak bzdury o tym, że emeryci na Euro stracą po 240 zlotych, jak teraz rozemocjonowanie ludzi bzdurną sprawą 6-latków.