Fetyszyzowana rozmowa w Internecie przebiega wedle pewnych schematów, standardów, siłą jej rzadko jest erudycja, czy też urok osobisty, częściej chamstwo i typowe blagierstwo. W rozmowie nie używa się argumentów tylko standardowych erstycznych sztuczek zwanych przeze mnie cepami, bo tak jak cepami, tak i owymi sztuczkami macha się w sieci na blogach
Zdaje sobie sprawę z tego, że być może ktoś już coś podobnego napisał, nie mniej jednak na podstawie, ponad rocznej, obserwacji sporządziłem sobie taką podręczną listą cepów najbardziej się powtarzających.
Cep na „skaczącego leszcza”
Cep ten, ujmując rzecz w skrócie, polega na niemożliwości zrobienia komuś dobrze. Oto nasz rozmówca nawołuje, aby jego oponent go jakoś zachwycił, przekonał, zauroczył, żeby zrobił mu dobrze. A gdy to zrobi, to ten publicznie nieomal przed nim przyklęknie.
Tym samym nasz rozmówca samozwańczo stawia siebie w roli sędziego i to wyłącznie on będzie teraz oceniał, czy jego oponent (którego chce przecież pokonać w dyskusji) zaspokoił jego gusta estetyczno-intelektualne. Nietrudno zgadnąć, że do owego zaspokojenia nie dojdzie nigdy, gdyż jeżeli nasz rozmówca uzna się za zaspokojonego to jednoznacznie przyzna się do porażki. A przecież spór zaczął po to, żeby go wygrać. Będzie się więc oponent starał i obskakiwał swojego rozmówcę, a ten fukał będzie z niezadowolenia na tego leszcza, który swym beztalenciem próbuje robić wrażenie.
Cep „na małolata”
W cepie na małolata doświadczony wiekiem rozmówca dezawuuje oponenta faktem, iż ten jest jeszcze młody. A ci młodzi, co oni tam mogą wiedzieć? Rzecz jasna, gdy nasz doświadczony wiekiem rozmówca trafi na oponenta od siebie starszego, wówczas owy mityczny wiek z miejsca przestaje się liczyć. Przecież jesteśmy poważni i nie będziemy się przerzucać aktami urodzenia. Tym samym czterdziestolatek jest o niebo bardziej doświadczony niż, dajmy na to, jakiś student, ale za to ni grama mniej niż dublujący go wiekiem emeryt.
Co ciekawe stosujący ten cep blogerzy z prawicy podkreślają niemal codzienne (a jeden człowiek z offu nawet trzy razy dziennie) jakiego to spustoszenia dokonał w umysłach komunizm. Oczywiście owe spustoszenie nie może się tyczyć emerytów z prawicy, nawet gdy ci dzień w dzień piszą o tym komunizmie na blogach. Komunizm był, rzecz jasna, najstraszniejszym systemem na świcie, jednak nie na tyle, żeby cała prawica nieomal en block nie potrafiła mu się przeciwstawić, pokonać a teraz służyć radą małolatom, którzy oczywiście niczego nie rozumieją.
Cep „na kumpla”
W odróżnieniu od cepów powyżej, cep ten nie jest nacechowany agresją, a wręcz przeciwnie, rzec można, że cep to jest wręcz przyjacielski. Cep na kumpla, jak sama nazwa wskazuje, polega na odwoływaniu się do kumplowskich uczuć, bazuje na pewnej nici wcześniej wytworzonej sympatii i sympatię tę wykorzystuje by obłaskawić przeciwnika. Przecież nie jesteś taki, kiedyś fajnie się nam rozmawiało, nie takim cię zapamiętałem, zawiodłem się na Tobie – to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Oczywiście rozmówca machający tym cepem, święcie jest przekonany o tym, że fakt wspólnej rozmowy, blogowego się kumplowania upoważnia go do tego, by wywierać na oponencie presję, co ten pisać powinien a czego, broń Panie Boże, pisać nie powinien.
Cep „na ambicję”
Cep na ambicję to kolejny przykład cepa przyjacielskiego, gdzie niby przyjazną radą rzuca się komuś, że kiedyś pisał o niebo lepiej, kiedyś się go czytało, a teraz oponent się skończył. Co ciekawe rozmówcom łechcącym ambicję swego oponenta, nigdy wcześniej się nie zdarzyło owego oponenta pochwalić, a często po prostu go flekowali, tudzież używali innych podręcznych cepów. Cep na ambicję jest więc takim fałszywym lizakiem na sznurku, błyskotką z kolcami, serem w pułapce na myszy.
Cep „na prowokację”
Cep ten, przez swój prymitywizm, jest pewnego rodzaju krzykiem rozpaczy. Sprowadza się do obrzucania oponenta łajnem, wyprowadzeniem go z równowagi, czy też pofolgowaniu sobie w wulgarnej wymianie zdań, a następnie skopiowaniu wycinka „pieprznego” komentarza oponenta i wklejeniu go u siebie na blogu. Następnie ów cytat wyrwany z kontekstu, z dyskusji, ze stylistyki danej chwili, wklejany jest również na innych blogach, rzadko u samego oponenta, gdyż obie strony wiedzą, o tym kto zaczął, nawet gdy publicznie do tego nie chcą się przyznać. W ten sposób oponent ma być pokonany jeszcze zanim się zaczęła dyskusja.
Cdn.
komentarze
A cepy
na lewaka,
i na prawaka,
będą?
Słuchaj Major, toć nie znamy się od wczoraj?
Igła -- 30.04.2008 - 19:07Igła
cięzko cholera podciągnąc pod jedna opcję, choc nie powiem, że nie próbowałem;)
galopujący major -- 30.04.2008 - 19:26Majorze
kto, ci ten stopień dał?
Toć 2, a nie jeden!!
Igła -- 30.04.2008 - 19:29Majorze,
chętnie bym użył cepa na lewaka, bo za cholerę na zwykłe cepy nie mogę Ci przywalić. Ale na lewaka też nie mogę, bo się czujnie maskujesz.
Wymyśliłem nowego cepa: na łatwiznę.
ctrl A ctrl C ctrl V i dwie czołówki mamy z głowy…
A fe.
merlot -- 30.04.2008 - 19:39Galopujący Majorze,
piszcie, piszcie, nikt wszak nie jest wolny od mówienia bredni, źle jest jedynie mówić je z wysiłkiem. I pamiętajcie: wyrażanie myśli nie jest sprawą prostą, szczególnie zaś komplikuje się wówczas, kiedy tych myśli nie ma prawie wcale, natomiast jest przeogromna chęć ich wyrażania. I pamiętajcie, ten wspaniały instrument jakim jest jezyk polski często trafia do rąk (?) ludzi, dla których pisanie jest językowa torturą, i jakby im było mało, dzielą się tą torturą z bliźnimi.
Andrzej F. Kleina -- 30.04.2008 - 20:16Ukłony…
merot
to jest cep na Marylę
galopujący major -- 30.04.2008 - 20:19Jest też cep "na Majora"
sprowadzić do absurdu i wyśmiać
dawniej KriSzu
Dymitr Bagiński -- 30.04.2008 - 20:43nie zaprzeczę
:)
galopujący major -- 30.04.2008 - 21:01Inne cepy:
- na erudytę (odmiana “na małolata”): “co ty wiesz, ja w tym siedzę na codzień, więc się znam, itd.” Ma on swoją odmianę futbolową: “co ty wiesz o piłce nożnej, ja fan Barcy itd” :) – na Michnika/GW: “co ty wiesz michnikoidzie, naczytałeś się Gazety Wyborczej” (to mój ulubiony, ale bez michnikoida)
dawniej KriSzu
Dymitr Bagiński -- 01.05.2008 - 08:19Dymitr, major
jak widzę jest tego więcej niż pięć:0 a “chwyt na twardy dowód”: ja czytałem w anglojęzycznej prasie ...
max -- 01.05.2008 - 09:40Prezes , Traktor, Redaktor
Maksiu
To mój ulubiony sposób.
merlot -- 01.05.2008 - 10:08Tylko zamiast anglojęzycznej piszę anglosaskiej, żeby wzmocnić efekt chwytem “na snoba”;-)
No można jeszcze
Jakiem służył we wojsku. :)
Albo mój ulubiony.
Ja, jako Dumny Polak i Patriota.
Igła -- 01.05.2008 - 10:11No cóż,
Majorze, znamy się i lubimy nie od dziś, zdarzało ci się pisać dużo lepsze teksty, moje doświadczenie zyciowe mówi mi, że jeszcze może się odbijesz od dna.
No więc mam nadzieję, że następnym tekstem mnie zauroczysz
:)
pzdr
grześ -- 04.05.2008 - 22:47