- Spójrz tutaj – powiedział, dmuchnięciem przyciągając lustro – Spójrz, co widzisz?
- Nie rób tego, nie musisz…
- Patrz! Co widzisz?
- Zabierz je…
- Co widzisz?!
- Uparty jesteś... Dobrze, widzę siebie. Już?
- Starasz się uciec, słoneczko ty moje, ale nic z tego. Jeszcze chwilę sobie popatrz, ale uważnie, bardzo uważnie. Nooo… prawie… prawie… Jeszcze trochę, jeszcze trochę. Widzisz teraz?
- Patrz i patrz, widzisz, nie widzisz. O co ci chodzi? Co takiego szczególnego mam zobaczyć, znam swoje odbicie, lepiej niż ty możesz je znać. Mów w czym rzecz, albo idź do diabła… O, przepraszam…
Pojawił się nie wiadomo skąd, trochę zabulgotało i już.
Był wieczór, usiadła na chwilę, żeby nic nie robiąc, nie robić nic. Miało być cicho, spokojnie i bez napięć, a on wyskoczył nagle i zaczyna swoją odwieczną grę.
Niby nie wiedziała o co chodzi, trochę chciała dać mu złudzenie przewagi i zaskoczenia. Niezupełnie była zaskoczona, wymyśliła tę rozmowę dawno temu.
Szkoda tylko, że pojawił się akurat dzisiaj, kiedy zmęczenie dawało w kość, a jedyne o czym marzyła, to zatopić się w spokojnym rytmie swoich codziennych i niecodziennych myśli.
- Słuchaj, nie mam zbyt wiele czasu dla ciebie, są jeszcze inni. Może więc skupisz się na czym trzeba, odwalimy co do nas należy i po sprawie? Przecież to jest do cholery proste. Siedzisz, patrzysz w to lustro, mówisz co widzisz, ja ci mówię to, co i tak oboje wiemy, że ci powiem. Potem znikam.
- Masz rację, oboje wiemy. Widzę...
- Nie kokietuj, nie jestem twoim kochankiem, nie uwodzę cię. To czego od ciebie chcę nie jest czymkolwiek, czego chciałby od ciebie ktokolwiek. Gdybyś trochę ruszyła głową, wiedziałabyś.
Nie znoszę pracy z kobietami, bo za bardzo komplikują.
Możesz uprościć? Ty jedna?
I tak wiem, co powiesz. A ty wiesz, że ja wiem.
Miejmy to za sobą.
- Widzę kobietę.
- Nieźle, nieźle. Gratulacje! Dalej.
- Kobieta… nie jest piękna. Ma w sobie coś, co czyni ją niepowtarzalną, jest jak esencja. Jak odpowiedź na pytanie.
- Fajnie. Mówisz o sobie, w trzeciej osobie.
- Nie pomagasz to chociaż nie rymuj.
- Uważaj, bo się roześmieję, a wiesz czym to grozi. Jesteś bliżej nas, niż sądzisz
Zdawała sobie sprawę, że jest blisko postawienia stawia stopy na ziemi, której nigdy nie chciałaby uznać za swoją, ale przecież nie bez powodu pojawił się akurat w tym momencie.
Trochę się z nim drażniła.
Uznał, że ona jest jak on, i jemu podobni.
Z jednej strony swoim się krzywdy nie robi, a z drugiej oboje wiedzieli jak daleko stara się uciec.
- Dalej – powiedział zniecierpliwony – dalej
- Bogowie! ... Wybacz kolejna niezręczność... Widzę w sobie tę odpowiedź na pytanie, widzę ogień, żar, tęsknotę.
Przez chwilę oczy mu się zaświeciły i w tej samej sekundzie wiedziała, że wygrał.
Przegrała, przeliczyła swoje możliwości.
Dmuchnięciem odsunął lustro. Spojrzał na nią spojrzeniem, którego nikomu by nie życzyła.
- Teraz mogę iść – powiedział, nawet nie starając się ukryć tryumfu – mogę iść.
Wstał, zrobił kilka kroków w stronę drzwi, chociaż drzwi do niczego nie były mu potrzebne, nie nimi wszedł, nie nimi musiał wychodzić. Zachybotał się w pół kroku, odwrócił, spojrzał na nią.
Oddychała szybciej.
Odwrócił się.
Wiedziała, że tak zrobi. Najwyraźniej rzeczywiście wiele ich nie różniło.
Odwrócił się.
Coś, w diabelskich oczach się zmieniło.
- Nie jesteś odpowiedzią.
Nie szukaj pytania.
Jesteś pytaniem.
Poszukaj odpowiedzi.
I nigdy nie wierz diabłu.
komentarze
:)
Najlepsza część, będą następne? Ale chyba ta miała być kulminacyjną, lubie takie krótkie zdania, to co sobie dopowiadamy i wyobrażamy jest niebo lepsze niż rozbudowane zdania na kilka wersów…
pozdrawiam szukając porannego lustra
AnnaP -- 26.08.2009 - 06:59!
Ładne. :)
Jerzy Maciejowski -- 26.08.2009 - 10:26Aniu
Zakakujące, że już kilka osób czyta to, jako części.
Dla mnie to całkiem oderwane od siebie historie.
Ciekawe…
Diabeł nie mieli jęzorem po próżnicy :)
Pozdrowienia.
Gre -- 26.08.2009 - 10:30Panie Jerzy
Dziękuję :)
Gre -- 26.08.2009 - 10:31Diabeł to..
mieli ogonem.
Igła -- 26.08.2009 - 10:34Igła
Dla niepoznaki.
Wiem.
Gre -- 26.08.2009 - 10:36