Podchodząc zobaczyła, że światło z zielonego, zmienia się na czerwone.
Cholera! Zawsze mi to robią, zawsze. Zmieniam tempo, przyspieszam, a zawsze to samo.
Stanęła, jeszcze tym razem, stanęła.
Postawiła stopy na krawężniku.
Stała na chodniku chybocząc się między nim, a ulicą.
Usłyszała ryk silnika motoru, zobaczyła twarz tego gościa.
Zwróciła uwagę, bo zawsze ją ciekawiło, kto kryje się pod kaskiem, i całym tym motocyklowym stuffem.
Kobiety lubią sobie wyobrażać, że tam jest nie wiadomo kto, jakiś na przykład rycerz, albo prawdziwy mężczyzna, albo zwyczajnie normalny facet.
Tylko jaki normalny facet się przebiera i ryczy taką maszyną...?
W gruncie rzeczy to tak jest, że kobiety lubią sobie wyobrażać nie wiadomo kogo, w nie wiadomo jakich okolicznościach, z nie wiadomo dokładnie czym.
Pewnie coś im to robi ogólnie na życie, ale bez wątpienia to lubią.
Chciała widzieć ich twarze, spodziewając się niespodzianki, czyli nie wiadomo czego.
Jak to babki mają w zwyczaju, co już właściwie było powiedziane.
Pierwsza myśl, która jej się nasunęła bardziej, niż kask tego chłopaka, rozbiła jej świadomość.
Kolejny żaden.
Cóż za rozczarowanie dla kogoś, kto się spodziewa nie wiadomo czego.
Sekundy później, nie to zbyt długo…
Setki setnych sekundy, kiedy już nie miało sensu wyobrażanie sobie, że to jest właśnie jakiś na przykład rycerz, albo prawdziwy mężczyzna, albo zwyczajnie normalny facet…
Zrobiła krok do przodu.
Był na tyle blisko, że nie miał szans tą swoją maszyną uciec, choćby o metr.
Zrobiła krok.
Przerażony wzrok za maską, coś jakby odruch w nim, usta złożone w kurwa!
Nie miał szans, była szybsza.
Ten jeden raz była szybsza.
Koła uderzyły z piskiem i potężną siłą, która nie miała być dla niej.
Miała ponieść go gdzieś tam, w życie, do kobiety, do pracy, do rodziny.
Nieważne.
Ona rozdawała karty w tej chwili.
Wylecieli w powietrze.
Obcy sobie, we wspólnym tańcu.
Takie sytuacje łączą nieznanych sobie, na zawsze, na zawsze niepoznanych.
Ostatnie oddechy.
Krew łączy się, nie dbając o choroby, przenoszone płynami ustrojowymi.
Na chwilę ich oczy się spotkały, jak w tanim romansie.
On wkurwiony, ale obolały.
Ona obolała, ale uśmiecha się do niego. Bardzo delikatnie. Zachowuje klasę do końca, trzeba jej przyznać.
Zatrzymali na ten ostatni moment coś, co jeszcze jest stąd .
Dokąd szła ona, wieszając stopy pomiedzy życiem i śmiercią?
Dokąd jechał on, tak żywy?
Niespodziewanie ktoś ją potrącił łokciem.
Światło, ponownie zmieniło się na zielone.
Minęła chłopaka na motorze, przeszła na drugą stronę.
Pojechał do siebie. W życie, do kobiety, do pracy, do rodziny.
Przeszła przez tę ulicę. Jeszcze jeden raz.
komentarze
Czyta się to dobrze,
a tak w ogóle to tekst ma związek z pierwszym czy to oddzielne kawałki, zamknięte, bo na takie mi wyglądają, ale kto to wie:)
grześ (gość) -- 19.07.2009 - 01:34Oddzielne
Zamknięte.
Motocyklista miał inny plecak :))
Gre -- 19.07.2009 - 11:24A kolejnych kawałków
czy opowiadań nie będzie?
Pozdro.
grześ -- 17.08.2009 - 22:59Grzesiu
Będą, będą.
Jedno to już może i powstaje.
Pozdrowienia.
Gre -- 18.08.2009 - 00:28Gretchen
Ja to to zwykle obserwuję z pozycji kierowcy pojazdu dwuśladowego.
Nie tak dawno to to obtrąbiło mnie głośno kiedy, stojąc w korku, ustawiłam się tak, żeby to to nie dało rady przejechać między dwoma pasami ruchu (raczej bezruchu) na poll position. Tuż przed przejściem dla pieszych.
Odpowiedziałam bezgłośnie. Jakoś tak środkowy palec prawej dłoni wysmyknął mi się spod kontroli…
Magia -- 18.08.2009 - 11:02Pani G…!
Bardzo ładne.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 26.08.2009 - 10:31Magia
Ty niegrzeczna dziewczynko!
No, ale żeby Cię obtrąbić? Bezczelność.
Pozdrowienia :)
Gre -- 26.08.2009 - 10:32Panie Jerzy
Bardzo dziękuję.
Pozdrawiam.
Gre -- 26.08.2009 - 10:37