czyli, jak przelałem krew.
Za kino.
Powiem szczerze, we wkurwieniu to piszę.
Czytając różne txty.
Wzajemnie przeplatające się, o kinie, o patriotyzmie, o cicho siedzeniu, o nowych formach, o kapitulacji, o tym jak ktoś nie może zjeść śniadania przez Kaczyńskich, o kotach, psach i dawaniu dupy przez Marynię.
To ja napiszę o emocjach.
Bo z emocji się składam.
I jeszcze z klawiatury.
Kiedyś, jako młody gnojek polazłem do kina, w Pałacu Kultury.
We Warszawie. Obok Muzeum Techniki.
Było takie.
Na wojenny film, bo lubię.
I na dodatek radziecki, bo nikt nie robił lepszego, wojennego kina jak sowieci.
I to był film – Oni walczyli za Ojczyznę – Siergieja Bondarczuka.
Doskonałego aktora, reżysera, i scenarzysty.
Akcja dzieje się w 1942r, podczas wielkiego odwrotu, po przełamaniu frontu, kiedy niedobitki wycofującego się pułku piechoty idą przez Ukrainę, przez step w kierunku Stalingradu.
Oddział topnieje, sami, moi ulubieni, doskonali ruscy aktorzy, brakuje wody, amunicji, rezerw.
Pękają kolejne linie obrony.
A oni idą, cały czas walcząc na kolejnych pozycjach opóźniania.
Bez amunicji, odpoczynku, rezerw, transportu, często zostawiając rannych.
Bombardowani, oskrzydlani, przełamujący okrążenia.
Idą, w odwrocie.
Na koniec zostaje ich kilku, i sztandar pułkowy.
Pamiętam, jak kąpali się w Donie a może w Dońcu?
Bo tylko raz ten film widziałem
Idą pobici, brudni, zarzygani, pokrwawieni.
W upale , kurzu, spiekocie.
W podartych mundurach.
Ja wcześniej takiego kina nie widziałem.
I, jak Bondarczuk ( aktor ) ciągnął jakiegoś zakrwawionego, zmasakrowanego rannego na pałatce, to mi się niedobrze zrobiło.
Wstałem i wyszedłem do łazienki.
Obmyłem twarz.
Napiłem się wody.
I pierdolnąłem o glebę.
Pamiętam te białe, niechlujne kafelki w kiblu Pałacu Kultury.
Jak się ocknąłem.
I jak z łba mi krew szła.
Zatamowałem.
Wróciłem na widownię.
I obejrzałem do końca, jak oni doszli do tego pieprzonego Stalingradu.
Bo to był doskonały film.
A nie jakieś gówno, przy którym można czytać gazetę.
komentarze
Okropność, okropność
Czytałem niedawno jakiś artykuł o wariacie wojennym tak nieprawdopodobne odważnym że aż śmiesznym. Po lekturze tego postu pokrętnie mi sie skojarzyło więc zapraszam http://polskatimes.pl/opinie/forumautorow/42603,szalenstwo-sierzanta,id,...
... gdy byłem gówniarzem obejrzałem Czas apokalipsy i to też pozostawiło ślady w mej psychice długotrwałe.
ernestto -- 09.09.2008 - 17:37ernestto
ale historia!
Igła,
imo to inną kamerą trza kręcić,
widziałeś Helikopter w ogniu?
prezes,traktor,redaktor
max -- 09.09.2008 - 19:59Los człowieka wg Gretchen...
poniedziałek
godz.15.00 – młoda kobieta, zgwałcona przez ojca kiedy miała kilka lat
godz. 16.00 – małżeństwo rozpieprzające się po trzydziestu latach. On – twardziel, mocno wiedzący czego chce, Ona – powstrzymująca płacz z niezrozumienia sytuacji. W końcu szlocha bez kontroli.
godz. 17.00 – 19.30 – kilkanaście osób, które wyczołgują się lub wychodzą z życiowego syfu
wtorek
godz. 15.00 – znowu małżeństwo, z kilkumiesięczną dziewczynką, Ona z widocznymi śladami pobicia, zobojętniała, jak zza szyby. Dziewczynka w prześlicznej sukience. On dość wkurwiony.
godz. 16.00 – kobieta, która kilkanaście lat starała się zostać matką, bo to było dla niej najważniesze w życiu. Udało się, ale ma niepełnosprawne dziecko
środa
godz. 15.00 – człowiek na granicy bezdomności uzależniony od alkoholu, z poranioną po pobiciu ręką. Jeszcze kilka lat temu uczyłem w szkole fizyki i matematyki, ale wie Pani – weszła ta ustawa, a ja nie miałem magistra
godz.16.00 – niegdysiejszy pacjent, uwalony jak szpadel – pada krzyżem w korytarzu. Widać, że już długo nie pożyje. Błaga o pomoc
czwartek
godz.15.00 – dzwoni telefon: _Proszę Pani, przez państwa moja matka miała wylew rok temu! Bo ta moja bratowa… była u was osiem lat temu…
godz.16.00 – mężczyzna po kilku próbach samobójczych. Ostatnia poprzez wrzucenie suszarki do włosów, do wanny w której siedział.
godz. 17.00 – 19.30 – kilkanaścioro młodziaków stara się ułożyć się ze swoim życiem, po doświadczeniu skutków uzależnienia przez jedno, lub dwoje rodziców
piątek
godz. 16.00 – ostatnia sesja z pacjentem, który kończy terapię.Przepięknych siedem róż dla mnie – to jego szczęśliwa liczba
godz. 17.00 – grupa dla osób będących w związkach z uzależnionymi, w większości pijącymi uzależnionymi. Łzy, bezsilność, rozpacz.
Po drodze:
Wchodzi zakrwawiony mężczyzna, opiera się o ściany – krwawe ślady na nich… Tylko ja myślę o rękawiczkach zmywając tę krew.
Wpada ktoś z nożem – do dziś kroimy nim chleb, ciasto i różne takie.
Policja doprowadza skutego w kajdanki mężczyznę.
Telefony.
Dobrze jest móc pójść do kina na jakieś gówno , przy którym można poczytać gazetę.
Gretchen -- 09.09.2008 - 20:38Panie Igło,
to może jest spowodowane odmiennością rodzinnych losów i kontekstów.
Być może środowisk i wychowania.
Albo czymkolwiek. Mniejsza z tym. Wszak ludzie są różni.
Tak czy inaczej, ja w tamtych czasach nie oglądałem dobrowolnie sowieckich filmów propagandowych.
Jeżeli oglądałem zagoniony ze szkoły, to nie podziwiałem ani aktorstwa, ani reżyserii, ani heroizmu sowieckiego żołnierza.
Widziałem tych którzy zabili brata mojej babci, który nazbyt się ociągał z wychodzeniem z lasu.
Widziałem tych, którzy wywieźli moją mamę do Kazachstanu, a jej ojca , mojego dziadka, nad Białe Morze. Z tego co mówił (mało o tym mówił) to zasadniczo dość długo kibicował Niemcom.
Widziałem tych, którzy stacjonowali w Polsce, czyniąc z niej byt organizacyjny trzeciej kategorii.
Zapewne to kwestia osobista, ale zupełnie nie potrafię się utożsamić z Pańskimi starganymi uczuciami. No może poza wkurwieniem, ale tu też chyba co innego nas wkurwia.
Mnie wkurwia stawianie sowieckiej propagandy i kłamstwa komukolwiek za wzór.
Zapewne nic nie zrozumiałem. Gdzieżbym
Pozdrawiam
niejaki N -- 09.09.2008 - 20:57Iglo
Dodalbym do tego “Tak tu cicho o zmierzchu”. Szkoda ze polscy rezyserzy (z kilkoma wyjatkami), nie potrafia zrobic filmu tego formatu.
rollingpol -- 09.09.2008 - 21:08niejaki N
Wydaje mi sie, ze raczej piszemy tu o sztuce filmowej niz o propagandzie, ktora niewatpliwie tez w tych filmach byla, ale…Ale czy przez to mamy “desprecionar “ Bondarczuka, czy tez L.Riefensthal? Sluzyli dyktaturze to fakt,a poza tym byli naprawde dobrzy w swoim fachu.
rollingpol -- 09.09.2008 - 21:22Trzeba dopisać
dlaczego Pan się wk…ł.
Dymitr Bagiński -- 09.09.2008 - 21:22Szanowna Gretchen
Wiem.
Igła -- 09.09.2008 - 21:38A właściwie domyślam się.
Najlepszy scenariusz pisze życie.
Czyli najgorszy.
Prawda?
@Gretchen
Szacunek.
I pozdrawiam Panią serdecznie.
ZS
Zbigniew P. Szczęsny -- 09.09.2008 - 21:44Szanowny Niejaki eN
Mój dziadek uciekł w 20r spod szabli kałmuckiej, a właściwie to go starsi chłopcy pogonili, przeżył.
Mojego dziadka i ojca szwaby zabrały do kopania okopów, i biły go bykowcem, uciekł.
Mojego dziadka sowiety zabrały, jak weszły, i wsadziły do pociągu jadącego na Sybir.
I go sąsiedzi za samogon wykupili.
Wrócił.
A babka mojej żony, kiedyś, uciekając przed żandarmami, od Nowego Dworu do Kampinosu świniaka zaszlachtowanego na plecach przyniosła. 4o km.
A jeden kuzyn to z Puszczy Nalibockiej przez 2 miesiące razem z niemieckim frontem i trzema tysiącami partyzantów i babami z dziećmi, tysiąc kilometrów się przedzierał do Puszczy Kampinoskiej tylko po to aby łeb na Bielanach położyć.
A inny nogę stracił, jak ich oddział, polski zdrajca, w tej samej puszczy, na szwabski pociąg pancerny wyprowadził.
I dlatego ja lubię dobre, wojenne kino, i Bondarczuka.
I pan mi tego nie zobrzydzaj.
Bo dobre kino, to jest dobre kino.
Nawet sowieckie.
A jak się panu “Zrzut” podobał?
Nie poczułeś pan dysonansu poznawczego?
Igła -- 09.09.2008 - 21:55Nawet przez pryzmat wycieczek przodków na Sybir?
Panie Igło
Życie pisze każdy scenariusz i ten najlepszy, i ten najgorszy.
Bo to zależy.
Od ludzi zależy.
Od człowieka, w zasadzie.
Pamiętam taką historię, z początku mojej pracy:
Se siedzę, a przede mną taki mężczyzna młody. Mocno warśawski . Na oko jakieś stodziewięćdziesiąt centymetrów w górę.
I coś tam, słuchając go, mruknęłam czy jakoś tak.
Na co on do mnie:
- Wiesz jak tak robisz to mi się to kojarzy z Małgorzatą Domagalik, a ja jej nienawidzę. Więc nie rób tak więcej, bo ci pierdolnę.
I to nie jest kino, a ja się nawet nie boję.
Bo tych wszystkich poczochrańców życiowych lubię.
Miałam (mam?) pomysł na książkę. Nie wiem czy ona powstanie, bo ja leniwa jestem z założenia.
Wie Pan, nie ma lepszych scenariuszy. Tylko, że to nie są scenariusze, ale czyjeś życie.
Moje na ten przykład. Mogłabym wystapić w drugoplanowej roli.
Niestety dla scenariusza, nikt mnie jeszcze nie pierdolnął.
Gretchen -- 09.09.2008 - 22:01Też mam
problem z lenistwem.
Dlatego TXT wymyśliłem.
Żeby inni pisali.
No ale nie za bardzo chcą.
No to coś jeszcze wymyśliłem.
Ale to za chwilę z Sergem powiemy.
Żeby pani pisała.
Leniwie.
Igła -- 09.09.2008 - 22:08Kurde, jakie nie chcą,
ja mam wrażenie, że pisze za dużo…
No.
pzdr
grześ -- 09.09.2008 - 22:11Panie Zbigniewie
Dziękuję.
Czasami mam pokusę, żeby to pokazać.
Bo to nie jest kino.
Pozdrawiam Pana…
Gretchen -- 09.09.2008 - 22:25Panie Igło,
nie podobał mi się. Nie odczułem dysonansu poznawczego.
Widocznie jestem duchowo zubożony, bo nie potrafię zachwycić się filmami , w których bohaterami są Ci, którzy nas zabijali.
A kino rosyjskie lubię, poza tym. Widział Pan Assę? Jakoś nie sądzę.
Pozdrawiam
niejaki N -- 09.09.2008 - 22:49Igła
Sowiecki film wojenny i wszem i wobec mówisz, że te najlepsze? Masz przerąbane u polskich “sprawiedliwych patriotów”. Na bank…inaczej być nie może, nie ma takiej opcji na tym świecie.
Pozdrawiam wyklętego :)
Mireks -- 09.09.2008 - 22:58Panie Igło
Leniwie to ja pisać mogę.
Czasem mnie ponosi i wtedy walę w klawiaturę bez opamiętania.
I piszę tylko o tym co mnie jakoś porusza, co dla mnie ma znaczenie, co z mojej subiektywnej perspektywy ważne.
To może być coś zgoła innego niż dla innych.
Gretchen -- 09.09.2008 - 23:27Igła
“I dlatego ja lubię dobre, wojenne kino, i Bondarczuka.
I pan mi tego nie zobrzydzaj.
Bo dobre kino, to jest dobre kino.
Nawet sowieckie.”
Właśnie panie Igło tak.
Niestety nie wszyscy oceniają i myślą samodzielnie.
Pozdrawiam
wiki3 -- 10.09.2008 - 08:42Cześć Igła !
Bardzo lubię Helikopter w Ogniu, zresztą tam jest polski akcent za (dobre) zdjęcia odpowiada Sławomir Idziak. Jak tak dalej pójdzie to zaczniemy się wypytywać czy graliśmy w Call of duty 4 cha cha cha… żartuję.
ernestto -- 10.09.2008 - 15:07Gretchen
Gretchen ja tam bym niechybnie w alkocholizm wpadł, gratuluje struktury psychicznej, tam dopiero masz kino: kryminały dramaty, makabreski. Niestety wszystko na żywo. Strasznie się to czyta.
ernestto -- 10.09.2008 - 15:17Panie Ernestto
Pisz mi zawsze, że żartujesz.
Bo ja to z tych mało kumatych jestem, co starsi Konfederaci wiedzą i tłumaczą mi, jak chłop krowie na miedzy.
O co chodzi.
A co do “Helikoptera…” to niezły jest.
Igła -- 10.09.2008 - 15:29Ale wolę polskie i sowieckie sprzed 30/40 lat.
Panie Igło
Polecam książke “Jarhead” Anthony’ego Swofforda , jak na “szweja” nieżle ją napisał. Film mi już sie nie podobał. Nie jest to Vonnegut co prawda ani Heller ale zawsze…“W pogoni za Cacciatem” i “Rzeczy które nieśli” Tima O’Briena tez warte poświęcenia chwili czasu jeśli lubi pan ksiązki wojenne z zacięciem pacyfistycznym, oraz Bao Ninh “ Smutek wojny “.
ernestto -- 10.09.2008 - 16:09Panie Igło,
a brzozy tam nie było?
Nie paczyli sobie przez dziesięć minut w głaza?
:)
Oglądałam ostatnio na Sputniku czerwoną kalinę... Ja to przeżyłam, zwłaszcza, że mogłam sobie ruszczyzny posłuchać, ale moja matka prawie umarła w tej Kulturze :)
Poza tym podobało mi się, jak ten facet chciał koniecznie urządzić sobie prazdnik i mu nie wychodziło…
Brzozy nie pamietam
Step pamiętam i kurz.
I rzekę.
Pino, o której nie spisz?
Igła -- 18.12.2009 - 07:25O każdej,
czuwam, Panie Igło. Gram w scrabble i piszę wiekopomne eseje z angielskiego.
Zdążyłam już utworzyć niechcący house races i sympathized case (którą miały być wyścigi psów).
[07:07:52] Olga Pieniążek: This is a bloody spectacle, in which bulls are killed by professional toreros. Wzbudza on na świecie wielkie kontrowersje.
[07:09:42] Kacper Krzysztof Sulak: This bloody spectacle, including killing bulls by prosfessional toreos, is found highly controversial all over the world
[07:09:44] Kacper Krzysztof Sulak: padam
[07:09:50] Olga Pieniążek: spatki?
[07:09:57] Kacper Krzysztof Sulak: co?
[07:10:03] Olga Pieniążek: no bo padasz
[07:10:09] Kacper Krzysztof Sulak: nie, to było padam w stylu edith piaf
[07:11:33] Kacper Krzysztof Sulak: padam padam padam, cośtam cośtam po francusku i dużo glottalnego hrrr
[07:12:29] Olga Pieniążek: to mów od razu, że masz na imię Edith.
[07:12:37] Olga Pieniążek: Lubię wiedzieć, z kim rozmawiam, nawyk taki.
pierwsze 20 minut
Ryana to jest najmocniejsza sekwencja w historii tzw “kina wojennego”
a tak w ogóle filmy wojenne suck
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 18.12.2009 - 11:39