- No pięknie, palą beze mnie! – już w progu krzyknęła Muchomorzyca. – Całkiem schamieli!
Cykuta zabrzęczała papierośnicą.
- Tu proszę, – Muchomorzyca podsuwała Lilii woreczek z czymś pokruszonym wewnątrz. – To Twój podarek. Ej, ej, nie bądź taka pazerna, przyjaciółko! – krzyknęła Muchomrozyca do trawki skręcającej cygaretkę. Wydaje się, że Muchomorzyca jest jednak w dobrym nastroju. To prawda, przytaskała ze sobą ogromną butlę muchomorowej nalewki, a to jak Lilia sobie smutno przypominała z poprzedniej prywatki, może przemienić święto w coś zupełnie przeciwnego.
Muchomorzyca rzuciła na stół podarte, dawno nie prane rękawiczki i zaciągnęła się. Paliła chciwie, marszczyła czoło i wciągała i tak już zapadłe policzki. Oczka biegały tam i siam, tak jakby wszędzie szukały wrogów. Wieczny brud pod paznokciami i czarna postrzępiona sukienka, wyglądająca tak, jakby wcześniej była biała, stanowiły jej niezmienny wygląd. I oczywiście, kapelusz…
- A któż to tak pogryzł twój kapelusz? – palnął Paslen.
- Wiewiórki, żeby je lich wzięło, – wymamrotała Muchomorzyca. – Za ogon, by je chwycić i o drzewo… rośniesz sobie grzybku dla siebie, troszczysz się o siebie, dbasz, a te rude, zuchwałe… chwycą i uniosą...
Tak, to w jej stylu: uciekać się do czarów, nawet nie zadawszy sobie trudu odszukać całego grzyba. A to i tak jeszcze nic, któregoś razu wpadła na pomysł, by razem z kapeluszem powiększyć tłustą, ociężałą gąsienicę. To wówczas miała miejsce nieprzyjemna rozmowa z opiekunem owadów, mała brakowało, a doszłoby do wiellkiej awantury…
Goście rozsiedli się za stołem, jedni rozparli się z łokciami, inni kołysali się na krzesłach. Piąte krzesło zakłopotane stało puste i jak gdyby krępowało się tego, że nikt go nie zajął. Cykuta spojrzała na nie sceptycznie, ale nie powiedziała ani słowa. Dostrzegła go i Muchomrozyca.
- Czekamy na kogoś jeszcze?
Lilia oblała się rumieńcem po same uszy.
- Nie, nie, – pośpiesznie odpowiedziała. – To jest tak… zaraz będzie potrzebny…
- Co? – zainteresowała się Muchomrozyca. – Dużo ludzi?
- Dużo, – to nie to słowo, – rzekł Paslen. – Nie zaznasz spokoju, idą i idą i koszyki taszczą większe od siebie! No nic. Wzdłuż ścieżek nasadziłem sporo wilczego łyka. Jagódki apetyczne, aż się proszą prosto do ust. A wśród borówek podrzuciłem krzewinki. Krzaczki tak są do siebie podobne, że nie odróżnisz ich od siebie…
- I tak z nimi trzeba, z tymi ludzikami, – burknęła Muchomrozyca. – Nic tu po nich, w naszym lesie. Przychodzą jak do siebie! Oto Cykuta wszystkie leśne pastwiska kolczastymi chwastami obsiała i szczypiącymi jaskrami. Wiecie jak krowy nie lubią jaskrów. A do tego jeszcze piołun! Krowy najedzą się piołunu – i mleko staje się gorzkie!
komentarze
Tutaj tez
Jak widzę bajka pani Katii zwróciła zasłuzoną uwagę. To się cieszę. Ale muszę spytać: czemu na S24 jest 5 odcinków na razie, a tu 6, a ostatni ten sam? Czyśbyś tutaj jeden z poprzednich rozbił n dwa, czy jha czegoś nie zauważyłam? Pozdrawiam! :)
Mida -- 12.03.2008 - 21:25@ Mido
Tak, nie pamiętam jak to się stało, ale tutaj jeden z dwóch odcinków jest rozbity na 2 części. Tak czy owak tłumaczenie bajki jest na takim samym etapie zarówno na tekstowisku, jak i w salonie24 ;-)
Pozdrowienia
wenhrin -- 13.03.2008 - 11:11