Zdecydowałem. Bez względu na wszystko odwiedzę w weekend Wisłę. Podobno ma być pogodnie, to co się będę zastanawiał.
Wyjazd do małej, podgórskiej mieściny nie jest może sam w sobie aż tak wielkim wydarzeniem, żeby o tym wrzeszczeć na forum, ale ja to robię, znaczy się akcentuję, z konkretnego powodu. Taki wyjazd dla mnie, sportowego kibica, to straszne wyrzeczenie jest. W tym czasie bowiem polscy siatkarze mogą akurat zdobywać nawet mistrzostwo Europy, a koszykarze walczyć skutecznie w fazie zasadniczej swojego czempionatu. A ja nic. Jadę z rodziną do Wisły.
Ciekawe czy ktoś doceni moje poświęcenie. Na syna nie liczę. On, podobnie jak ja, też się będzie poświęcał. Żona, która sport bierny uważa za element planu szatana, uzna to za coś najnormalniejszego w świecie. Co najwyżej dobrze pomyśli o Bogu, który przywraca męża ludziom rozumnym. Wychodzi na to, że najbardziej winien być mi wdzięczny starszy syn, któremu niechcący robimy wolną chatę.
No więc, podsumowując, się poświęcam. Całą sobotę, kiedy będę chodził po górach (m.in. podczas meczu półfinałowego w Izmirze) i zaliczał jakieś aquaparki albo inne takie wzmacniające mięśnie nóg i rąk. Na ćwiczenie mięśnia brzusznego podobno czasu nie będzie. Ramy wycieczki na to nie pozwolą, bo wieczorem, żeby było milej jakieś wieczorki taneczne mają się rozgrywać. No to trzeba trzymać fason, żeby koleżance małżonce po nogach nie stąpać.
Wasze zrozumienie dla mojego poświęcenia będzie tym większe jak się dowiecie , że w rzeczonej Wiśle w oba weekendowe dni odbywa się konkurs skoków narciarskich, których jestem strasznym fanem, i że w tych konkursach bierze udział m.in. Małysz. Człowiek, któremu poświęciłem w swym życiu najwięcej telewizyjnego czasu. I wyobraźcie sobie, że ja na ten konkurs nie idę! Znaczy się w sobotę, bo bilety drogie są. Z powodu jakiegoś FEELA czy jakoś tak, który (wg jakiegoś idioty) cyt. „ma uświetnić sobotnią imprezę”. Za 70 zeta. Więc niech uświetnia beze mnie. Ale w niedzielę już uświetniał nie będzie, bilety są 700% tańsze niż dzień wcześniej, więc … Aż się prosi pójść. I tu się rodzi pytanie. Jak to zrobić? Żeby jednocześnie nie zobaczyć w oczach koleżanki małżonki pobłażliwej pogardy.
Co z tego, że ja wiem, że to nie jest żadna słabość tylko obowiązek sportowego kibica. Ważne, żeby odniosła wrażenie, ze nie pękłem. Czyli w praktyce, żeby nie zauważyła, że byłem parę godzin w Malince. Wtedy wilk będzie cały, a owca syta.
No więc: ktoś wie? Mamy jeszcze dwa dni na ustalenie taktyki.
komentarze
Pozdrów ode mnie Adama Małysza
Ja wybieram się do Gdańska to mogę pozdrowić Adama Darskiego :P
Docent Stopczyk -- 08.09.2009 - 13:50Hm,
strasznie sympatyczny tekst:)
A to mnie rozwaliło:
“ Żona, która sport bierny uważa za element planu szatana, uzna to za coś najnormalniejszego w świecie”
Pozdrowienia dla żony, znaczy podobne mam zdanie na temat biernego sportu:)
Choć dla ME i MŚ w piłce nożnej robię wyjątek, no dla skoków też się zdarzało.
Pozdrówka.
A Feel to cokolwiek mógłby uświetnić?
grześ -- 08.09.2009 - 19:58Jacys od zycia ci organizatorzy oderwani i od dobrej muzy:)
w świetle wczorajszych wyników
moje poświęcenie jawi się niby heroizm
HareM -- 09.09.2009 - 06:00nie wiem, czy w nim wytrwam
hilfe!